- Hm, będę musiała tutaj wrócić, sama nie pomieszczę w pyszczku tych tuszy. - Pomyślała jak najbardziej realistycznie.
Zerknęła ostatni raz na swoich pantagruelicznych koleżków z klanu, po czym zniknęła w zaroślach, całą swoją uwagę skupiając brązowemu, nakrapianemu ptakowi. Starszyzna zawsze miała, ma i będzie miała wybredny charakter i duże wymagania. Przynajmniej tak uważała Słodka, odczuwała, iż już lekko starawe koty są dosyć wydelikacone.
Perska, znalazłszy się w samym centrum legowiska osłabłych już kocurów oraz kotek, wymusiła na swym płaskim pyszczku nieszczery, aczkolwiek przyjazny uśmiech. Nie chciała wydawać się dla własnych pobratymców pogardliwa, ba, czuła wręcz, że należy się im szacunek. W końcu to oni kiedyś bronili Klanu Nocy własnymi pazurami, tak jak to robi obecne pokolenie. Położyła kupę piórek przed średniej wielkości kotem, którego uszy, nos oraz łapki wydawały się ciemniejsze. Chciała ukazać się jako wzór kurtuazji. Hodowlana nie znała jego imienia, jednak coś w jej małej główce przypominało czarnuszce, iż nazwa tego sierści ucha jest związana z rybą. Wyczuła, że jest to samica.
- Och, dziękuję, zauważyłam, że często tutaj zaglądasz! – Odwzajemniła spojrzenie Słodkiej Łapy ciepłym uśmiechem. – Przychodź tutaj jak najczęściej, jeżeli doskwiera Ci nuda, chętnie poopowiadam Ci o bitwach, czy historiach klanu. – Burmska Mitted nie przestawała szerzyć szczęki.
Szczerze? Różnookiej wydawało się to trochę dziecinne, zwłaszcza przesadna empatia i ton mówienia, lecz sama kotka stojąca przed nią sprawiała wrażenie całkiem nieprzeciętnej i na swój sposób słodkiej. Uczennica polubiła jej głos, chociaż miała okazję usłyszeć tylko parę słów, wypowiedzianych z ust około 90 księżycowej kocicy. A może jednak istniały jeszcze jakieś miłe, a zarazem nadszarpnięte zębem czasu ssaki?
Bądź co bądź, adeptka Żmijowego Języka miała jeszcze trochę pracy, więc odwzajemniając dobrostan Rybiego Ogona, uciekła po kolejny posiłek.
Gdy niosła w kłach ostatniego gryzonia dla Starszyzny, usłyszała w krzakach dziwny, niespokojny szmer oraz głośne syknięcie, w którym dało wyłapać się kilka wulgaryzmów, które niemiło obijały się o bębenki uszne.
***
Na pytanie Pstrągowego Pysku o mentorkę, dama z białym krawatem mimowolnie wzdrygnęła się, popadając w zakłopotanie.
- Bo tak jakby, ciężko mi stwierdzić, mam nadzieję, że mnie pani rozumie... Staram się, jak mogę. Wiem, że Żmijowy Język została przydzielona mi przez Żwirową Gwiazdę z myślą o mojej jak najlepszej edukacji i ona się bardzo stara oraz… – Słodka Łapa ciągnęła swój pociąg, tak jakby zamiast wagonów były tam słowa, nawet nie zdając sobie sprawy z tego ile z tych towarów, które pakuje w te słowa, są błędne i zepsute. Jednakże poirytowana buraska w porę jej przerwała:
- Pokaż – Nakazała.
Nowa członkini Klanu Nocy przez chwilę stała wryta w miejscu, jakby nie chciała wykonać polecenia. Pewnie poczucie nieumiejętności napawało ją wstydem, jednak w końcu stała przed stanowczym Wojownikiem i nie mogła pozwolić sobie na odmowę... Jakby to wyglądało?
Niewielka kruszynka przybrała swoją niezgrabną pozycję bojową. Nie brakowało jej dużo do pracy jako mały lew w cyrku. W sumie nadawałaby się, dopisano by jej „anomalia” i przyciągnęłaby jeszcze więcej publiczności. Bravo!
Pomarańczowooka zapomniała o byciu straszną i parsknęła nieskalanym śmiechem. Brak jakichkolwiek podstaw skradania się, dosłownie zwalił pręgowaną cętkowanie z łap!
- Widać jak kochacie się ze Żmijowym Językiem... – Dodała przez śmiech. – Niech, będzie, to jest aż tak żenujące, że zrobię dla Ciebie wyjątek. – Nieco spoważniała, jednak karłowata jedynie poprzez złość, iż kolejna osoba się z niej naśmiewa – nastroszyła sierść. Oczywiście na czas się opamiętała i pozostała łagodną, jednakże jej twarz pokrywał swojego rodzaju grymas.
- A więc patrz uważnie – Pstrąg napięła mięśnie, uginając kończyny, następnie naprężyła znacznie swoje ciało tak, aby górne części ciała przebiegały równo na linii z grzbietem. – Spróbuj zrobić to o tak, nie możesz całkowicie przystawić brzuchu do podłoża i posuwać się po ziemi, jak jakiś oszołomiony wąż, który połknął coś większego od swojego ogona. Sam dźwięk szurania ciała o żwir, czy inny grunt spłoszy zwierzę. Głowę cały czas miej na baczności, aby w razie jakiegoś niespodziewanego zdarzenia wiedzieć, kiedy zaatakować. – Kotka chyba zapomniała o własnych trudnościach z polowaniem.
Tycia istotka z zapałem słuchała ogromnej Wojowniczki, jakby to właśnie ona była jej mentorką. Czyżby zyskała nowy wzór do naśladowania, coś w rodzaju idola?
Słodka Łapa posłusznie przybrała podobną pozę, starając się ją jak najbardziej odwzorować.
- Nie jest źle, nie jest źle, powiedziałabym nawet, że o wiele lepiej. Aczkolwiek wciąż ten brzuch... Chyba Twoje połamane nogi o długości myszy cię ograniczają i ciężko Ci nie uginać ich tak, aby nie pozostawały razem z korpusem. Na to nic nie poradzę, ćwicz dalej. Znam Żmijową, też była moją mentorką, więc trochę potrafię rozeznać się w Twojej sytuacji... – Rzekła powoli się, oddalając jakby miała już na dzisiaj dosyć przebywania z nowicjuszem.
Połowicznie białołapna obłędnie się zdziwiła. Żmijowy Język?! Jej mentorką?!
- Proszę pani! Niech pani zaczeka. – Pobiegła za nią, już drugi raz.
– Tak ściślej rzecz biorąc to moja nauczycielka, nie oprowadziła mnie ani razu po terytorium Klanu Nocy i w ogóle nie znam żadnych granic między klanami, ani nic z tych rzeczy, a chyba powinnam w razie jakiegoś niebezpieczeństwa, więc tak sobie myślałam... – Znowu z jej ust wysuwała się lawina słów. Słodka pomyślała nagle, jako że może brzmieć tak, jakby chciała prosić Pstrągowy Pysk, aby została jej nieoficjalną, prywatną mentorką. Postanowiła, więc iż zamieni tę sprawę w coś całkowicie innego, ale chyba na to już było za późno.. Dlaczegoż jednak nie spróbować?
- To znaczy, myślę, że nie starczy dla wszystkich jedzenia, a nikt nie został chyba wysłany na popołudniowy patrol, więc tak się zastanawiam, czy może nie poszłaby pani ze mną. – Obróciła nieśmiało sytuację w sprawy służbowe.
- To znaczy, myślę, że nie starczy dla wszystkich jedzenia, a nikt nie został chyba wysłany na popołudniowy patrol, więc tak się zastanawiam, czy może nie poszłaby pani ze mną. – Obróciła nieśmiało sytuację w sprawy służbowe.
<Pstrąg?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz