Trenowała z Trzcinową Sadzawką na polance w pobliżu obozu, gdy podszedł do nich Kurkowa Pieśń z Mopkową Łapą.
– Powinni potrenować razem. Może czegoś się od siebie nauczą. – padła propozycja.
Kminkowej Łapie niezbyt to pasowało. Wciąż była wściekła na kocura za jego głupotę. Może gdyby zauważył wcześniej, że Bezchmurnego Nieba nie ma, może udałoby im się coś zrobić, zdziałać, znaleźć go. Ale nie, miała to szczęście uczenia się z dwoma mysimi bobkami, którzy byli źli na świat i koniecznie musieli to okazywać, utrudniając innym życie!
– Mopkowa Łapa jest bardzo utalentowany, ten trening szybko się skończy. – pochwalił ucznia rudy. Wywróciła oczami; dobrze, że Fiołek uciekł, bo jego ego wywaliłoby się ponad drzewa z takim mentorem. Kto był jego mentorem? Tulipanowy Płatek? Już zapomniała, tyle czasu minęło. – Musi poćwiczyć tylko bardziej walkę z silniejszymi, ale to nie powinno być teraz problemem.
Uniosła brwi, zirytowana. Ach tak? Tak bardzo był pewny wygranej kocura? Mógł być wyższy i muskularniejszy. Ale po ataku Owocowego Lasu bardzo poprawiła się w walce; wtedy dopiero zaczynała naukę jej.
Uczniowie ustawili się naprzeciwko siebie. W momencie, gdy mentorzy dali im sygnał, Kminkowa Łapa od razu wyskoczyła do przodu, nie dając mu nawet wykonać ruchu, powalając na ziemię. Chwilę się szarpał, ale mentorzy uznali jej zwycięstwo.
– To niesprawiedliwe! Nawet nie miałem czasu zareagować. – zawył, gdy puściła go i odwróciła się bokiem, machając ogonem. Zacisnęła zęby, powstrzymując chęć zduszenia jego zawodzenia. Jakby w walce miał mieć czas, przeciwnik miał łaskawie poczekać, aż on zorientuje się co się dzieje.
Mentorzy kazali im znowu się ustawić. Tym razem dała mu pierwszemu zrobić ruch. Skoczył w górę, z brzuchem kompletnie odkrytym. Niemal westchnęła, widząc to, zniżyła się i skoczyła, głową uderzając go w podbrzusze i łapami trzymając za boki. Poturlali się, ale wciąż z nią na wierzchu.
Odczepili się od siebie i trzepnęła łapą, jakby pozbywała się z niej wody po przypadkowym zamoczeniu, patrząc z góry na złotego.
– Powinni potrenować razem. Może czegoś się od siebie nauczą. – padła propozycja.
Kminkowej Łapie niezbyt to pasowało. Wciąż była wściekła na kocura za jego głupotę. Może gdyby zauważył wcześniej, że Bezchmurnego Nieba nie ma, może udałoby im się coś zrobić, zdziałać, znaleźć go. Ale nie, miała to szczęście uczenia się z dwoma mysimi bobkami, którzy byli źli na świat i koniecznie musieli to okazywać, utrudniając innym życie!
– Mopkowa Łapa jest bardzo utalentowany, ten trening szybko się skończy. – pochwalił ucznia rudy. Wywróciła oczami; dobrze, że Fiołek uciekł, bo jego ego wywaliłoby się ponad drzewa z takim mentorem. Kto był jego mentorem? Tulipanowy Płatek? Już zapomniała, tyle czasu minęło. – Musi poćwiczyć tylko bardziej walkę z silniejszymi, ale to nie powinno być teraz problemem.
Uniosła brwi, zirytowana. Ach tak? Tak bardzo był pewny wygranej kocura? Mógł być wyższy i muskularniejszy. Ale po ataku Owocowego Lasu bardzo poprawiła się w walce; wtedy dopiero zaczynała naukę jej.
Uczniowie ustawili się naprzeciwko siebie. W momencie, gdy mentorzy dali im sygnał, Kminkowa Łapa od razu wyskoczyła do przodu, nie dając mu nawet wykonać ruchu, powalając na ziemię. Chwilę się szarpał, ale mentorzy uznali jej zwycięstwo.
– To niesprawiedliwe! Nawet nie miałem czasu zareagować. – zawył, gdy puściła go i odwróciła się bokiem, machając ogonem. Zacisnęła zęby, powstrzymując chęć zduszenia jego zawodzenia. Jakby w walce miał mieć czas, przeciwnik miał łaskawie poczekać, aż on zorientuje się co się dzieje.
Mentorzy kazali im znowu się ustawić. Tym razem dała mu pierwszemu zrobić ruch. Skoczył w górę, z brzuchem kompletnie odkrytym. Niemal westchnęła, widząc to, zniżyła się i skoczyła, głową uderzając go w podbrzusze i łapami trzymając za boki. Poturlali się, ale wciąż z nią na wierzchu.
Odczepili się od siebie i trzepnęła łapą, jakby pozbywała się z niej wody po przypadkowym zamoczeniu, patrząc z góry na złotego.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz