— Czemu niebo płacze? — spytała koteczka, bardziej do siebie, niż do kogokolwiek obecnego w żłobku. Pytaniem zainteresowała się jednak Morze, która przypatoczyła się do niej, siadając obok i obserwując razem z nią spadające kropelki. Też wysunęła łapę i nastroszyła futro, gdy takowa spadła na nią, mocząc futro kotki.
— Może jest smutne — stwierdziła, przypatrując się deszczowi błyszczącymi oczami.
— Nie wiem, ale jest cholernie zimne — parsknęła, a na samą myśl o wodzie futro stanęło jej dęba. — Ciekawe co będzie, jak będziemy uczniami. Będziemy biegać w deszczu?
— Nie brzmi tak źle. Wolę to niż skwar — wymiauczała Morze.
— W żłobku i tak jest gorąco — burknęła Lis, siadając i oplatając ogonek wokół łap. — Liczyłam, że będę mogła wyjść na dwór, ale szczęście chyba nam nie dopisuje.
— W deszczu też można się bawić — stwierdziła córka Gołębiego Puchu, wylizując jedną z własnych łap.
— A chcesz pójść ze mną na dwór? — spytała koteczka z niemałą nadzieją, że będzie mogła pobawić się z kotką na zewnątrz (w końcu nie ma lepszej zabawy niż taplanie się w kałużach błota, prawda?), jednakże Morze pokręciła tylko lekko głową, uśmiechając się pod nosem.
— Wybacz, nie czuję się na siłach. Jestem zmęczona.
— W porządku. — odparła tylko szylkretowa tonkijka i w mgnieniu oka jej oczy zwróciły się w stronę Wilczej Pogoni. — Mamo, mogę iść na dwór?
Na pysku karmicielki widniał niepewny grymas, jak gdyby zastanawiała się po jaką cholerę miałaby puszczać dzieciaka na dwór w środku ulewy. W końcu jednak pokiwała głową.
— No dobrze, niech ci będzie, ale nie siedź zbyt długo na dworze. Pójdź do wujka, on się tobą zaopiekuje. Nie chcę, żebyś przemokła.
Słowa mamy ledwo dotarły do kotki. Wystarczyło usłyszeć pozwolenie, by poderwała się z łap i w trybie natychmiastowym opuściła żłobek.
Gdy wyszła na zewnątrz zimne powietrze uderzyło ją niemal jak fala. Dziwiła się trochę, że nie musiała wybłagiwać mamy. Ale Wilcza zgadzała się niemal na wszystko (i Liskowi to wcale nie przeszkadzało).
Chociaż na początku zdawało się być nieprzyjemnie, po dłuższej chwili stwierdziła, że Morze miała rację. Deszcz był całkiem przyjemny. Nie padało też szczególnie mocno, zdążyło się uciszyć, chociaż wciąż deszcz nie dawał spokoju. Ta, zdecydowanie zgadzała się z córką Gołębiego Puchu. To lepsze niż skwar.
Na małych łapkach ruszyła wprost do legowiska medyka, gdzie powitał ją przyjemny, słodkogorzki zapach ziół. Potrząsnęła pyszczkiem i otrzepała się z wody, nawet nie zawiadamiając o swojej obecności. Podreptała dalej, w kierunku jednego z ziół, które wydało jej się szczególnie ciekawe przez przyjemny zapach.
— Co to? — spytała bezceremonialnie, sprawiając, że głowa rudego medyka skupionego na czymś zupełnie innym momentalnie zwróciła się w jej stronę.
Ziółka nie były dla niej, ale skoro już odwiedzała wujka to chciała się czegoś dowiedzieć.
<Truskaw?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz