Patrzyła w zielone ślepia bez cienia współczucia.
- Zabiłaś ją. Im szybciej przyjmiesz to do wiadomości, tym lepiej.
- Broniłam się - błysnęły obnażone kły. - I powoli zaczynam tego żałować. Trzeba było cię tam zostawić. - Słowa uderzające jak pazury. Pustka.
- Trzeba było - jej chłodny ton był tylko pozorem. - Nikt ci nie kazał mnie ratować.
Niebieski ogon zafurkotał w powietrzu, gdy odwróciła się na pięcie i wybiegła z legowiska. Powinna poczuć ulgę, ale nic takiego nie nadeszło. Zamknęła ślepia. Oddech drżał w jej piersi. Wszystko krzyczało, że powinna biec, ale ona nie posłuchała. Nie miała w zwyczaju ulegać własnemu ciału.
Nigdy wcześniej nie występowało przeciwko niej w taki sposób.
Zacisnęła ślepia. Wyrównała oddech, tak jak setki razy wcześniej. Rozluźniła mięśnie. Dla każdego, kto teraz na nią spojrzał, była śpiącym spokojnie kotem.
Wewnątrz niej były tylko gruzy. Ruiny tego, kim kiedyś była. Strzępy samokontroli, skrawki racjonalności. Szalejący pożar emocji, których nie znała.
Przegrała.
Straciła zdrowie. Pozycję. Szacunek.
Straciła kontrolę.
Stała wśród ruin, nie wiedząc, czy powinna zetrzeć ich resztki w pył czy odejść, pozwalając by pochłonął je czas. Czy zostać i odbudować wszystko, co straciła.
To nie było tak, że nie czuła emocji. Towarzyszyły jej od zawsze, tak jak każdemu innemu kotu. Czuła zadowolenie po dobrym posiłku. Przyjemne mrowienie moment przed skokiem w stronę ofiary. Frustrację, gdy obserwowała nielogiczność działań kolejnych mysich móżdżków. Cień podziwu, kiedy spoglądała w stronę Jastrzębiego Podmuchu.
Były tam. Subtelne sygnały, które zawsze mogła zignorować. Nienarzucające się. Proste. Nie przesłaniające jej logicznego umysłu.
Zupełnie różne od tych, które towarzyszyły jej teraz.
Nigdy nie miała potrzeby analizowania swoich uczuć. Nie musiała ich rozumieć, porządkować ani poddawać się im. Zamykała je w odległej części umysłu i zapomniała o nich.
Nie rozumiała tego, co się z nią działo. Targających nią impulsów. Swojego zachowania. Podejmowanych przez siebie decyzji.
Nikt nie nauczył jej nazywać tego, co czuła.
Była wściekła. Potrzebowała spokoju. Powrotu do jasnych zasad i przejrzystych odczuć.
Rozpaczliwie potrzebowała poczucia, że wciąż kontroluje choć odrobinę własnego życia.
Dlatego wybrała ucieczkę. Uciekła w głąb własnego umysłu, udając że nie istnieje nic poza nim.
Ale emocje dopadły ją nawet tam.
Jastrzębi Podmuch została złapana, gdy trzęsąc się jak w gorączce, napychała pysk piszczkami ze stosu, a później rzuciła się do ucieczki. Zatrzymana przez Świtającą Maskę krzyczała coś o niewinności, kaszlu i Wróblowej Gwieździe, dostała ataku paniki i zemdlała. Potrójny Krok, zajęty walką z czerwonym kaszlem, nie miał czasu, żeby się nią zajmować. Trafiła do legowiska wojowników i więcej nie uciekała. Nie miała jak - jej ciało i umysł trawiła gorączka.
Borsuczy Krok czuwała nad nią od kilkunastu wschodów słońca. Podawała przyniesione przez Potrójny Krok zioła. Poiła wodą. Zmieniała kompres z wilgotnego mchu.
Towarzyszyła wtedy, gdy świadomość niebieskiej odpływała, ustępując pola chorobie.
Borsuczy Krok obserwowała, jak zamknięte powieki skrywające oczy koloru piór dzwońca drgają niespokojnie. Była ciekawa, co teraz widziały.
Myślenie o niebieskiej zajmowało jej zdecydowanie zbyt wiele czasu. Gdy siedziała przy niej, zastanawiała się, o czym myśli. Gdy wychodziła, była ciekawa, jak teraz zachowuje się wojowniczka. Czy spała? Przebudziła się, by niewidzącymi ślepiami wpatrywać w sufit? A może świadomość w końcu wróciła do jej ciała?
Co powie, gdy zobaczy nad sobą pysk Borsuk?
Niebieskie łapy drgnęły, wyrywając burą z zamyślenia. Jastrzębi Podmuch odetchnęła głębiej i… uśmiechnęła się. Wymamrotała parę niezrozumiałych słów.
Zastępczyni wstała i podeszła bliżej.
Zatrzepotały powieki.
- Wiedziałam… Tylko zły sen… Jesteś… Bądź obok… Siostrzyczko…
Borsuczy Krok odwróciła się i wyszła z legowiska.
Następnego wschodu słońca Jastrzębi Podmuch doszła już do siebie.
Bura nie odwiedziła jej więcej.
- Jak się miewa Jastrzębi Podmuch?
W oczach Wróblowej Gwiazdy lśniło zmęczenie. Wiedziała, że źle sypiał, wystarczyło na niego spojrzeć.
- Dobrze - odparła, trochę zbyt zimno. - Wyzdrowiała.
- Przynajmniej ona jedna - westchnął bury. - Są kolejni chorzy. Puszczykowy Krzyk. Jastrzębi Cień.
Brat posłał jej współczujące spojrzenie. Nawet nie drgnęła jej powieka.
- Musi brakować ziół - stwierdziła.
Wróblowa Gwiazda uśmiechnął się smutno.
- Tak, Potrójny Krok przedwczoraj u mnie był. Prosił o wojowników do pomocy w zbieraniu. Odwołałem poranne patrole, żeby mieli więcej czasu.
- Dobrze - miauknęła. - Pójdę do niego.
Brat spojrzał na nią zaskoczony, ale nic nie powiedział. Nie żegnając się nawet, ruszyła do legowiska medyka.
- Pomogę zbierać zioła - miauknęła, kiedy tylko kocur znalazł się w zasięgu jej wzroku. - Czego potrzeba?
Liliowy przyjrzał jej się podejrzliwie, ale nie skomentował. Pokazał jej parę ziół, wyjaśnił gdzie ich szukać. Część z nich pamiętała z czasów, gdy opiekowała się Cętkowanym Kwiatem.
- Jak ma się Jastrzębi Cień? - miauknęła, gdy sięgał po ostatnie zioło.
- Wyliże się.
Więcej nie poruszyła tego tematu.
- Borsuczy Krok?
Bez trudu poznała pokrytą bliznami sylwetkę. Kocur wyglądał jeszcze gorzej, niż go zapamiętała. Morskie ślepia płonęły niezdrowo, pysk wykrzywiał grymas, gdzieniegdzie spod płowego futra wystawały obleczone skórą kości.
- Obiecaj mi coś.
Spojrzała w jego puste, szalone ślepia i wiedziała.
- Ostatnia przysługa. Tak jak wtedy. Obiecaj.
Powoli skinęła łbem, nie odrywając wzroku od jego oczu. Nerwowo oblizał pyszczek i uśmiechnął się krzywo.
- Obiecaj, że jeśli przestanę być sobą to mnie zabijesz.
Patrzyła w jego puste, szalone ślepia.
Skinęła głową.
- Obiecuję.
przez chwilę miałem laga, czy Iglasty Krzew jej tego nie mówi xd
OdpowiedzUsuń