Pręgowany kocur obudził się, słysząc wezwanie na zebranie Klanu. Zastrzygł uchem. Poszedł, bardzo zadowolony. Na pewno zostanie teraz uczniem! W końcu!
A ten lisi bobek Rozżarzona Łapa przestanie się z niego naśmiewać. Jałowa Łapa... to brzmi wspaniale... Ah, no tak, przecież ma iść!
Wybiegł ze żłobka, myjąc na szybko sierść. Widział spojrzenie Sasankowej Łapy, dumne i podekscytowane, może nawet bardziej niż on. Piaskowa Gwiazda spojrzała na niego. Serce biło kociakowi (choć już niedługo miało się to zmienić) jak oszalałe. Niby ten dzień musiał nadejść, naszedł nawet za późno, ale po prostu nie mógł wytrzymać z podekscytowania.
– Nadszedł czas, abyś został uczniem, Jałowku. – powiedziała głośno Piaskowa Gwiazda. – Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Jałowa Łapa. Twoim mentorem będzie Miodowy Obłok. Mam nadzieję, że ona przekaże ci całą swoją wiedzę.
Teraz już Jałowa Łapa spoglądał raz na przywódcę, raz na Miodowy Obłok, która miała go szkolić przez następne kilka księżycy. Emocje były jak na grzybach.
– Miodowy Obłoku, jesteś gotowa na otrzymanie ucznia. Pokazałaś nam swoją samodzielność i odwagę. Będziesz mentorką Jałowej Łapy i mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Ja. Nie. Mogę.
Szary kocur zetknął się z rudą nosami, a później popędził do Sasankowej Łapy, Jeleniego Kopytka i Szemrzących Szuwarów. Uśmiechnął się szeroko. Rodzice pogratulowali mu, a on wchłonął to jak gąbka. Sasankowa Łapa natomiast...
– W końcu, w końcu braciak! Pójdziemy na polowanie, pokaże ci jak się poluje, będziesz w tym świetny, polubisz to, ja ci to gwarantuje! Czekałem na to tak długo, argh! – pod koniec wydał dziwny dźwięk, poprzedzający podekscytowany pisk i podskok.
Tak na prawdę, gdyby nie to że cały Klan patrzył się na niego, zachowałby się podobnie. Teraz tylko drżał, pragnąc tańczyć z radości.
– To co, pokazać ci terytorium? – usłyszał głos Miodowego Obłoku. Odwrócił się.
– Pewnie! – zamknął oczy na chwilę ucieszony.
– Mogę iść z wami? – spytał Sasankowa Łapa, który już lekko opanował emocje.
– Pewnie.
***
Jałowa Łapa powlókł nogami leniwie, wchodząc do legowiska uczniów. Był tutaj chyba pierwszy raz. Okrążał koty, odpoczywające tutaj - Zmierzchową Łapę i Pokręcony Łeb. Na Zmierzch nawet nie spojrzał - po tym co zrobiła trzymał do niej wciąż urazę. Drugą miał w nosie, ona jego też.
Padł na jedno legowisko, na którym nie czuł zapachu, nawet nie zadając sobie trudu, aby spytać czy jest wolne. Nikt nie protestował, więc chyba tak.
– Wybrałeś legowisko obok mnie. – powiedział cicho Sasankowa Łapa, kładąc się na swoim. – Wiesz, że przygotowałem ci je ja dawno, kiedy zostałem uczniem? Trochę tu leżało...
Dalej coś paplał o tym jak to ułożył, jak to powinien zmienić legowisko od razu, jak to się napracował i inne pierdoły, ale brat się go nie słuchał w zupełności. Zasypiał, zmęczony tym dniem. Nie sądził, że ich terytorium jest tak ogromne, zmachał się też gdy Sasanek pokazywał mu jakieś postawy łowieckie. Prawie złapał nornicę, ale mu uciekła. Jednakże to był jego pierwszy dzień. Mentorka też mu się trafiła nie najgorsza, chociaż podobna do Sasanka - kłapie szczękami na lewo i prawo. Nawet nie nadążał z tym o czym mówiła. A same tereny ładne, dużo królików które widział i- i!
Kocur chrapał zwinięty w kulkę na swoim legowisku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz