Słuchał byłego ucznia z zapałem, uśmiechając się. Coś nie spodobało mu się w zachowaniu Wróbla, jakby kocur przez ćwierć uderzenia serca nie był pewny tego, co mówi. Leszczynek przystanął na chwilę, zamyślony. Z jedne strony nie chciał się narzucać, przecież tyle czasu go nie było... Z drugiej jednak chciał, aby Wróbel miał poczucie, że może mu powiedzieć o wszystkim co go trapi. Uznał jednak, że na ten moment lepiej nie poruszać tej kwestii.
— Mówiłeś, że dużo wędrowałeś. Poznałeś kogoś ciekawego?
Strzepnął uchem, zastanawiając się, jak ma odpowiedzieć, by uniknąć pytań o owocowy las. Właściwie... zawsze mógł powiedzieć, że te koty były po prostu włóczęgami.
— Tak, poznałem bardzo ciekawe koty — zamruczał z uśmiechem w odpowiedzi — Im więcej księżyców byłem poza domem, tym mniej bałem się odkrywać to, co nieznane. Sporo się też nauczyłem. O życiu, o ziołach, o innych kotach — odparł, przyglądając się niebu, które przebijało się przez bujne korony drzew.
* * *
Biegł przed siebie niemalże na oślep a gałązki uderzały go w pysk, raniąc przy tym delikatny nos. Obóz klanu wilka był co raz bliżej, słyszał gwar dochodzący z tętniącego życiem schronienia wilczaków. Łapy piekły go tak, jakby chodził po ogniu. Leszczynek nie bardzo rozumiał, co się dookoła dzieje, jego umysł skupił się tylko na jednym zadaniu.
Łzy płynęły po ognistych policzkach, mocząc mu futerko.Cicha, która nastała zaraz po tym, jak wpadł do obozu zabolała go bardziej niż się spodziewał, przerażonymi i załzawionymi ślepiami rozglądał się, szukając tego jednego, konkretnego kota. Łapy mu drżały, jakby trzymały na sobie cały ciężar świata, zaś one same były tylko cienkimi gałązkami.
Ktoś wyszedł z tłumu, prosto w jego stronę.
Leszczynowa Bryza zdusił pisk w środku.
Przystąpił z łapy na łapę, próbując myśleć logicznie.
Gdzie o tej porze mógłby być Wróbel?
Coś tchnęło go, powodując nieprzyjemny ból. Rudzielec rzucił się biegiem do legowiska lidera, potykając się po drodze o wystający korzeń. Brudny od kurzu, z liśćmi oraz gałązkami powtykanymi w futro wpadł do środka, stawiając ich przywódcę na równe łapy.
— Ja... — stęknął, gdy bury wlepił w niego zdziwione, błękitne ślepia. Kolejne łzy spływały mu po policzkach, zaś szloch uniemożliwiał wysłowienie się — J-ja... T-tata... O-o-on-n... — szeptał, próbując wybić obraz martwego ojca z głowy. Nie potrafił wydusić z siebie tego słowa, zrozpaczony nie chciał przyznać, że liliowy kocur odszedł. Że poszedł polować z klanem gwiazdy.
— Spokojnie, powiedz mi co się stało — drgnął, gdy poczuł łapę byłego ucznia na swoim barku. Zacisnął ślepia, zaciskając zęby.
— Iglasty Krzew... n-nie ż-żyje... — szepnął, próbując ponownie nie wybuchnąć szlochem.
Ktoś wyszedł z tłumu, prosto w jego stronę.
Leszczynowa Bryza zdusił pisk w środku.
Przystąpił z łapy na łapę, próbując myśleć logicznie.
Gdzie o tej porze mógłby być Wróbel?
Coś tchnęło go, powodując nieprzyjemny ból. Rudzielec rzucił się biegiem do legowiska lidera, potykając się po drodze o wystający korzeń. Brudny od kurzu, z liśćmi oraz gałązkami powtykanymi w futro wpadł do środka, stawiając ich przywódcę na równe łapy.
— Ja... — stęknął, gdy bury wlepił w niego zdziwione, błękitne ślepia. Kolejne łzy spływały mu po policzkach, zaś szloch uniemożliwiał wysłowienie się — J-ja... T-tata... O-o-on-n... — szeptał, próbując wybić obraz martwego ojca z głowy. Nie potrafił wydusić z siebie tego słowa, zrozpaczony nie chciał przyznać, że liliowy kocur odszedł. Że poszedł polować z klanem gwiazdy.
— Spokojnie, powiedz mi co się stało — drgnął, gdy poczuł łapę byłego ucznia na swoim barku. Zacisnął ślepia, zaciskając zęby.
— Iglasty Krzew... n-nie ż-żyje... — szepnął, próbując ponownie nie wybuchnąć szlochem.
< Wróbel? były mentor ci beczy >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz