Cóż, kara nie była najprzyjemniejszą rzeczą, jednak naturalna arogancja kotki ani trochę nie wyparowała. Całą siłą starała się łazić z podniesioną wysoko brodą mimo ujmy na honorze, aby zadbać o swoją reputację w Klanie. Nie miała zamiaru wyjść na lękliwą istotkę. Nie była Wilczą Łapą czy Zwęglonym Futrem, by zatapiać się w własnych troskach. W każdej chwili starała się znaleźć czas na pokazanie swojej dumy - dobrze zdawała sobie sprawę, że jej naturalna arogancja jest zgubna. Niemniej nie zamierzała tego zmieniać, bo bała się odrzucenia. Najbardziej na świecie zależało jej na zdaniu innych, dlatego sprawiała wrażenie silnej i niezłomnej, jak zawsze, choć w środku odczuwała specyficzne emocje. To powoduje, jak bardzo lubi uciekać się do złośliwości.
O samym świcie zajrzała do starszyzny, by zmienić mech. Poszło jej znacznie szybciej, niż gdyby miała się jeszcze męczyć z usuwaniem wilgoci. Po skończonej pracy w legowisku starszyzny wyszła, idąc pewnym krokiem do kociarni. Za nią stąpała Borówkowa Mordka. Szylkretka otworzyła pysk, a Pyskatka odwróciła się gwałtownie.
- Postaraj się przymknąć. - Warknęła cicho do Borówkowej Mordki. Musiała z nią łazić całe dnie, a jej wiecznie niezamykająca się gęba była jeszcze gorsza od Glinianego Ucha.
Przygotowała się na to, że będzie musiała znosić towarzystwo również Wilczej Łapy. Uczennica dostała karę od liderki. Musiała siedzieć w kociarni, by robić za przedmiot produkcji kociaków. No. W sumie, Pyskatka się temu nie dziwiła. Ta tchórzliwa łajza tylko do tego się nadawała.
Borówkowa Mordka została przy wejściu do żłobka, nadzorując Pyskatkę, zaś córka Świerszczowego Skoku weszła do środka. Pierwsze, co doszło do jej nozdrzy, to smród strachu. Wilcza Łapa kuliła się na legowisku w kącie, a na widok Pyskatki zakryła pysk w swoich łapach, drżąc jeszcze gorzej niż szuwary u rybojadów.
- Odsuń się - Warknęła Pyskatka w stronę Wilczej Łapy. Współkoanowiczka nie odezwała się, tylko wyjąkała coś niezrozumiałego i przywarła do ziemi jak głupia mysz. - Na pieprzony Klan Gwiazdy, nie będę tu stała jak kretynka i patrzyła na twój drżący tyłek! Ogarnij się, jesteś starsza ode mnie, a zachowujesz się jak bachor!
Wilcza Łapa ledwo stała na nogach, kiwając się z boku na bok, jakby zaraz miała zemdleć i osunęła się pod sąsiedni kąt. Pyskatce aż zrobiło się żal tego przegrywa. Ona nie mogłaby tak wiecznie uciekać przed innymi. Jej zasada była prosta - wyzwiesz ją? Pożegnasz się ze swoim ogonem.
Wnuczka Orlikowego Szeptu podeszła do legowiska, na którym przed chwilą leżała jej specyficzna towarzyszka i zaczęła zębami odrzucać suche gałązki i małe kamyczki. Gdy skończyła, odwróciła się do Wilczej Łapy.
- Słuchaj, będę najpewniej musiała spędzić tu z tobą jeszcze kilka dobrych księżyców, więc nie mam zamiaru słuchać twojego ryczenia. - Warknęła. - Gdybyś w ogóle postarała się sprawiać lepsze wrażenie, to grzałabyś się teraz w legowisku wojowników, a ja nie musiałabym tu z tobą siedzieć. Zachowujesz się żałośnie, dorośnij w końcu!
Wilcza Łapa kiwnęła gwałtownie głową i cofnęła się jeszcze bardziej mimo braku miejsca, próbując coś wygdakać. Wyszedł jej tylko dziwny żałosny jęk brzmiący jak odgłosy kopulacyjne jelenia. Pyskatka przewróciła oczami, widząc durne zachowanie Wilczej Łapy.
- Na litość Gwiezdnych, przecież nie poderżnę ci tutaj gardła. - Westchnęła z poirytowaniem. - Samo siedzenie z tobą jest upokarzające. Zachowuj się chociaż jak drapieżnik, a nie zwierzyna łowna!
Pyskatka wysilała się, by nie traktować pobłażliwie strachu Wilczej Łapy. Uczennica miała po prostu jakiś problem. Co niby jest trudnego w otworzeniu jadaczki i powiedzenia czegokolwiek?
- Rozmowna też nie jesteś - Podsumowała sarkastycznie Pyskatka. - Ciekawe, co byś zrobiła na wojnie. Położyła się przed przeciwnikiem i płakała w niebogłosy? Daj spokój, Wilcza Łapo. Jeśli ja mam poważnie wymieniać ci codziennie mech, to wolałabym wyjmować starszyźnie kleszcze z futra!
Nie miała zamiaru dawać spokoju Wilczej Łapie. Pyskatka nie mogła usiedzieć w ciszy, musiała wyrżnąć swoją frustrację i złe uczucie na kimś. Dotąd jej workiem treningowym był Gliniane Ucho albo Zwęglone Futro, ale ostatnio i z jednym, i z drugim rzadko się spotykała, więc musiała znaleźć sobie kogoś innego. Wilcza Łapa nie należała do tych kotów, które poszłyby z apelem do liderki, to Pyskatka wiedziała. Mimo to nie miała zamiaru zbyt przesadzać. Nie chciała potem tłumaczyć się przed medykiem, gdyby niedołężna uczennica dostała ataku padaczki. Chociaż ciężko było jej powstrzymać nerwy, nie chciała działać na szkodę Wilczej Łapy. To po prostu nie byłoby opłacalne. W środku Pyskatka naprawdę miała jakiekolwiek współczucie, w końcu sama odczuwała kiedyś strach czy zmieszanie. Na zewnątrz jednak nie pokazywała swoich uczuć. Niewiele kotów mogło ją przejrzeć w takim momencie. Już zwłaszcza nie Wilcza Łapa, zaślepiona własnymi obawami. Pyskatka miała dość wielu zachowań czarnej, a w jej życiu pojawiło się wiele momentów, gdy miała ochotę wrzeszczeć "przeklęty ułomny mysi móżdżku! Przestań się trząść jak ślimak na gałęzi!". Dla niej to było coś niezrozumiałego, jak można wiecznie żyć w strachu. Pamiętała dalej, jak przyrzekła sobie po wyprawie na terytorium Klanu Wilka, że już nigdy nie pozwoli sobie odczuć strachu. I tego się trzymała. A Wilcza Łapa? Ta siksa nie potrafiła nawet udawać, że się nie boi. To było strasznie drażniące. Zwłaszcza dla córki Świerszczowego Skoku, która nie rozumie, że niektórzy po prostu nie mogą podnieść głowy do góry i iść zuchwale jak ona sama.
Pyskatka jeszcze raz spojrzała na Wilczą Łapę. Poprzednie próby skutkowały tylko tym, że kotka bała się jeszcze bardziej i przyciskała do kątu.
- Słuchaj, nie jestem osobą, która by cię tu zabiła, więc czego ty się boisz, na wszystkich gwiezdnych?
<Wilcza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz