Uniósł brew, analizując jego ruch. Teoretycznie mógłby w tej chwili skoczyć mu na brzuch, zaatakować czułe miejsce. Chłodna Łapa widocznie musiał być na tyle głupi, żeby nie przemyśleć tej decyzji, lub na tyle mu ufał. Dość... Ciekawe spostrzeżenie.
— Już się rozleniwiłeś? — spytał, podchodząc do niego z szorstkim uśmiechem na pysku.
— Korzystam z ładnej pogody — zamruczał syn leniwie. — A co? Zazdrościsz? — miauknął z cynicznym uśmieszkiem.
— Nie mam czego zazdrościć — odparł wojownik beznamiętnie, siadając tuż koło niego. — Na twoim miejscu bym wstał, bo jak jakaś kotka to zobaczy, to poszarpie cię gorzej niż ja.
— Nie boje się kotek. — przewrócił się na bok, łapami dotykając łap ojca. Nadal jednak leżał i tykał mu kończyny, jak zabawkę. — Nie są groźne. Dużo gadają jak Wielka Gwiazda, ale nie są tak popaprane jak ty... mamo — uśmiechnął się.
Omen strzepnął ogonem.
— Też się ich nie boję, ale potrafią się srać o byle co, a tego nie potrzebujemy. Może powinienem zacząć mówić do ciebie ,,córko"? — prychnął. — Daj spokój, Chłodna Łapo, to naprawdę cię tak bawi?
Chłód zmarszczył gniewnie czoło na jego odpowiedź.
— Tak. Bawi. Bardzo nawet, wiesz? Aż żałuję, że nie zgodziłeś się na propozycje Wielkiej Gwiazdy. Dzień witałbym z uśmiechem na pysku — parsknął.
— Dobrze. Córko. — mruknął, wstając i ocierając się ogonem o jego brodę, gdy go wymijał.
— Czekaj, co?! — miauknął zszokowany rudy, podrywając się na łapy. — Ej, nie! Nie mów tak do mnie! — dogonił go, niezadowolony machając ogonem. — Ja nie jestem taki jak ty!
— To było nie nazywać mnie matką — wzruszył ramionami.
— Dobra. Tak chcesz się bawić? Niech ci będzie. Zostajesz od dzisiaj moją mamą i będę tak do ciebie mówił! — zadecydował syn, uśmiechając się zwycięsko do niego
— W porządku, córciu — miauknął, uśmiechając się cynicznie, chociaż strzepnął ogonem ze zirytowania.
Chłód powtórzył jego ruch.
— Osz ty... — zacisnął zęby. — To co mamusiu — zaakcentował mocno ostatnie słowo. — będziemy dzisiaj robić na treningu?
Wojownik zacisnął szczęki, jakby powstrzymywał się od zaciśnięcia ich na szyi syna.
— To co zwykle, córko. Jeśli nie będziesz grzeczna, to dostaniesz ostro po ryju.
Syn sapnął aż w szoku.
— Ale jestem grzeczny mamusiu. Przecież
robię postępy w treningu. Wiem, że jesteś ze mnie zadowolona, w końcu byłaś na ploteczkach u swojej psiapsi — miauknął z chytrym uśmieszkiem.
On starał się jednak nie pokazywać po sobie irytacji. Położył uszy. Że też gówniakowi zechciało się takich durnot.
— Nie, nie byłaś grzeczna, córko, i w każdej chwili mogę cię za to ukarać.
Zmrużył oczy, patrząc na ojca.
— A co zrobiłem, mamo kochana? — unosił brew. — Przecież sama dobrze wiesz, że tak być powinno. Nawet Wielka Gwiazda się z tym zgodziła. A słowa lidera są prawem
— Ona nawet nie jest prawowitym liderem. Córko — prychnął, wbijając wzrok w kocura. Kochana. Nagle zebrało mu się na czułości. Wcześniej się do niego w ten sposób nie zwracał.
— Jak to nie jest mamusiu? — zdziwił się młodszy. — Przecież wszyscy się jej tu słuchacie. Nawet ty — zauważył.
— To, że się "słucham" to tylko pozory. Jak nie chcesz wylecieć na zbity pysk to musisz zgrywać pozory, droga córeczko. Mam w dupie rozkazy Wielkiej, a raczej małej gwiazdy.
— Ah jak miło widzieć i słyszeć, że jednak zmieniliście zdanie. Ciesze się — głos Wielkiej Gwiazdy rozległ się obok. — No dziewczynki, witamy w naszej rodzinie!
Syn spojrzał na kotkę i na niego, po czym schował się za nim.
— To pomyłka! — miauknął do niej młodszy, mając widocznie nadzieję, że ojciec ich ocali.
Wręcz go zszokowało. Wielka Gwiazda ich podsłuchiwała? Przez ten cały czas? Nie pokazał po sobie tych emocji, odwracając się w stronę liderki.
— Jakiej rodzinie? Jestem kocurem, i zawsze byłem. Musiałaś się przesłyszeć — miauknął do kotki, specjalnie używając tylko swoich zaimków, ponieważ nie mógł przyznać, fajnie by było obserwować jak Chłód wkopuje się w stanie się kotką przez własną głupotę.
— Ale mówiliście do siebie w żeńskiej formie — miauknęła zdumiona jego tłumaczeniem. — Chyba, że twój syn, właśnie się przed tobą ujawnił, tak jak Gęsia Łapa — zasugerowała.
Osz cholera. Ale się wkopał
— Tak. To moja kochana córeczka — oblizał wargi, kątem oka rzucając triumfalne spojrzenie kocurowi
Co. Spojrzał na ojca w szoku, kręcąc głową
— Ja nie... — przerwała mu jednak rozpromieniona liderka.
— Jak się cieszę skarbie! Dobrze wybrałaś. Masz więcej oleju w głowie od ojca. To radosna nowina, idę ją ogłosić reszcie — mruknęła, po czym odeszła.
— Aaaa — pisnął Chłód, patrząc oskarżycielsko i z szokiem na ojca. — Coś ty zrobił?! Ona ci uwierzyła! Nie chcę być kotką! Weź jej powiedz prawdę! Fuj! — miauczał przerażony.
— To sam powiedz. Nie masz jaj? Już ci mówiłem, że ze mną się nie pogrywa — miauknął, uśmiechając się lekko i odchodząc. Durny komentarz liderki go zirytował, ale nie dał tego po sobie poznać.
<Chłód?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz