Swąd spalenizny dochodził do jego nosa. Już się nie ruszała. Krzyki umilkły. To koniec. Heretyczka spłonęła, zostawiając po sobie kupkę popiołu. Był szczęśliwy! Tak! Czuł w końcu emocje od Klanu Gwiazdy. Tam też świętowali wypędzenie niewiernej. Groźby tej pokraki nie robiły na nim wrażenia. Wiedział, że miał obok przodków, którzy go obronią. Rozejrzał się po obozie w zaklęte w milczeniu postacie. Uśmiechnął się zwycięsko. W końcu uwierzyli w to, że nie należy kląć na przodków. Teraz będą bezpieczni. Każde łamanie zasad, zostanie surowo ukarane.
- Więc widzicie? Widzicie? Klan Gwiazdy jest z nami! Przyniesie śmierć każdemu, który w niego zwątpi! Więc? Jaka jest wasza decyzja? - Spojrzał na wojowników i uczniów.
Wszyscy wpatrywali się w niego ze strachem, zerkając w niebo. W końcu dopadła ich bojaźń Boża. Nie słyszał protestów. Czyli się zgodzili. Jak wspaniale!
- W takim razie słuchajcie uważnie. Od dzisiaj jesteśmy świętym klanem, wybranym do oczyszczenia pozostałych z fałszywej wiary! To my! My! Zostaniemy bohaterami! Nagrodą będzie życie wieczne! Czy jesteście gotowi?
Rozległy się krzyki i przytakiwania. Nadszedł czas... Czas na świętą wojnę z niewiernymi.
- Trójko... - Odwrócił głowę słysząc głos... kogoś obcego, ale i znajomego.
- Kto mówi? Pokaż się!
*wrażliwych proszę o pominięcie fragmentu*
Ziemia zaczęła się rozstępować, a spod niej zaczęła wynurzać się na wpół zgniła postać. Jej rude kępy sierści wisiały na odrywającej się od mięśni skórze. Odór był przerażający. Gdzieś z boku ciągnął ucięty na pół ogon, a oko zaczęło wypływać z oczodołu. To... Jego zmarły ojciec. Zszokowany nie mógł wydobyć z siebie żadnych słów. Jak... Jak to?
- Trójko! Mózg! Twój mózg nas wzywa!
Co? Poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. Z prawej znów uniosła się ziemia, wypuszczając z niej rozkładające się zwłoki Stwórcy. Wydobył z siebie szalony chichot, a krew pociekła z dziur w jego ciele. Szli do niego. Po jego... mózg!
- Zabiłeś swoją przyjaciółkę! Jesteś mordercą! - zawył Nagietkowa Pręga.
- Dlaczego? Czemu mi to uczyniłeś? - Koło ucha poczuł zimny oddech.
Odskoczył od spalonego ciała Fasolowej Łodygi, które rozpadało się w popiół, za każdym razem, gdy stawiała krok. Jej martwe oczy... Łaknęły jednego. Zemsty.
- Nie! Zostawcie mnie!
- Zjemy twój mózg! Będziemy patrzeć jak umierasz... bez tej swojej wiedzy. Nikt cię nie ocali. Żaden Klan Gwiazdy. Oni cię opuścili, gdy przestałeś być potrzebny! - Zawyła.
Nie! To nieprawda! Krzyknął czując na sobie ich zęby i pazury. Rozrywali go na kawałki. Umierał. Umierał samotnie.
*koniec nieprzyjemnego fragmentu*
Drgnął wybudzając się ze snu. Jego serce waliło o klatkę piersiową tak, jakby chciało gdzieś uciec. Rozejrzał się po legowisku. Żył. W kącie dostrzegł Fasolową Łodygę. Również spała. Czyli to był sen? Odetchnął z ulgą. Nikt nie czyhał na jego mózg. Klan Gwiazdy go nie opuścił, a on nie spalił na stosie Fasolowej Łodygi. Jak dobrze.
Wesołego Halloween życzy Trójka z Fasolą!
<Fasolo?>
Czarownica żyje!
OdpowiedzUsuńbrawo dziewczyny
OdpowiedzUsuńpodziwiam waszą pomysłowość i zaangażowanie
kc adminki