Widząc swojego pierwszego i jedynego ucznia, aż podniósł się do siadu. Mimo bolacych stawów, bo w końcu jego mały skarbek na to zasługiwał. Żeby go przywitano z miłością, której tak mu brakowało...
Uśmiechnął się, a widząc, że młodziak trzyma prezent, zamrugał szybko. Jego wzrok nädal był całkiem dobry jak na ten wiek!
- Czy to... Uschły jesienny liść? - Zapytał zaciekawiony starszy.
- J-ja... Tak-k. To liść... Jesienny. Suchy, bo... nie lubi być mokry - palnął bury, czując drżenie wibrysów. - Jest kolorowy.... jak... jak... nasze wspólnie spędzone treningi, c-c-co n-nie? To najbardziej kolorowa rzecz, jaką znalazłem. Gdybym przyniósł kwiaty... zachowałbym się jak... jak.. gej...
Spojrzał na niego szczerze wzruszony, ale też nieco rozbawiony.
- Jesteś taki uroczy, ale też niepewny. Kochany, mówiłem Ci, że nie ma się czego bać! - Miauknął wesoło. - Zwłaszcza, kiedy tu przychodzisz. No chodź no tu!
Zgarnął go łapą do siebie, otulając swoim pięknym, miękkim futrem.
- Ten prezent jest przepiękny! Jego kolory takie żywe, nawet jeśli usechł dawno temu! Poza tym, kwiaty są piękne. Nawet jeśli byś mi je dał, bym to docenił. Nie ma znaczenia twoja orientacja. Zresztą, geje to też koty, prawda? Po prostu kochają tę samą płeć. - Głaskał go delikatnie po boku. - Dziękuję, że o mnie pamiętasz. Wiesz jak tu cicho? Czasem wpadają moje wnuki, bo ja mam wnuki rozumiesz? Moje małe skarby, tak jak ty. Wszystkich was bardzo kocham, jesteście jak moje własne dzieci.
Mówił i mówił, nie dając nawet chwili, by Drozd mu odpowiedział. Jednak kocurowi to nie przeszkadzało. Uspokoił swoje drżenie pod czułym, delikatnym dotykiem starszego byłego wojownika. Wyrównał oddech, nawet chyba zaczął się odprężać. Barwinek między słowami mruczał, by go dalej uspokajać.
Podczas treningu też tak robił. Bardzo często po prostu siedzieli, wtuleni w siebie. Barwinek mruczał wtedy, mówił do kocurka, że wszystko w porządku, że on zabierze cały jego strach. To było prawdą. Czarny, gdyby mógł, uchylił by dla niego świat. Całe zło zabrał, byle tylko się uśmiechał częściej... W końcu zasługiwał. Nie miał łatwo w życiu, a tyle jeszcze przed nim. Nie to co Barwinek. On już raczej szykował się na tamtą stronę... Ale! Póki miał czas, chciał spędzać go z bliskimi. W końcu nie miał już obowiązków, mógł przeznaczyć cały dzień dla wnuków, bądź córki. Albo po prostu wylegiwać się w cieple, spokoju.
- Jeśli chcesz to możemy razem pozbierać kwiaty i dać je komuś, komu będziesz chciał - zaproponował. - Wpadł Ci ktoś w oko, hm? No powiedz dziadkowi Barwinkooowi. Jestem idealnym przechowywaczem sekretów, naprawdę!
Zaśmiał się serdecznie, liżąc kocura po głowie. Cieszył się, że miał okazję go wyszkolić.
- Jesteś mym pierwszym i jedynym uczniem. Zajmujesz specjalne miejsce w moim sercu - mruknął, gdy tak lizał jego głowę. Był szczery w stu procentach, zresztą, nie miał powodu, by kłamać. Nie lubił tego robić, czuł się wtedy taki... Ciężki. Jakby obciążony tym faktem.
- To jak? Idziemy na spacer? - Zapytał pogodnie.
<Drozd? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz