– Mam nadzieję, że umiesz się wspinać na drzewa, bo będziesz spał w tej dziupli, a ja na gałęzi – rozkazała Bylica, wskazując ogonem na wymienione miejsca. – A tak w ogóle to mi się nie przedstawiłeś – zauważyła, spoglądając na pieszczoszka z wyczekiwaniem. Anubis przez chwilę wahał się. Czy na pewno chciał przedstawiać się temu potworowi? Co, jeśli użyłaby jego danych do przywołania jakiegoś demona czy cokolwiek robiły takie dzikusy jak ona?
– Zwą mnie Anubis – mruknął cicho, nie spuszczając wzroku z Bylicy. Był gotowy do ucieczki, gdyby kotka zrobiła jeden nieostrożny ruch. – I umiem się wspinać! – parsknął. Mógł niemal przysiąc, że dziwaczka rzuciła mu powątpiewające spojrzenie.
– W takim razie wskakuj – zawoławszy, wskoczyła na gałąź. Czarny kocur z niepokojem przestąpił z łapy na łapę.
– Skąd mam wiedzieć, że nie zjesz mnie, kiedy będę spał? Albo, że nie sprowadzisz tych śmierdzących rybą kotów?! – burknął. Srebrna uśmiechnęła się chytrze.
– Kto wie, na co przyjdzie mi ochota.
***
Czasami Anubis wolałby wrócić do tego przerażającego spotkania z Bylicą. Może gdyby mógł przeżyć życie jeszcze raz, potrafiłby powstrzymać wyjazd swojej właścicielki i pozostawienie go z tym okropnym dwunożnym zwanym Synkiem. Gdy zachorował, nie mógł liczyć na pomoc. Nieważne ile miauczał i prosił o wyleczenie, ten demon nigdy nic nie robił.
Więc w pewnym momencie Anubis ucichł i już po raz kolejny się nie odezwał. Gdy przybyła jego Pani, zabrała go do Obcinacza, ale, pomimo wyleczenia z ogólnego osłabienia, jego głosu nie udało się uratować. Czarny kocur przez długi czas nie potrafił przeboleć tej straty i odizolował się od rodziny. Przestał wychodzić poza swoje ciepłe legowisko i całymi dniami wylegiwał się na wygodnych dywanach.
Nie chciał tak dłużej żyć. Nie mógł dłużej załamywać się nad przeszłością, której nie potrafił zmienić. Musiał wyjść i ponownie zacząć cieszyć się życiem wolnego kota – nie miało znaczenia, czy potrafił mówić, czy też nie.
Miasto i otaczające je lasy nie zmieniły się mocno od jego ostatniej wycieczki, jednak po tak długim czasie zamknięcia w czterech ścianach wydawały się dużo piękniejsze niż zazwyczaj. Anubis szedł powoli, rozkoszując się zapachem dziczy. W pewnym momencie do jego nozdrzy doszła inna, znajoma woń. Zmarszczył brwi, nie potrafiąc sobie przypomnieć, do kogo mogła ona należeć. Przez chwilę krążył między krzakami, próbując znaleźć źródło zapachu. Czy to był jeden z jego wiernych wyznawców? Może to ktoś, kto kiedyś odwiedził jego terytorium?
Zagadka szybko rozwiązała się sama – Anubis praktycznie wpadł na jej rozwiązanie i niemal natychmiast tego pożałował.
Kilka kroków przed nim stała Bylica.
< Bylico? >
wyleczony: Anubis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz