Lekcja WDŻ w wykonaniu Sokolego Skrzydła
- Lśniące Słońce, jak się robi kocięta? - zapytał Kozia Łapa przechodzącego obok niego medyka, który zupełnie się tego nie spodziewał. Niebieskooki westchnął tylko, po czym chyba chciał zmierzyć kocurka chłodnym spojrzeniem, jednak nie trawił i wyglądał, jakby chciał zdyscyplinować wzrokiem ścianę.
- Wziąłbyś się za zrośnięcie sobie łapy i poszedłbyś się uczyć, a nie ci w głowie takie rzeczy. - prychnął Lśniący. CO miał na myśli liliowy medyk, mówiąc "takie rzeczy?". Czyżby robienie kociaków było czymś strasznym i okropnym? Kozia Łapa musiał się tego w końcu dowiedzieć!
- To opowiesz mi, czy nie? - zapytał syn Głuszcowej Łapy, próbując przebłagać dawnego ucznia Różanego Kwiatu. Kocur jedynie uderzył nerwowo ogonem o ziemię, po czym westchnął głośno.
- Nie, nie opowiem ci. Ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to poczekaj na Sokole Skrzydło, on ci wytłumaczy.
- Dobrze. - miauknął Kózka, po czym odprowadził wzrokiem liliowego medyka do wnętrza jaskini. Około Szczytowania Słońca do legowiska medyków w końcu wrócił Sokolik po swoim zbieraniu ziółek. Do tej pory Koza czekał na niebieskiego w wielkim oczekiwaniu i napięciu. No po prostu musiał to wiedzieć! W końcu kiedyś raczej będzie chciał mieć własne kluski, a jak je zrobić, kiedy nie wie się nawet jak to działa?
- Miłej rozmowy. - z wnętrza legowiska dobiegł ich chyba dosyć rozbawiony głos Lśniącego, który najwidoczniej usłyszał, że jego asystent wrócił do legowiska.
- Hm? - Sokolik wydał z siebie dźwięk zaskoczenia, słysząc słowa dawnego mentora. - Wiesz o co mu chodzi? - kocur skierował się w stronę Kózki.
- No... tak, bo jest taka sprawa. - zaczął brat Barana, a gdy zobaczył zachęcający do mówienia gest Sokolego Skrzydła, dokończył swoją wypowiedź: - Jak się robi kocięta?
W czasie jednego uderzenia serca Sokole Skrzydło otworzył szerzej oczy i zaczął zachowywać się coraz bardziej nerwowo.
- No w-wiesz... ehh... dobra, masz już 13 księżyców, ktoś w końcu musiałby ci o tym opowiedzieć... - zaczął Sokolik, usadawiając się obok liliowego bicolora.
- Ekhem... Eee... No to ten... - kocur zakaszlał, po czym próbował jakoś się zabrać za ten temat. - Kiedy mama kot i tata kot tak mocno się kochają, robią... eh, Klanie Gwiazdy, dopomóż. K-kozia Łapo, nie m-mogłeś sobie wybrać kogoś innego do tej rozmowy?
- Nie niestety niezbyt... - mruknął Kózka, nieco zakłopotany. Sokole Skrzydło wziął kolejny głęboki, nawet bardzo głęboki oddech. - A o czym my tu? A tak, tak. Kiedy mama kot i tata kot... k-kochają się bardzo mocno, k-kocur wkłada... to co tam ma pod ogonem... n-no w kotkę... F U J. I to ma być niby p-przyjemne czy coś takiego... No i to tak się robi w związkach i z tego się rodzą małe kociaki po jakimś czasie. D-dobra, zadowolony? I nie pytaj mnie więcej o takie rzeczy, bo naśle na ciebie Lśniącego. - i Sokole Skrzydło odszedł pośpiesznym krokiem, by upewnić się, że Koza nie zapyta go o coś więcej.
...
No nie tego się Kozia Łapa spodziewał.
Mama Głusia bardzo kochała tatusia Zamiecia
OdpowiedzUsuńTylko nie działało to w drugą stronę
Ale wyszło.
Jak to powiedział kiedyś ktoś mądry:
Usuń"Ważne, że działa"
To było bardzo edukujące XD
OdpowiedzUsuń