- No.... No odbijaj ten trawnik! Brawo! Brawo! Jesteście godni mojego wzroku! Zdolni Dwunożni! - miauczał Papież, oglądając w srebrnym pudle biegających ludzi, odbijających ogromnymi ogonami piłeczkę. Niebieski raz za razem obracał głowę to w prawo, to w lewo, ponieważ TA PIŁECZKA była magnetyzująca.
Te ruchy, obrót kuli. Wszystko sprawiało, że kocur zmieniał się w malusiego kociaka o pragnął zrobić pat pat piłce i rozpocząć gonitwę za okrągłym przedmiotem.
- Jestem tak wspaniały! Dajcie mi piłkę! Proszę, proszę, proszę, w imieniu mojego mrau mrau Pana! - miauknął głośno Papież.
Zgrabnym ruchem wskoczył na stolik, na którym Dwunogi postawiły jakieś brzydkie kwiaty. Stanął na tylnych łapach, by przednimi oprzeć się o szklaną powierzchnię.
- Czemu jesteście płascy?! Umarliście?! JANIE PAWLE, OŻYW ICH - powiedział, odwracając głowę w kierunku Polaka, unoszącego dłoń w geście katolickiego błogosławieństwa. - O! Zaczęli odbijać piłkę! Dzięki ci, Panie!
Następne minuty spędził na próbie złapania piłki tenisowej. Oczy biegały mu po pikselowym korcie, łapy raz po raz uderzały w tor poruszania się kuli. Kręcił głową jak w transie, chciał tylko zdobyć piłkę. Ruszające się przedmioty są takie wspaniałe. Przykuwają wzrok, przyspieszając bicie serca.
Okrągłe słońce pojawiło się w środku rozrywki, kort zniknął pod głosem: "Przerwa na reklamy".
- Nie! Nie wyrażam zgody! Macie włączyć ludziów... Ludzi z powrotem! Oddajcie mi moją, MOJĄ piłeczkę! Piłkę, piłeczkę, piłuchnę. - Papież zrobił ultra słodkie oczka w kierunku ekranu. W odpowiedzi uzyskał tylko reklamę rabatu sześciopaku piwa w pobliskim sklepie sieciowym.
Zauważył drącego mordę kota za oknem. Spojrzał na jegomościa, z piękną, błyszczącą obróżką. Przekrzywił głowę, zastanawiając się nad dokładnym powodem wzburzonego miauknięcia nowego.
Wyszedł na dwór za pomocą klapki w drzwiach, cudu techniki. W starej jamie Dwunogi nie zrobiły mu takiego czegoś i wymykał się z czterech ścian za pomocą okna. Wysłuchiwał potem masy narzekań opiekunów odnośnie chorób, zabijania wymierających gatunków ptaków i tak dalej, ale... Czuł się wolny na dworze. Ile można siedzieć bez jedzenia w domu? Krótko!
- Eeeee.... Hej? - przywitał się z wystawiającym ku niemu język rudzielcowi. - Ładny... jęzor... taki... różowy.. ja chyba też taki mam. Zobacz! - dodał, chcąc przełamać pierwsze lody.
Wysunął z pyska najbardziej ruchliwy mięsień ciała i wykręcił nim kilka kółek, aby zademonstrować całą piękność własnego wnętrza przybyszowi. Rudzielec skrzywił się dziwnie.
- Ej, nie przesadzaj. Sam mi pokazałeś język, więc... Eeeee... - zawahał się niebieski. Nie znał towarzysza, więc nie do końca wyczuwał charakter jegomościa. Janie Pawle II, dodaj mi swojej mocy, bym mógł głosić chwałę kremówek! - Oko za oko, język za język - skomentował, wypinając pręgowaną pierś w zadumie. - Jak się zwiesz? Jam jest Papież, najbardziej szanowany kaznodzieja okolicy. Kaznodzieja to taki fajny ziomek, głoszący kazania. A ty to kto? I czemu chwalisz się językiem? Jesteś językologiem? A może Obcinaczem w kociej formie?
Te ruchy, obrót kuli. Wszystko sprawiało, że kocur zmieniał się w malusiego kociaka o pragnął zrobić pat pat piłce i rozpocząć gonitwę za okrągłym przedmiotem.
- Jestem tak wspaniały! Dajcie mi piłkę! Proszę, proszę, proszę, w imieniu mojego mrau mrau Pana! - miauknął głośno Papież.
Zgrabnym ruchem wskoczył na stolik, na którym Dwunogi postawiły jakieś brzydkie kwiaty. Stanął na tylnych łapach, by przednimi oprzeć się o szklaną powierzchnię.
- Czemu jesteście płascy?! Umarliście?! JANIE PAWLE, OŻYW ICH - powiedział, odwracając głowę w kierunku Polaka, unoszącego dłoń w geście katolickiego błogosławieństwa. - O! Zaczęli odbijać piłkę! Dzięki ci, Panie!
Następne minuty spędził na próbie złapania piłki tenisowej. Oczy biegały mu po pikselowym korcie, łapy raz po raz uderzały w tor poruszania się kuli. Kręcił głową jak w transie, chciał tylko zdobyć piłkę. Ruszające się przedmioty są takie wspaniałe. Przykuwają wzrok, przyspieszając bicie serca.
Okrągłe słońce pojawiło się w środku rozrywki, kort zniknął pod głosem: "Przerwa na reklamy".
- Nie! Nie wyrażam zgody! Macie włączyć ludziów... Ludzi z powrotem! Oddajcie mi moją, MOJĄ piłeczkę! Piłkę, piłeczkę, piłuchnę. - Papież zrobił ultra słodkie oczka w kierunku ekranu. W odpowiedzi uzyskał tylko reklamę rabatu sześciopaku piwa w pobliskim sklepie sieciowym.
Zauważył drącego mordę kota za oknem. Spojrzał na jegomościa, z piękną, błyszczącą obróżką. Przekrzywił głowę, zastanawiając się nad dokładnym powodem wzburzonego miauknięcia nowego.
Wyszedł na dwór za pomocą klapki w drzwiach, cudu techniki. W starej jamie Dwunogi nie zrobiły mu takiego czegoś i wymykał się z czterech ścian za pomocą okna. Wysłuchiwał potem masy narzekań opiekunów odnośnie chorób, zabijania wymierających gatunków ptaków i tak dalej, ale... Czuł się wolny na dworze. Ile można siedzieć bez jedzenia w domu? Krótko!
- Eeeee.... Hej? - przywitał się z wystawiającym ku niemu język rudzielcowi. - Ładny... jęzor... taki... różowy.. ja chyba też taki mam. Zobacz! - dodał, chcąc przełamać pierwsze lody.
Wysunął z pyska najbardziej ruchliwy mięsień ciała i wykręcił nim kilka kółek, aby zademonstrować całą piękność własnego wnętrza przybyszowi. Rudzielec skrzywił się dziwnie.
- Ej, nie przesadzaj. Sam mi pokazałeś język, więc... Eeeee... - zawahał się niebieski. Nie znał towarzysza, więc nie do końca wyczuwał charakter jegomościa. Janie Pawle II, dodaj mi swojej mocy, bym mógł głosić chwałę kremówek! - Oko za oko, język za język - skomentował, wypinając pręgowaną pierś w zadumie. - Jak się zwiesz? Jam jest Papież, najbardziej szanowany kaznodzieja okolicy. Kaznodzieja to taki fajny ziomek, głoszący kazania. A ty to kto? I czemu chwalisz się językiem? Jesteś językologiem? A może Obcinaczem w kociej formie?
<Felix?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz