- Mamo? Mamo! Nic ci nie jest?! – spytała spanikowana. Co ona najlepszego zrobiła!
Starsza zakaszlała, podnosząc delikatnie głowe.
- Idzie ci…niezwykle wręcz…dobrze – miauknęła błękitna, znowu kaszląc.
- Zaprowadzę cię do domu – miauknęła bura, chcąc pomóc matce. Srebrna jednak odtrąciła pomocną łapę.
- Nie, dam radę, serio – miauknęła błękitna, wstając i dysząc jednocześnie. Głos pręgowanej stał się charkotliwy z powodu uderzenia, ale chyba powoli to przemijało…chyba. – dojdę sama do…wierzby – mruknęła starsza, ruszając w stronę drzewa. – Nic mi nie jest. Muszę tylko… odpocząć…
Krokus nie była jednak pewna, czy mówiła szczerze.
- Może…powinnam bardziej nad sobą panować…na treningach… - miauknęła ciszej bura, doganiając szybko kroczącą matkę.
- Nie, kochanie. Dzięki temu widzę, jak bardzo rozwinęłaś się. – miauknęła starsza, na której pysku pojawił się ciepły uśmiech. Błękitna przeciągnęła swą łapą po czole cętkowanej, a dochodząc do policzka, zatrzymała się. Przez tą krótką chwilę Krokus oparła głowę na łapie matki, mrucząc cicho. Czuła się znowu jak ten mały kociak, bawiący się w kłodzie z rodzeństwem. Wspomnienia napłynęły do główki kotki, która przymykając oczy uśmiechnęła się lekko i słodko, rozmarzona. Po chwili jednak ciepło z policzka zniknęło, a młoda dostrzegła że matka odwraca się. Powróciła do rzeczywistości, spuszczając głowę, i idąc za starszą kocicą.
Musiała być…jeszcze lepsza. Czuła to.
Musiała być PERFEKCYJNA w tym co robi.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz