Smarkał w mech, próbując pozbyć się tych strasznych wspomnień z głowy. One jednak nadal tam były, nadal żywe i krwiste. Odczuwał omamy smakowe. To mięso... na jego języku. Zwinął się ciaśniej w kulkę. To tak bolało. Jego dusza cierpiała, świadomość i całe jestestwo. A jego mentor? Miał to gdzieś. Chciał by zjadł go całego, aż do gołych kości. Na samą myśl, zemdliło go. Miał traumę i to poważną. Nie podchodził do stosu ze zwierzyną, nie tykał ani skrawka mięsa. Wyniósł się z posłaniem najdalej jak mógł od Miodunki, która kolekcjonując w swoim legowisku kości, tylko przypominała mu o tym co zrobił. Chciał umrzeć. Zniknąć z tego świata, by nie wracać w tamto miejsce i dalej nie jeść Księżyca.
Ktoś szedł. Przetarł załzawione i spuchnięte oczy łapką, zerkając na Agresta. To właśnie jego kazał mu niedawno podsłuchiwać Krwawnik.
— Hej… słyszałem o tym, co się stało. Więc pomyślałem, że to może trochę poprawić ci humor — Postawił na ziemi winniczka, którego zabrał. — Wiadomo, nic nie zastąpi tego poprzedniego, ale… może ten też będzie fajny. Akurat wybrałem takiego z grubą skorupą, więc raczej go nie zdeptasz.
Spojrzał zdziwiony na ślimaka. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego go mu przyniósł, ale przypomniał sobie, że przecież wmówił wszystkim, że stracił swoje zwierzątko, które przypadkiem zdeptał, stąd stan w jakim teraz był. Chociaż to było kłamstwo, Agrest postanowił naprawdę dać temu więcej wiary, przynosząc mu prawdziwego. Nie miał pojęcia jak zajmować się czymś tak małym, jednak z zafascynowaniem przyglądał się jego muszli.
— D-d-ziękuję — miauknął cichutko, podsuwając zwierzątko pod brzuszek. Ślimak na ten gest szybko się ukrył w swoim domku, ale po chwili, gdy zrobiło się bezpieczniej, znów wynurzył swoje rogi na zewnątrz, z ciekawością badając jego futerko. Zaśmiał się na to, a uśmiech przyozdobił mu pyszczek. Był naprawdę fajny! Miał nadzieję, że nikt go nie porwie, a zwłaszcza mentor, nie rozkaże mu go zabić. Możliwe, że wtedy naprawdę zacząłby płakać za ślimakiem, którego dopiero co dostał.
— N-nazwę go Skorupek — zadecydował. — M-miło z pana strony — dodał jeszcze nieśmiało, obserwując pełzającego po mchu ślimaka. To był pierwszy prezent jaki od kogoś dostał. Naprawdę poprawiło to mu znacznie humor. Aż zrobiło mu się głupio, że podsłuchiwał kocura. Wydawał się fajny.
<Agrest?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz