- Ach... - Wróblowa Gwiazda zaśmiał się, zmieszany. - Kiedyś jak rozmawiałem z twoim bratem, powiedział mi, że… Czujesz do Płomień coś więcej.
Przez całą ich rozmowę kołysała się z boku na bok, jednak na jego słowa stanęła w miejscu jak wryta. Momentalnie nastroszyła jej się sierść na ogonie i cicho fuknęła pod nosem, kierując gniewne spojrzenie w kompletnie nieznanym jej kierunku. Gdziekolwiek teraz nie znajdował się Jastrząb, miała ochotę powiesić go na pobliskiej gałęzi, a potem rzucić jego ciało na pożarcie wygłodniałym lisom.W głowie wręcz tworzyła jej się lista wszystkich pomysłów na to, co mogłaby mu zrobić.
Spięła się i ponownie skierowała swój wzrok na rozmówcę, by choć na moment skupić się na dyskusji, a nie zemście na pewnym osobniku. Wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić i nie wybuchnąć gniewem. Efekt był przeciwny od zamierzonego, bo tylko bardziej spotęgowała się jej złość.
- Kłamał - burknęła, napinając się mocniej ze zdenerwowania. - Bezczelny, mysi bobek kłamał.
Widziała, jak lider marszczy pysk ze zdziwienia. Nie skomentował tego, co powiedziała, bo sam musiał zdawać sobie sprawę, że uparta kocica nie przyzna się do tego wprost.
- Skało, ja naprawdę nie mam nic do tego, kogo kochasz, tylko proszę cię, byś podeszła do tego tematu rozsądniej. Po prostu uważaj na to, kim się otaczasz - ledwo to powiedział, a z jej gardła wydobył się krótki i niski warkot. Czuła, że jakkolwiek nie zaprzeczy, i tak wujek będzie pewny tego, co usłyszał od jej brata. Chęć wykręcenia mu łba wzrosła.
- Proszę, przestań. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest Płomień. Tak, tak, wiem, ma wady, widzę je. Nie podoba mi się, że czasami wykorzystuję innych by zrobili coś za nią, ale ja ją jeszcze naprawię! - miauknęła z zawziętością, jakby składała obietnicę i ceną za jej niedotrzymanie miałoby być życie. - Nie biorę przykładu z jej złych zachowań. Naprawdę uważam, że wysługiwanie się innymi jest paskudne. Prawdziwi wojownicy potrafią zrobić wszystko sami! - mówiąc to, delikatnie się uśmiechnęła. - No... może tylko czasami potrzebują pomocy innych. Dobrowolnej - doprecyzowała.
Przez chwilę trwali w milczeniu. Prawdopodobnie chwilowe opanowanie czarnej zamurowało Wróbla.
- Także... - odezwała się ponownie, chcąc oficjalnie zakończyć tę rozmowę. - Będę na siebie uważać, z kimkolwiek w bliższe relacje bym nie wchodziła. Poza tym, serio? Płonąca Waśń jest wyższej ligi, nie spojrzała by na mnie w bardziej romantyczny sposób - mruknęła, lekko rozbawiona, po czym odeszła.
Sama nie wiedziała, co czuła do tej krzykliwej szylkretki. Podziwiała ją, a o miłości nigdy nie myślała, więc nie zastanawiała się nigdy nad swoimi kandydatami na potencjalnych partnerów. Chciała dbać o swoją siłę, a nie zajmować się bliskimi, lub co gorsza - mieć kociaki i być uwięzioną na parę księżyców w tym ciasnym żłobku.
Potrząsnęła głową, odpychając od siebie tego typu myśli. Teraz musiała znaleźć brata i sprać mu zadek za rozpowiadanie fałszywych plotek na jej temat.
Przez całą ich rozmowę kołysała się z boku na bok, jednak na jego słowa stanęła w miejscu jak wryta. Momentalnie nastroszyła jej się sierść na ogonie i cicho fuknęła pod nosem, kierując gniewne spojrzenie w kompletnie nieznanym jej kierunku. Gdziekolwiek teraz nie znajdował się Jastrząb, miała ochotę powiesić go na pobliskiej gałęzi, a potem rzucić jego ciało na pożarcie wygłodniałym lisom.W głowie wręcz tworzyła jej się lista wszystkich pomysłów na to, co mogłaby mu zrobić.
Spięła się i ponownie skierowała swój wzrok na rozmówcę, by choć na moment skupić się na dyskusji, a nie zemście na pewnym osobniku. Wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić i nie wybuchnąć gniewem. Efekt był przeciwny od zamierzonego, bo tylko bardziej spotęgowała się jej złość.
- Kłamał - burknęła, napinając się mocniej ze zdenerwowania. - Bezczelny, mysi bobek kłamał.
Widziała, jak lider marszczy pysk ze zdziwienia. Nie skomentował tego, co powiedziała, bo sam musiał zdawać sobie sprawę, że uparta kocica nie przyzna się do tego wprost.
- Skało, ja naprawdę nie mam nic do tego, kogo kochasz, tylko proszę cię, byś podeszła do tego tematu rozsądniej. Po prostu uważaj na to, kim się otaczasz - ledwo to powiedział, a z jej gardła wydobył się krótki i niski warkot. Czuła, że jakkolwiek nie zaprzeczy, i tak wujek będzie pewny tego, co usłyszał od jej brata. Chęć wykręcenia mu łba wzrosła.
- Proszę, przestań. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest Płomień. Tak, tak, wiem, ma wady, widzę je. Nie podoba mi się, że czasami wykorzystuję innych by zrobili coś za nią, ale ja ją jeszcze naprawię! - miauknęła z zawziętością, jakby składała obietnicę i ceną za jej niedotrzymanie miałoby być życie. - Nie biorę przykładu z jej złych zachowań. Naprawdę uważam, że wysługiwanie się innymi jest paskudne. Prawdziwi wojownicy potrafią zrobić wszystko sami! - mówiąc to, delikatnie się uśmiechnęła. - No... może tylko czasami potrzebują pomocy innych. Dobrowolnej - doprecyzowała.
Przez chwilę trwali w milczeniu. Prawdopodobnie chwilowe opanowanie czarnej zamurowało Wróbla.
- Także... - odezwała się ponownie, chcąc oficjalnie zakończyć tę rozmowę. - Będę na siebie uważać, z kimkolwiek w bliższe relacje bym nie wchodziła. Poza tym, serio? Płonąca Waśń jest wyższej ligi, nie spojrzała by na mnie w bardziej romantyczny sposób - mruknęła, lekko rozbawiona, po czym odeszła.
Sama nie wiedziała, co czuła do tej krzykliwej szylkretki. Podziwiała ją, a o miłości nigdy nie myślała, więc nie zastanawiała się nigdy nad swoimi kandydatami na potencjalnych partnerów. Chciała dbać o swoją siłę, a nie zajmować się bliskimi, lub co gorsza - mieć kociaki i być uwięzioną na parę księżyców w tym ciasnym żłobku.
Potrząsnęła głową, odpychając od siebie tego typu myśli. Teraz musiała znaleźć brata i sprać mu zadek za rozpowiadanie fałszywych plotek na jej temat.
***
Nie potrafiła się cieszyć ze zwycięstwa nad przebytą chorobą, kiedy dookoła wciąż działo się tyle dziwnych rzeczy. Nie wspominając już o tym, iż pandemia czerwonego kaszlu dopadła ich klan po dosyć krwistym zgromadzeniu.
A ostatnie spotkanie nie miało wcale lepszego zakończenia. I choć w życiu wymieniła może kilka zdań z Lodowatą Łapą, tak widok stojącej w płomieniach kotki lekko nią wstrząsnął. Była zbyt słabą namiastką na wojownika, więc Gwiezdni postanowili jej się pozbyć? Wzdrygnęła się i przeleciała wzrokiem po aktualnie przebywających w obozie kotach. Atmosfera ostatnimi czasy była dosyć napięta. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę może się stać, toteż każdy spodziewał się najgorsze.
Dostrzegła wujka. Stał lekko zgarbiony, a na jego pysku dało się odnaleźć zmęczenie. W tym momencie Skalny Szczyt była dosyć wyrozumiała, bo zdawała sobie sprawę z masy obowiązków na jego barkach i troską o pobratymców.
Podeszła do niego pewnym krokiem i lekko uderzyła go w bok.
- Hej, hej! Jak tam? Starość nie radość, co nie? Życie leci, a ty się pewnie teraz nieustannie wszystkim zadręczasz - stwierdziła, obchodząc go dookoła. - Znajdziesz dla mnie chwilę czasu i pójdziemy na jakieś polowanie? Musisz wiedzieć, jak jedna z najlepszych wojowniczek twojego klanu świetnie poluje! Jestem pewna, że nie widziałeś mnie w akcji, a ja jestem super łowcą i żadna zwierzyna mi nie ucieknie - dodała, nie przestając się szczerzyć.
Ostatnio dookoła niej było zbyt wielu smutnych osobników, więc nadszedł czas, by to zmienić.
<Wróblu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz