— Dobrze się bawisz na nowym stanowisku? — spytała Róża, z którą świeża liderka spotkała się poza obozem. Zwróciła wzrok na szylkretkę, nie pokazując po sobie żadnych emocji.
— Nie o zabawę tu chodzi — odparła. patrząc się w oczy córce Wilczej Zamieci. Córce ukochanej kotki, z którą relacja zdawała się znowu sypać. — Wolałabyś Splątane Futro na miejscu lidera?
Ogon kotki drgnął nieznacznie, jakby z irytacji, podczas gdy sama szylkretka nieznacznie uniosła brwi.
— Oczywiście, że nie. — odparła. Przecież kompletnie nie o to jej chodziło — Spytałam tylko, jak ci się podoba na nowym stanowisku.
Czarna pokręciła lekko głową.
— Wybacz — miauknęła. Serce biło niezamierzenie szybko. Była już przyzwyczajona, że większość kociąt Wilczej Zamieci za nią nie przepadało. — Nie jest łatwo, ale nigdy nie oczekiwałam, że będzie. Zajęcza Gwiazda nie zdążył długo rządzić, a ja zawiodłam go jako zastępczyni. Więc myślę, że to jedyny sposób, w jaki mogłabym mu się odwdzięczyć. Dopilnować, by dyskryminacja zniknęła na zawsze.
Od środka wypełniał ją dziwny rodzaj euforii. Cieszyła się, że wpuściła Piaskową Gwiazdę do grobu. Jednocześnie w jej głowie kłębiło się wciąż dużo specyficznych emocji i zmartwień.
— Odwdzięczyć — powtórzyła Róża pusto, by zaraz potem zamilknąć na chwilę — Przepraszać powinnaś za coś innego — dodała zaraz, powoli, lekko przekrzywiając głowę na bok, patrząc nadal wprost w pysk rozmówczyni.
Czarna nie spuściła z niej wzroku. Na jej pysku nie pojawiła się żadna prosta do wyczytania emocja. Jej pysk na chwilę skierował się ku rozciągającym się przed nią równinom, nim znów spojrzała Róży w oczy.
— Wiem. — odpowiedziała. — Mogę przepraszać do woli, ale to tylko puste słowa. Jest dużo kotów, które zasługują na coś więcej niż przeprosiny. — miauknęła cicho. — Ale jest też wiele kotów, które powinny przeprosić mnie. Nie ukrywam, że skrzywdziłam dużo kotów. I gdybym zareagowała wcześniej, zamiast pochłaniać się w nienawiści i ślepej chęci zemsty na niewinnych kotach za grzechy ich pobratymców, udałoby mi się uchronić Czajkowe Zaćmienie przed Rozżarzonym Płomieniem czy Zajęczą Gwiazdę przed opętaniem. Może pomogłabym Wilczej spojrzeć na was na nowo. — mruknęła. — Prawda jest taka, że nie zrobiłam tego i pluję sobie w brodę za własne błędy, ale nigdy nie miałam w zwyczaju być gołosłowna i rzucać obietnic na wiatr, Różana Przełęczo.
Ogon szylkretki drgnął z lekka. Znów.
— Mówię o Zającu, nie całej krzywdzie klanowej — odpowiedziała spokojnie, chociaż z dobrze wyczuwalnym chłodem, który maskował zdezorientowanie przez mowę Kamień — Mówiłaś, że znasz sposób.
Czarna westchnęła. Więc to o to jej chodziło.
— Bo znałam sposób. — odpowiedziała spokojnie. — Ale nie poszedł tak, jak zaplanowałam. To... długa historia. Uznałabyś mnie za potwora, gdybym ci powiedziała, co to był za sposób?
— O tym zapewnić nie mogę. Chociaż zawsze możemy się przekonać, w końcu ta granica i tak już dawno się zatarła — Dodała po chwili, jakby lekko.
Kotka usiadła, jakby już czuła szykującą się trudną rozmowę. Albo jakby córka Wilczej miała ją znienawidzić jeszcze bardziej, chociaż nie brzmiała agresywnie. Wręcz przeciwnie.
— Nie chcę owijać w bawełnę. Więc powiem wprost - kontaktowałam się w celu pozbycia się Piaskowej Gwiazdy z Miejscem, Gdzie Brak Gwiazd. — wyznała po krótkiej ciszy. — Obiecali mi, że przywrócą życie Zajęczej Gwiazdy, jeśli zabiję Piasek w jego ciele. Ale... Nie wszystko poszło tak, jakbym to sobie wyobrażała. Piaskowa Gwiazda zniknęła, ale Zając wrócił do ciała wcześniej, niż się spodziewałam. Nie zauważyłam tego. Walczyłam dalej, wciąż myśląc, że to Piasek i... zakończenia tej historii możesz się domyśleć. — ucięła, spoglądając na szylkretową.
<Róża?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz