Tortie jak zwykle prezentowała się schludnie. Niedawno wylizane, półdługie futerko, świetnie przylegało do chudziutkiej drobnej sylwetki. Ogon z precyzją zawinęła wokół łap. Tak wyglądała jej codzienna rutyna - siedzenie i obserwowanie, bo zabawy były zbyt dziecinne dla tej specyficznej istotki. Gdy w kociarni zawitał niebieski kocur, na oko młody uczeń, kotka jeszcze raz wylizała sobie pierś. Rozpoznała Jałową Łapę - Wielokrotnie widywała go w obozie, pracującego, polującego i trenującego, dla klanu, rzecz jasna. Albo bardziej dla jakiegoś procentu klanu? Dla rudych kotów, takich jak ona sama? Wiśnia nie chciała się nad tym zastanawiać. Gdy tylko kocur ułożył u jej łap zająca, ta spojrzała mu w oczy. Bystry błysk w jej oczach odbił się również w ślepiach Jałowej Łapy. Kotka miała tendencję do oceniania innych po pierwszym wejrzeniu. Wszystkich traktowała z dystansem, nie lubiła także zbytecznego towarzystwa, jednak niektóre osobowości były dość ciekawe na pierwszy rzut oka. O tym kocie zdołała już wiele się nasłuchać. Ile razy kotka już podchwyciła, gdy członkowie klanu rozmawiali o jego perfidnej próbie "ucieczki"?
Kocur wyjąkał coś na wzór przywitania, a ta popatrzyła się na niego szorstkim wzrokiem. Widząc jego ślepia, jak w transie patrzące się w jeden punkt, jaki stanowiła ona sama, już wiedziała, z jakim typem ma do czynienia.
- Mogło trafić się gorsze towarzystwo. - Powiedziała zimno, nie przestając obmierzać go swoim przenikliwym spojrzeniem. Przeniosła wzrok na chwilę na zwierzynę, jaką przyniósł jej uczeń. No, musiała przyznać, że była dość kusząca. Ciekawość wzięła górę. - Zgaduję, że na zewnątrz obozu musi być wiele do roboty.
Jałowa Łapa zrozumiał, że kotka oczekuje od niego czegoś więcej. Podjął się dyskusji.
- Jest mnóstwo zwierzyny do polowania. Ptaki, króliki i tego typu - Powiedział. - Może masz ulubioną zwierzynę?
- Nie widzę powodu, dla którego miałabym ci to mówić. - Odparła oschle, pilnując swojego języka. Niebieski zaczynał ją powoli denerwować, niemniej kotka nie była furiatką ani prowokatorką. Potrafiła ukrywać swoje emocje i zamierzała z tego korzystać.
- W takim razie mam na ciebie focha do końca życia. - Podjął uczeń, ale Wiśnię to nie poruszyło.
- Możesz iść. - Odparła kotka krótko. Wiśnia nie miała w zwyczaju się rozwodzić i w żadnym wypadku nie chciała tego robić. Zbyteczne dialogi jedynie zapychały czas, który spędzić można bardziej ambitnie.
Może duma Jałowej Łapy ucierpiała, był wyczulony na punkcie swoich fochów i chciał je wyróżnić, albo po prostu górę wzięła leniwość, jednak ni kroku z kociarni nie ruszył. Szylkretka uniosła brew.
- Zające są przereklamowane. - Powiedziała w końcu. - Nie pogardziłabym tłustym drozdem.
Uczeń natychmiast się wyprostował, jakby foch przeminął niczym chmura burzowa.
- Koniec focha - Obwieścił. Jego wzrok był nieodgadniony. Trochę oceniający? Patrzył się na nią, jakby odgadywał jej gesty i wyrabiał sobie na jej temat zdanie. Specyficzna, nietowarzyska, małomówna, nieco szorstka i chłodna - tak ona sama by siebie określiła. W głowie kocura musiało to wyglądać pewnie inaczej.
Cisza. Utrzymywała się dość długo, bo kotka nie miała chęci do rozmowy, a Jałowa Łapa również nic nie mówił. Szylkretka zaczęła konsumować zająca z każdym kolejnym kęsem coraz mniej zwracając uwagę na otoczenie. Jadła z precyzją i gracją, nie chciała upaprać się w towarzystwie innego kota. Powoli odrywała małe kawałeczki i długo przełykała.
- Czemu starasz się nawet w jedzeniu? - Zapytał Jałowa Łapa.
- Staram się nie mieć opóźnionego mianowania. - Odparła chłodno i wymownie, czekając na reakcję kocura. Uczeń połknął wstyd, ale kotka nie była pewna, co dokładnie czuł. Nie mniej, cieszyła się, że być może trafiła w czuły punkt. Jałowa Łapa otworzył pysk powtórnie, zamierzając się odezwać. Kotka nie wiedziała, co niebieski ma do powiedzenia.
<Jałowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz