Miała przyjemność porozmawiać z Leszczynką, która ją odwiedziła, zanim musiała udać się na patrol. Szyszka została sama z kociakami. Mruczała uspokajająco, tuląc je do snu. Otuliła swoje słodziaki szczelniej ogonem, zapewniając im tym samym również ciepło. Z zadowoleniem obserwowała pomału zamykające się ślepka Głogu oraz pogrążoną już w krainie snów Bielik, zanim dosłyszała dźwięk kroków. Spojrzała w stronę wejścia do żłobka, chcąc napomnieć od razu gościa, żeby zachował ciszę. Nie chciała obudzenia kociąt.
Na jej pysk wkradł się łagodny uśmiech, gdy gościem okazała się być Cicha. Zauważyła trzymanego przez nią kluczowo gołębia. Pokiwała głową z aprobatą. Lśniący Księżyc dobrze zajmował się pilnowaniem uczennicy, nie miała co do tego wątpliwości. Z rozbawieniem poruszyła wąsami na wspomnienie, jak długo Cicha próbowała ją przekonać, żeby zamiast teorii polowania, od razu zaczęły walczyć. Była taka uparta i niecierpliwa, że Lśniącemu już pewnie wlazła na głowę. Jej uwagę zwróciły również rośliny w sierści szylkretki. Musiała długo latać po krzewach.
- Witaj. - przywitała się radośnie.
Szylkretka nie zwróciła na nią większej uwagi. Stanęła przed jej młodymi, spoglądając na nie. Szyszka przekrzywiła łebek, próbując zorientować się w zamiarach uczennicy. Cicha popatrzyła moment na młode liderki, by po chwili zrzucić na nie upolowanego gołębia. Niespodziewany balast wyrwał młode ze snu. Wszystkie otworzyły ślepka, a z ich pyszczków poczęły wydobywać się piski. Szyszka zepchnęła ze swoich dzieci gołębia i niemal od razu po tym, spiorunowała wzrokiem córkę Leszczynki. Ta wzruszyła jedynie ramionami.
- Dziękuję za gołębia, ale na przyszłość nie zrzucaj zwierzyny na kocięta. Zwłaszcza, gdy dopiero je uśpiłam. - westchnęła czarnulka.
Zamierzała na nowo zacząć usypiać kociaki. Te jednak przez niespodziewaną pobudkę i obecność pobratymki w żłobku, nie zamierzały dać się tak łatwo ululać. Orzełek i Daglezja przystąpili do badania przyniesionej piszczki, uważnie się jej przyglądając i obwąchując, natomiast pozostała trójka otoczyła Cichą. Płomykówka zadziałała pierwsza, wskakując na ogon niemej kotki i mocno wbijając w niego ząbki. Bielik zaatakowała łapę Cichej, natomiast Głóg wdrapał się na jej grzbiet. Pysk Cichej z obojętnego wyrazu, wykrzywił się ze zirytowania. Trzepnęła łapą, zrzucając z niej córkę przywódczyni i machała ogonem, chcąc odczepić kolejne kocię. Rzuciła mordercze spojrzenie Szyszce, żądając od niej w myślach najwyraźniej, by ta zabrała swoje dzieciaki.
- Mamo! Mamo! Pac!
Szyszka zwróciła żółte ślepia na Orzełka. Wraz z siostrą wyrwali wszystkie pierze z gołębia. Pióra leżały teraz na Daglezji. Przykryta tym puszkiem, wyglądała naprawdę uroczo.
- Daglesja bedie latac!
- Jak ptasek! - potwierdziła pierworodna.
Szyszka zaśmiała się radośnie. Dwójka kociaków rozpoczęła zabawę w naukę latania. Pozostała trójka dalej pilnowała Cichej. Karmicielka zatopiła kiełki w mięsie gołębie, przeżuwając szybko świeże, dobre mięso. Zauważyła oczekujący wzrok Cichej.
- Płomykówko, Głóg, Bielik, zostawcie Cichą. Nie wolicie pobawić się piórami? - miauknęła łagodnie karmicielka.
- Mosemy pobafic sie s Cichą? Plooose! - Bielik wlepiła wielkie, proszące ślepia w mamę.
Kociaki poparły siostrę i zrobiły to samo, czym oczywiście skradły serce Szyszki. Czarnulka spojrzała na kuzynkę młodych, która dalej się boczyła niezadowolona, że jej przestrzeń osobista została naruszona. Ale czego się spodziewała przychodząc do żłobka pełnego ruchliwych kociąt?
- Cicha się z wami pewnie chętnie pobawi, tylko musicie być grzeczni. - miauknęła Szyszka, posyłając uczennicy spojrzenie mówiące "obudziłaś je, to teraz muszą spożytkować energię".
<Cicha? I na co ci to było?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz