jeszcze w żłobku
Patrzyła na braci, którzy po raz pierwszy zatapiali swoje małe kiełki w mięso prawdziwej ryby. Malinka cofnęła się w kąt, pamiętając nadal próbę spałaszowania rzecznego stworzenia. Skończyło się to nieciekawie. Do dzisiaj czuła na końcu języka ten paskudny smak i aromat, gorszy niż fetor Truskawkowej Łamagi. Tak, jak coś okazywało się gorsze niż smród tego kocura, to to naprawdę musiało być okropne.
Patrzyła uważnie na Kaczorka, radosnego i miauczącego raz po raz "Mniam!". Wkrótce potem cała familia uraczyła szylkretkę uważnymi spojrzeniami. Kotka położyła po sobie uszy.
- Kochanie, spróbuj, nic ci się od tego nie stanie - powiedziała spokojnie Brzoskwiniowa Bryza.
Czekoladowa postanowiła w końcu ruszyć cztery litery i podejść do ryby. Nie marzyły jej się kolejne minuty wpatrywania się w nią. Nawet, jeśli grymas pyska Jesiotra przypominał gnijący grzyb.
Malinka szybko ugryzła rybę i oderwała kawałek mięsa, który zdołał zmieścić się w jej pyszczku. Przeżuła kęs i połknęła od razu. Uszy kotki drgnęły ze zdziwienia. Nie odczuła żadnego paskudnego smaku, jak za poprzednim razem. Wręcz przeciwnie.
Odgryzła kolejny kawałek ryby. Żuła dłużej. Czuła soczysty i świeży posmak, przez który jej wibrysy poruszały się radosnie. Rozluźniła się. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. To oznaczało, że prawie dorosła i już niedługo opuści żłobek!
- Mali, bo wszystko zjesz! - Kaczorek figlarnie ugryzł ucho siostry. Rudzielec uśmiechał się, widząc zrelaksowaną i uradowaną szylkretkę.
Kotka omal nie wypluła ryby, chcąc oddać bratu. O nie, nie zostawi tego ugryzienia bez kolejnej bójki! Pokaże bratu!
Przełknęła swój kawałek i od razu rzuciła się na rudzielca. Spokojne spróbowanie ryby skończyło się tak, jak zazwyczaj kończył się dzień w rodzinie Jesionowego Wichru - walką karzełków!
po zgro
O zgrozo, udało się. Udało! Po raz kolejny zesrała się na legowisko Aronii i prawie dokopała Klifiakom! Tym durniom, którzy potem robili bardzo dziwne rzeczy. Podrywali... Malinka skrzywiła się na myśl o tym. Lepiej przywalić komuś rybą, centralnie w czoło, niż męczyć się z wybieraniem ckliwych słówek. Zresztą po co to komu?
Nie rozumiała logiki Klanu Klifu, lecz cieszyła się chociaż z tego, że wmówiła im posiadanie magicznych mocy zmniejszania się, chodzenia po wodzie i latania.
Niestety, Aroniowa Gwiazda i Jesionowy Wicher odkryli opuszczenie legowiska przez dwa kociaki, w wyniku czego szylkretka i rudzielec przez pierwszy księżyc treningu musieli przebywać w obozie. Kiedy stanęła przed nimi okazja odkrycia tego, co poza klanem, to zdarzyło się takie paskudztwo!
Malinowej Łapie nie spodobało się to w ogóle. Leżała wściekła w legowisku uczniów i uderzała rytmicznie napuszonym ogonem w ziemię. Wodziła oczami po pustej przestrzeni miejsca do spania, wymyślając we własnej głowie plan ukarania Aroniowej Gwiazdy. Szkoda, że tatuś tak go uwielbiał i szanował, bo mogłaby wykorzystać czekoladowego kocurka do zamachu stanu.
Przerwała iście mordercze knowania, gdy zauważyła uśmiechniętego Kaczą Łapę. Dziwnie było bratu z tym imieniem do pyszczka. Znacznie bardziej pasowało do niego Kaczorek, niż Kacza Łapa. Dwuczłonowe brzmiało strasznie poważnie, a kocięce podkreślało wzrost karzełków i długość ich małych nóżek.
- Nie wyglądasz na zadowoloną, Mali - miauknął rudzielec.
- Nie, nie jestem. Dobrze zauważyłeś - odburknęła kotka. Nie zamierzała udawać sztucznie radosnej. - Posrana Gwiazda przegiął. Mieliśmy trenować poza obozem, a nie w nim! Nie lubię go! - Kotka wstała i zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Brak możliwości ruchu dodatkowo ją zirytował. - Wiesz co... Muszę się jakoś rozluźnić... Kiedyś usłyszałam, jak wojownicy rozmawiali o niejakiej kocimiętce. Podobno można się przy odlecieć! Podobno tata również ją zażywał i widzisz, jak skończył?
- Został zastępcą? Ma partnerkę i trójkę dzieci? Jest naszym bohaterem? - wymieniał Kacza Łapa.
- Eeee... To też, ale chodziło mi bardziej o trzymanie się na nogach. Mimo tylu śmierci, które widział... Możemy znaleźć to zioło i sami go spróbować. Zróbmy to... Albo nie, bo potem znowu Posrana Gwiazda nas znajdzie i kopnie w zady... Wiem! Popływajmy w rzece! Nie umiemy, aleeeeee... Możemy się nauczyć! W końcu mamy magiczne moce Klanu Nocy, więc... Może się uda! - miauknęła Malinowa Łapa.
<Kaczorku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz