Czarne kocie leżało w kącie żłobka. Przykrywało łapami uszy. Inne kociaki niezwykle hałasowały. Jedyne, czego chciało Jaskier, to odpoczynek. Zacisnęło powieki, próbowało uchronić się od wrzasków. Czyjś krzyk był coraz bliżej nich. Zanim zdążyło zareagować, wrzeszczące stworzenie, jak kamień lecący z urwiska, przybiło ich do podłoża. Z ich pyska wydał się pisk. Z trudem wypełzło spod ciała kota. Otworzyło oczy i ujrzało burego, żółtookiego kocura. Próbowało przejść na bok, jednak boląca łapa nie pozwalała im na tę czynność.
— P-przepraszam — kocurek miauknął i przysunął się do Jaskier, a następnie otarł głową o jej łapę. — N-nie chciałem.
To było... Miłe. Nikt wcześniej im tak nie zrobił. Gdyby tylko mogło, odezwałoby się, by zrobił to jeszcze raz, ale to byłoby trudne. Co jeśli by ich wyśmiał? Co jeśli, by się zasmucił? Uczucia są ciężkie do zrozumienia.
Czarne westchnęło i uśmiechnęło się lekko do burego. Jednak on, nie był w stanie im odpowiedzieć. Kurka ciągnął go teraz za grzbiet, sycząc mu coś do ucha. Tylko nie to!
Jaskier pokiwało przecząco głową i wstało.
— Nie... — szepnęło ciężko. Nie odzywało się praktycznie w ogóle, dlatego było to tak trudne.
— Tak! — syknął pomarańczowooki i szarpnął nim mocniej.
— Tak! — syknął pomarańczowooki i szarpnął nim mocniej.
Kurka walnął żółtookiego, a ten zapiszczał. Czarne nie mogło więcej na to patrzeć. Podeszło powoli do brata i zawarczało.
— Nie sycz — burknął.
Jaskier wysunęło łapę w jego kierunku, a ten, pociągnął ich mocno za nią.
— Myślałaś, że jesteś ode mnie silniejsza? — wysyczał i popchnął siostrę w tył.
Już nigdy więcej do niego nie podejdzie. Potwór. Uderzył ich i burego. Nie wybaczy mu już nigdy. W żółtych oczach czarnego kociaka zebrały się łzy. Podeszło smutnie do kąta w żłobku i ułożyło się wygodnie. Zamknęło ślipia i otuliło łapy ogonem. Niespodziewanie, poczuło coś miękkiego. Z lekką paniką, Jaskier otworzyło oczy.
Bury kocurek ułożył się niedaleko nich. Jego futerko ocierało się o łapy czarnych.
Nieważne, że Jaskier zostało popchnięte. Uratowało najmilszego poznanego dotąd kota od męczarni. Na czarny pyszczek wpełzł lekki uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz