O oł.
Matka zaczęła uciekać przed wściekłym rojem. Tymczasem Krokus zmartwiona chwyciła leżący na ziemi plaster miodu, wiedząc, iż może się przyda. Szybko odłożyła to co zebrała pod krzak, a następnie podbiegła do matki. Ohlapała rozjuszone pszczoły błotem. Przez to te zwróciły uwagę na nią. Przerażona kotka orientując się, co zrobiła, zaczęła uciekać z wrzaskiem.
- RATUNKU! – wrzeszczała jak opętana. Matka również uciekała po polanie przed wściekłymi owadami. Przerażona Krokus skakała, turlała się, biegała, ale bzyczące istoty nie chciały się od niej ani od matki odczepić.
Chyba przydadzą im się te liście jeżyny, które Bylica zebrała…
***
Krokus nakładała na kilka pszczelich ugryzień matki medykamenty. Starsza kocica syczała z bólu, spowodowanego jadem.- Nie wiedziałam, że tam są pszczoły! Nie było tego widać! – miauczała.
- Tak, wiem, mamo – miauknęła bura, kończąc pracę. – teraz ty mi daj papkę, bo moje też mi doskwierają. Miauknęła, wskazując ogonem na własne ugryzienie. Starsza kotka zaczęła nakładać maść, jednak zatrzymała się w pewnej chwili, przyglądając uważnie jej futru. – masz kleszcza – mruknęła.
- Kleszcza? – miauknęła Krokus zaskoczona. – co to jest? – spytała.
- To taki owad. Wchodzi na futro, a potem, jak dojdzie do skóry, wpija się i wysysa krew. Jeśli mu się pozwoli, by za długo na tobie siedział, to może ci sprzedać jakąś chorobę i bombel na skórze do tego. – miauknęła starsza – nie mówiłam ci o nich?
- Nie pamiętam… - miauknęła ze skruchą cętkowana, spuszczając wzrok na ziemię.
- W takim razie będę musiała o ich istnieniu powiedzieć też Fiołkowi i reszcie…oni też pewnie nie pamiętają… - mruknęła. Następnie chwyciła mysz, po czym rozpruła sią.
- Czemu marnujesz jedzenie? – spytała zaskoczona Krokus, widząc, co robiła matka.
- Kleszcz odklei się pod wpływem mysiej żółci, więc nie marnuję jedzenia – odparła spokojnie błękitna. Następnie namoczyła mech w żółci, i przyłożyła go do futra Krokus. Smród dostał się do nosa córki Sadu, która skrzywiła się na to. Po chwili kleszcz odpadł. Następnie został wyniesiony z legowiska, i wrzucony do najbliższej kałuży.
- Gotowe – miauknęła starsza.
- Dzięki, mamo – miauknęła Krokus, ocierając się o starszą kotkę – pójdę coś upolować… - mruknęła, ruszając w stronę wyjścia z nory.
- Na pewno nie chcesz odpocząć? – zawołała za nią srebrna. – jeśli chcesz to ja mogę…
- Nie, nie trzeba, mamo – uspokoiła obawy rodzicielki młoda, wchodząc w krzewy. Po jakimś czasie dostrzegła mysz. Przypadła do ziemi, podkradła się i skoczyła, tak jak zwykle. Zabiła ofiarę, a kiedy wróciła, znów zwróciła się do matki.
- Będziemy mieć więcej mysiej żółci – miauknęła, uśmiechając się. Matka odpowiedziała jej tym samym, chichocząc.
wyleczeni: Krokus,
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz