- Ruda miauczy jak szalona! Syczy, piszczy, to jest ona! Rudą kicię pokochałem, z rudą księżyce są wspaniałe! - śpiewał głośno wraz ze swoimi Dwunogami, którzy urządzili karaoke z piosenkami disco polo. Niebieski nie przepadał specjalnie za tym typem muzyki, wolał spokojne brzmienia muzyki klasycznej, jednak dla eksperymentu otrzymał liścik kocimiętki.
Tak! Kocimiętki! Raz właściciele mu obiecali, w końcu ten dzień nadszedł! Otrzymał ziółko zakazaną roślinę jako dodatek do śniadania i po trzech godzinach czuł się nadal świetnie! Obawiał się halucynacji i zaburzeń pamięci, a tu czuł się jak młody!
Nie taki zwyczajny młody, jak młody Bóg! Dosłownie! Pozwolił sobie na aż tak grzeszną myśl, cóż, życie. Czasami nawet najbardziej święci mają prawo do bardziej grzesznego dnia.
- Ja uwielbiam ją! Ona tu jest! I miauczy dla mnie, bo dobrze to wie, że porwę ją i w sercu schowam na dnie. Łooooooooooooooo - kontynuował śpiewanie.
Pani podniosła go i podrapała za uszkiem. Zanurzyła nos w biel brzucha Papieża, a kocur w odpowiedzi zamruczał głośno. Poczuł więź między sobą a Dwunożną kotką, uwielbiał ją, podobnie jak Pan. Kobieta miziała po brzuszku, mężczyzna na karku i za uszkiem. Tak się od siebie różnili podejściem, lecz oboje kochali swojego rzymskokatolickiego kocura w tak samo intensywny i szczery sposób.
Wyszedł po którejś z rzędu piosence, by odetchnąć świeżym powietrzem. Wziął kilka oddechów, śmiejąc się na cały głos. Przepełniony energią chciał zdobyć cały świat.
Zauważył na pobliskim płocie siedzącego kota. Uśmiechnął się szelmowsko, czas się popisać przed kolejnym nowym sąsiadem. Niedługo cała dzielnia będzie znała Papieża! I jego przewspaniałą sierść!
- Witam, witam i o niebo pytaaaaam - miauknął do czarnego kocura. - Bolało, gdy spadłeś z nieba?
Tak! Kocimiętki! Raz właściciele mu obiecali, w końcu ten dzień nadszedł! Otrzymał ziółko zakazaną roślinę jako dodatek do śniadania i po trzech godzinach czuł się nadal świetnie! Obawiał się halucynacji i zaburzeń pamięci, a tu czuł się jak młody!
Nie taki zwyczajny młody, jak młody Bóg! Dosłownie! Pozwolił sobie na aż tak grzeszną myśl, cóż, życie. Czasami nawet najbardziej święci mają prawo do bardziej grzesznego dnia.
- Ja uwielbiam ją! Ona tu jest! I miauczy dla mnie, bo dobrze to wie, że porwę ją i w sercu schowam na dnie. Łooooooooooooooo - kontynuował śpiewanie.
Pani podniosła go i podrapała za uszkiem. Zanurzyła nos w biel brzucha Papieża, a kocur w odpowiedzi zamruczał głośno. Poczuł więź między sobą a Dwunożną kotką, uwielbiał ją, podobnie jak Pan. Kobieta miziała po brzuszku, mężczyzna na karku i za uszkiem. Tak się od siebie różnili podejściem, lecz oboje kochali swojego rzymskokatolickiego kocura w tak samo intensywny i szczery sposób.
Wyszedł po którejś z rzędu piosence, by odetchnąć świeżym powietrzem. Wziął kilka oddechów, śmiejąc się na cały głos. Przepełniony energią chciał zdobyć cały świat.
Zauważył na pobliskim płocie siedzącego kota. Uśmiechnął się szelmowsko, czas się popisać przed kolejnym nowym sąsiadem. Niedługo cała dzielnia będzie znała Papieża! I jego przewspaniałą sierść!
- Witam, witam i o niebo pytaaaaam - miauknął do czarnego kocura. - Bolało, gdy spadłeś z nieba?
<Anubis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz