Wybrał się na samotne polowanie. Berberysowa Bryza nie widziała oporów, żeby puścić na takie syna, zwłaszcza po jego gorączkowych zapewnieniach, jakim to on jest świetnym łowcą i ile piszczek do obozu przyniesie. Pożegnawszy się z zastępczynią, opuścił znajome obozowisko, kierując się głęboko w tereny Klanu Klifu. A może nawet podejdzie bliżej granicy?
Wiatr zawiał mocniej, muskając pysk liliowego oraz strosząc sierść na jego grzbiecie. Wojownik uśmiechnął się pod nosem, przyspieszając kroku. Śnieg szeleścił pod jego łapami, w miarę jak na nim stąpał. Nieprzyjemne zimno ocierało się o jego poduszeczki. W miarę im kierował się dalej, zapach zwierzyny stawał się wyraźniejszy. Wraz z Porą Nowych Liści będącą tuż-tuż, stworzonka wychylały się ze swoich kryjówek. Szczawiowy Liść otworzył pysk, chcąc jeszcze lepiej wyczuć wonie. Niespodziewanie wraz z wiatrem, napłynął jednak inny, obcy zapach. Kocur nastawił uszu, przystając. Poczuł jak jeży mu się sierść, a pazury instynktownie się wychylają. Na jego terenie znajdował się intruz. Na terenie Klanu Klifu znajdował się intruz! Ta myśl sprawiła, że odwrócił pysk w stronę zapachu. Bez cienia strachu ruszył w tamtym kierunku, w głowie układając już sobie plan rzucenia się do gardła osobnika i wymierzenia mu nauczki za przekroczenie granicy.
Widok kocura go nie zaskoczył. Otworzył jednak szerzej pomarańczowe ślepia, na widok trójki kociaków obok niego. Nieznajomy na dźwięk kroków drgnął ze strachu. Nic dziwnego, był sam, a taki waleczny wojownik jak Szczawiowy Liść, właśnie kroczył w jego kierunku. Oczywiście nie był zadowolony. Kto by był na widok intruza? Zatrzymał się, czekając aż kocur do niego podejdzie, a gdy tylko to się stało, otworzył pysk gotowy, żeby wyrzucić z siebie płomienną przemowę. Nieznajomy pochylił jednak głowę dając znać, że pierwszy chce się odezwać i okazując pokorę przed liliowym.
- Wysłuchaj mnie, proszę. - miauknął obcy. Szczawiowy Liść machnął ogonem dając mu jasny znak, żeby się streszczał. Nieznajomy wziął głęboki wdech, jakby się wahał, zanim ponownie zabrał głos. - Słyszałem o klanach. Kotach, żyjących w lesie. To są moje dzieci - Błysk, Gołąbek i Mróz. Ich matka... i rodzeństwo... - urwał, jakby te straszne słowa nie mogły przejść mu przez gardło. Szczawik nie naciskał, żeby ujrzały światło dzienne. Dał znać ruchem koniuszka ogona, że kocur kończyć nie musi. - Ja... nie poradzę sobie... nie dam rady. Nie bez Rózi. Czy... czy możesz się nimi zaopiekować? Twój klan? To dobre kociaki... zasługują na dobre życie...
Szczawiowy Liść spodziewał się, że samotnik sam będzie chciał również dołączyć do klanu, dlatego dał mu cza na również to pytanie. Jednak kocur milczał jak zaklęty. Zapanowała długa cisza, niczym nieprzerwana. Wojownik spojrzał na trójkę kociaków, pozostawionych niewiele dalej na śniegu. Mogły liczyć jakieś cztery księżyce. Były prawie w wieku uczniów. Takie małe i niewinne. Wiedział doskonale, że umrą z głodu, jeśli się nie zgodzi. Lisia Gwiazda nie będzie miał nic przeciwko, prawda? Zwłaszcza jeśli to Szczawik mu opowie o kociakach, a nie żaden inny pobratymiec. Ponownie utkwił wzrok w intruzie.
- Klan Klifu to najsilniejszy klan w całym lesie, ale również potrzebujemy wojowników. Zabiorę ich ze sobą. - miauknął Szczawiowy Liść pewnym tonem głosu, jaki miał w zwyczaju.
W oczach nieznajomego pojawiła się ulga, połączona z nadzieją.
- Dziękuję.
W tych cichych słowach nie wiedzieć czemu usłyszał ból. Nie wiedział jak zginęła rodzina kocura, ale musiało nie być to spowodowane sposobem naturalnym. Obserwował jak kocur odwraca się i zmierza w stronę z której przyszedł, nawet nie spoglądając na pozostawione potomstwo.
Liliowy kocur spokojnym krokiem zbliżył się do trójki kociaków, siedzących obok siebie na białym, zimnym puchu. Zauważył przerażenie w oczach białej kotki. Między czwórką kotów nastała niezręczna cisza. Biała skuliła się. Westchnął. Pewnie było im zimno i dopisywał głód. Lepiej jak najszybciej zaprowadzić je do obozu.
- Chodźcie. - pchnął je ogonem.
Później będzie czas na formalności i inne dupelele. Syn Berberysowej Bryzy cierpliwie poczekał, aż trójka kociaków ruszy przed siebie, co jakiś czas popychana przez jego ogon. Zauważył jednak, że biała, przestraszona koteczka, niezbyt chętnie stawia kroki po śniegu. Była zmęczona? Jej rodzeństwo miało więcej siły, chociaż zdezorientowane niechętnie dreptało o krok przed nim. Szczawiowy Liść zatrzymał się, chwilę się zastanawiając nad dalszym krokiem.
- Nie musisz się bać, mała. Zabiorę was do ciepłego, bezpiecznego miejsca. - miauknął. Kotka skuliła się ponownie. Uniósł jedną brew, zanim pokręcił głową. - No dobrze.
Ostrożnie chwycił ją za luźną skórę na karku. Koteczka oderwała łapki od ziemi, uniesiona. Liliowy dał znać jej rodzeństwu. Z białą kotką w pysku, wrócił do równego marszu. Starał się iść takim tempem, żeby młode mogły go doganiać, albo przynajmniej iść obok. Przypomniał sobie czas, gdy w pysku niósł swoje młodsze rodzeństwo. Te kociaki też dorosną i zapomną zapewne o swojej przeszłości. Ciekawe po której stronie stanie ich lojalność.
Wkroczyli do obozu pokryci płatkami śniegu. Zaczął ponownie spadać, oszraniając jeszcze bardziej świat pogrążony w Porze Nagich Drzew. Klifiaki zerknęły na niego z zainteresowaniem. W końcu nie często się zdarza, że idzie się na polowanie, a zamiast zwierzyny, przynosi kociaki.
Poprowadził trójkę do żłobka. Wewnątrz panowało przyjemne ciepło, mogące ogrzać kociaki i uchronić je od potencjalnej choroby. W środku wszystkie karmicielki zerknęły na niego. Rumiankowa Pręga akurat zajmowała się wylizywaniem futerka Słonki, jednak na widok brata zaprzestała tej czynności. Ciężarna podniosła się z miejsca.
- Szczawik? Kto to? Skąd masz te kociaki?
Odłożył ostrożnie białą koteczkę na podłoże pokryte mchem.
- To długa historia. Opowiem ci później, dobrze? Muszę pilnie spotkać się z Lisią Gwiazdą. To nasz lider. - ostatnie zdanie miauknął do kociaków. - A to moja siostra, Rumiankowa Pręga, zaopiekuje się wami. Rumianku, to Błysk, Mróz i Gołąbek.
Córka Żywicznej Mordki na szczęście nie zadawała pytań, szanując decyzję brata. Uśmiechnęła się łagodnie, zachęcając kociaki ogonem, żeby podeszły bliżej.
- Witajcie, maluchy. - zamruczała.
Szczawiowy Liść zerknął na białą. Ponieważ dwójka jej rodzeństwa przedstawiła się Rumiankowej Prędze, a właściwie zrobił to Gołąbek, Szczawik domyślił się, że przed nim została Błysk. Zniżył się tak, żeby zrównać z małą.
- Hej, będzie dobrze, wiesz. Twój tata podjął mądrą decyzję. - miauknął.
Po tych słowach wyprostował się. Pożegnał szybko z siostrą, opuszczając kociarnię. Udał się do legowiska lidera, jednak skuszony zamieszaniem Lisia Gwiazda, siedział już przed nim. Towarzyszyła mu Berberysowa Bryza. Wzrok matki był stanowczy, jednak liliowy wiedział, że ma dobre serce i nie będzie miała nic przeciwko znajdką. Szczawiowy Liść usiadł obok wujka, od razu tłumacząc mu, co się wydarzyło.
<Błysk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz