Poczuła jak Trójka wpycha ją w śnieg, kiedy to dziarsko wyśmiewała liliowego. Zaryła mordą w biały puch, najadając się go za wszystkie lata.
Natychmiast podniosła głowę, ze śniegiem w pysku i gniewnym spojrzeniem odwróciła się do medyka. Prychnął w jej stronę, by następnie odwrócić się i odejść! CO ZA ZNIEWAGA!
Napuszyła futro, wypluwając śnieg. Był obrzydliwy oraz zimny!
- EJ TY NO! - Wrzasnęła za nim, próbując dogonić medyka.
On jednak mimo trzech łap przyśpieszał.
- Chodź żebym mogła cię skopać! - Warknęła skacząc przez zaspy.
Potrójny Krok jakby jej nie słyszał szedł dalej, z kolei Płomień krzyczała swoje mądrości. Usłyszała nagle za sobą ciężkie kroki.
- A ty co tu robisz - Odezwał się przybyły.
Odwróciła głowę, dostrzegając Górski Szczyt, swojego tatka. Od razu poleciała do niego, ocierając się o łapy wojownika, zupełnie tak jakby nie wyszła nielegalnie poza obóz.
- Tato! On mnie wepchnął w śnieg! - Poskarżyła się, jednak srebrny zamiast zganić młodego medyka, łapą zagrodził jej drogę.
- Powiedz mi, co ty tu robisz? - Zapytał ostrzejszym tonem, jednak jego córka nie zrozumiała w ogóle przekazu. Dla niej Górski Szczyt był wkurzony bo ruda była tu ofiarą!
- Gnębię go! - Odparła z uśmiechem.
Górski Szczyt zamrugał szybko, patrząc na córkę. Naprawdę jego krew w niej płynie?? A może ktoś mu ją podmienił? Srebrny zapewne nie sądził, że jego dziecko stanie się prześladowcą, nawet jeśli miało cztery księżyce.
- Wracamy. - Zarządził, biorąc córkę w zęby.
Płomień piszczała i wyrywała się, jednak wojownik dzielnie wytrzymywał pazurki młodej na swoim pysku. Ah ile jeszcze będzie musiał ją tak ogarniać?
*~*
Dzień zaczął się od treningu z Pierzastą Mordką. Kocur, który uparcie powtarzał jej, iż jest kotką, został jej mentorem. Nie chciała mu wierzyć, albo bardziej ciężko jej było. Pierzasta Mordka pachniał jak kocur, głos też miał bardziej...męski niż żeński, a tu o, wmawia jej, iż jest odmiennej płci.
Płonąca Łapa postanowiła więc na każdym kroku gnębić mentora/kę w ten lub inny sposób.
Po wyczerpującej nauce terenów Klanu Wilka oraz zasad, które zwą się Kodeksem Wojownika, mogła w końcu wrócić do swojej bezczynności. Nie miała nawet czasu poszukać robali na przekąskę, tak bardzo pointka ją męczyła. To chyba był odwet za nazywanie jej kocurem...
Ale ale mniejsza o to! Dymna postanowiła poszukać innej ofiary swoich wkurzających zachowań. Łaziła po klanie w tę i tamtą, gdy jej oczom ukazał się Dymna Łapa.
W kilku susach podbiegła, by powalić brata. Wbiła mu pazury w szyję, targając niedużym ciałkiem.
- Z-Zejdź...! - Piszczał, wyrywając się.
Płomień nie chciała tego słuchać, nie brała również pod uwagę czegoś takiego jak "puszczenie go". Uśmiechnęła się odsłaniając małe jeszcze kły. Uderzyła ogonem o ziemię, schodząc z brata, a gdy ten się podniósł, po prostu uderzyła go z całej siły od boku, przewalając. Pisnął głucho, nie mogąc złapać powietrza. Płonąca Łapa skoczyła na niego ponownie, a on zdążył się nieco odsunąć. Zaczął nieudolnie uciekać przed siostrą, a w jego oczach tańczyły łzy.
Płomień dopadła brata parę chwil później.
- Tchórz i słabiak - prychnęła. - Nic nie potrafisz, rozumiesz? Nie zasługujesz na nic! Nawet na kawałek marnego mięsa.
Prychała i syczała w stronę brata, a on łkał leżąc pod jej wysuniętymi pazurami. Po chwili Płomień wpadła na genialny pomysł.
- Wiem, co możesz zrobić, żeby udowodnić swoją odwagę! - Oznajmiła, a Dymna Łapa spojrzał na nią zza łez. - Słuchaj mnie.
Zeszła z niego, a on podniósł się, przetarł oczy i zaczął słuchać. Zależało mu, by siostra go lubiła, więc był skłonny spełnić głupie wymysły dymnej.
- Musisz pójść do medyków i wykraść im zioła. - Oznajmiła z chytrym uśmieszkiem.
Widziała jak w oczach ucznia narasta strach, jednak miała to w dupie. Najważniejszym było wkurzenie trójłapego oraz przetestowanie bicolora. Bo może w końcu okaże się nieco mniejszym frajerem, za jakiego go uważa?
Poszła do wyznaczonego miejsca, czyli legowiska medyków. Dymna Łapa szedł za nią na miękkich łapach, jakby miał się zaraz rozryczeć, co pewnie nie mijało się z prawdą. Stanął przed wejściem, na pierwszy rzut oka nikogo nie było, jednak rudy najwidoczniej przestał chcieć to zrobić.
- No dawaj leszczu - ponagliła go pierworodna.
Przełknął ślinę, podnosząc łapę. Wpół kroku zatrzymał się, kręcąc głową. Nie dał rady, zbyt bał się konsekwencji.
- Jesteś gorszym tchórzem niż myślałam, ty wronia strawo - warknęła ostro. - Pokażę ci jak należy kraść.
Minęła go, z pewnym siebie uniesionym ogonem, wkroczyła do jamy potworów znanych jako medycy. Poczuła silny zapach ziół, który nieraz kusił ją do zeżarcia jakiegoś przypadkowego liścia i zobaczenia, czy coś jej się stanie.
Zaczęła buszować wśród różnych stosów, przewracając je i mieszając. Nabrała kilka przypadkowych liści w pysk, z zamiarem wyjścia, gdy poczuła na sobie wręcz mordercze spojrzenie.
<Trójka? a to ci złodziejaszek>
Zasada 1: Nigdy nie kradnij medykowi ziół
OdpowiedzUsuńBo będzie wpierdol xD
UsuńBędziem się bić!!
Usuń