- Pokaż mi teraz pozycję łowiecką - po raz pierwszy na tym treningu, odezwała się jej mentorka. Terminatorka ustawiła się w żądanej pozycji, zadowolona z siebie, że utrzymała się na własnych łapach.
- Ogon niżej! - niemal od razu zareagowała Drżący Oddech - chyba, że chcesz, żeby ofiara cię zobaczyła - młodsza zniżyła swój ogon, by ten prawie dotykał ziemi i zaczęła się posuwać w stronę obojętnej mentorki.
- Teraz byś mnie nie widziała, prawda? - nie przestając posuwać się dalej, niepewnie zapytała.
- Jeśli już tak bardzo chciałabyś mnie upolować (choć nie sądzę, bym w smaku była lepsza od soczystego królika) - starsza podniosła i otrzepała się z ziemi - to musiałabyś, po pierwsze stąpać ciszej, a nie jakby miało tu przebiec stado wściekłych psów, a po drugie - podeszła do uczennicy i położyła swoją łapę na grzbiecie kotki - obniż zad - spokojnie lecz z cwaniackim uśmieszkiem, dodała mentorka. Młoda zrobiła niezadowolone oczy, niczym z kreskówek i odsuwając się nieco od starszej, wykonała wręcz doskonałą pozycję, pamiętając o odpowiedniej wysokości "zadu" (jak to ujęła mentorka), cichym stąpaniu i ogonie przy ziemi. Zadowolona, pozwoliła sobie na mały uśmiech, spoglądając ukradkiem na mentorkę.
- Teraz trochę praktyki - zarządziła starsza - zamknij oczy
- Ale po co? - oburzyła się Cienista Łapa.
- Nie marudź, tylko zamykaj - niechętnie, acz posłusznie wykonała polecenie.
- Powąchaj powietrze - zaczęła mentorka, krążąc dookoła czarnej, która w tym momencie nie czuła się zbyt komfortowo. Nie mogła zobaczyć, gdzie aktualnie jest jej mentorka, ale czuła jej wzrok na sobie z każdej strony. Wiedziała, że w tym momencie ta analizuje jej coś w rodzaju orientacji - teraz powiedz, co czujesz - przez te myśli i skupianie się na „niebezpiecznie” krążącej mentorce, kotka nie mogła wywęszyć nawet tej wspomnianej wcześniej. Zacisnęła bardziej powieki, wzięła głęboki oddech i wyobraziła sobie całą przestrzeń przed i za sobą. Poczuła coś. Tak, niewątpliwie było to pożywienie. Cień nie odróżniała jeszcze zapachów zwierząt, ale wręcz była pewna, że jest to coś dobrego. Orientacyjnie zaczęła podążać za zapachem. Umiejętnie pokonywała przeszkody, kierując się tylko słuchem i węchem. Ignorowała krzyk mentorki, bo i sama nie skupiała się na jej słowach, a co za tym idzie, nie wiedziała jak ważną wiadomość, ta chce jej przekazać. Była coraz to bliżej, czuła to. Zaczęła słyszeć ciche bicie serca, ale nie swojego-pożywienia. Zrodził się w niej niesamowicie ogromny głód. Przyśpieszyła kroku. Szła za cichutkim biciem serca, musiała to być mysz, przecież takie małe serduszko wydaje ciche dźwięki. Jednak z każdym krokiem bicie stawało się coraz głośniejsze, a z czasem nawet młoda terminatorka straciła nadzieję, że jest to jedzenie. Jednak nie otworzyła oczu, szła nieubłaganie dalej, aż w końcu była na tyle blisko, by stwierdzić, że otworzy oczy. Momentalnie pojawiło się w nich przerażenie, złość i ogromna panika. Zdała sobie sprawę, że to nie jest jej ofiara, ale to ona nią jest. W tym momencie przetworzyła w głowie wszystkie odgłosy, które słyszała. Poskładała głos mentorki i wtedy zdała sobie sprawę, że ta chciała ją ostrzec. Cienista poczuła się okropnie.
- Jesteś głupia! Nienawidzę cię! Jak mogłaś zrobić coś takiego!? Teraz lider pomyśli, że taka przybłęda nie może być kimś więcej, nie może być częścią klanu... - kotkę zalał potok łez, a ta zaczęła łkać, kładąc się wprost przed najeżonym i pełnym żądzy krwi, borsukiem. Zasłoniła łapkami oczy, by nie patrzeć na swoją krew i żeby choć w najmniejszym stopniu nie odczuwać bólu. Myślała, że nie ma po co wracać do obozu. Zawaliła i tyle z tego będzie, teraz ją wygnają, a jej mentorka wraz z liderem zawiedli się na niej. Była porażką.
Poczuła pierwsze szarpnięcie na plecach - ciepła ciecz, przerażające dźwięki borsuka, obraz rozszarpanego brata - ugryzienie w bok - rozpacz, metaliczny zapach krwi - przewrócenie na bok i pierwsze szarpnięcie na brzuchu - krew... Nie, nie może tak być! Udowodni, że zasługuje na tytuł ucznia, nawet jak ją wygnają. Mimo bólu i licznych strug krwi wstała i morderczo spojrzała się na przeciwnika. Rzuciła się z krzykiem w jego stronę z pazurami, lecz ten bez żadnego wysiłku machnął łapą, a ta upadła z piskiem na ziemię. Przypominało jej to, jak ona polowała na owady, tylko że to teraz ona takowym była. Jest skazana na porażkę, śmierć i zjedzenie przez borsuka. Śmieszne, że skończy jak jej brat, tylko czemu wtedy borsuk jeszcze tego nie zrobił, czemu jej nie rozszarpał!? Żeby spotkał ją taki sam los? Żeby poczuła to samo, ale wtedy, gdy znajdzie sobie jako tako rodzinę? Czy to jest w porządku!? Nie jest! Ale los jest okrutny i nie liczy się z naiwnymi kotami, takimi jak ona... Gdzie jest ten klan gwiazd jak go potrzeba? Miała ochotę krzyczeć, ale słowa nie wychodziły jej z pyszczka. Leżała na pisaku wśród traw, a borsuk z pianą w pysku zbliżał się do czarnej, a ta nie mogła nic zrobić... Patrzyła z przerażeniem na wroga, który nieubłaganie brnął cały czas w kierunku kotki. W tym momencie coś przeleciało obok niej i wylądowało na borsuku, a z czasem tego czegoś było coraz więcej. Cień miała rozmazany obraz, ale mimo to po dłuższym przyglądaniu się, w tych postaciach rozpoznała koty. Koty z klanu burzy. Poczuła niejaką ulgę, że jest uratowana, ale wiedziała też, że za jej czyn spotkają ją konsekwencje. Przed jej głową stanęła Drżący Oddech, która porozumiewawczo spojrzała się na kotkę. Po chwili ruszyła pomóc dwóm innym kotom, walczącym z borsukiem. Obraz stał się zupełnie czarny.
<ktoś z kb?>
Zaklepuje, Mokry~~
OdpowiedzUsuń