Zerknęła na wojownika ze złością, wymijając go. Nie zamierzała utrzymywać kontaktu z chłopcem na posyłki jej ojca. Machnęła końcówką ogona, ukazując na kilka uderzeń serca zęby. Łapy odmawiały jej posłuszeństwa po dzisiejszym treningu wspinaczki. Ojciec wypruwał z niej siódme poty, nie odstępował na krok a jeśli już Lisia Łapa myślała, że na chwilę uwolniła się spod jego łap, to pojawiał się kolejny przydupas lidera, mający na celu kontrolować każdy, nawet najdrobniejszy je ruch. Zerknęła w stronę, gdzie zachodziło słońce. Silny wiatr potargał jej sierść a sama kotka westchnęła cicho. Miała cichą nadzieję, że spotka jeszcze kiedyś tego wilczaka, wydawał się być miły, co podważało teorię jaką jej wpajano już od młodości. A ona była gotowa ją obalić. Tak dla samej siebie.
— Coś złego stało się w żłobku — szepnęła, wychylając się jeszcze bardziej. Widziała jak Miodowy Obłok oraz Czerńcowy Mrok odciągają zrozpaczoną Tęczową Zatoczkę, która wydawała z siebie szloch przypominający agonię. Lisiczka skuliła się odruchowo, czując jak mimowolnie łzy napływają jej do oczu. Nie rozumiała cos się stało aż tłum się nie przerzedził.
Zatrzymała powietrze w sobie na kilka uderzeń serca, nie potrafiąc uwierzyć w to, co jej oczy zobaczyły.
Ciało Rubinowego Kamyka leżało bez życia. Dookoła były jeszcze świeże plamy krwi, oczy kotki były wybałuszone, jakby zaraz miały jej wypaść z oczodołów. Pysk wykrzywiony w grymasie miał jeszcze czerwone, zaschnięte plamy wokół nosa.
— J-ja n-n-n-ee-e w-w-wie-em-m... — usłyszała drżący głos zrozpaczonej kotki, którą Sokole Skrzydło starał się wypytać o szczegóły najdelikatniej, jak tylko był w stanie. Szylkretka przełknęła zalegającą gulę w gardle. Słyszała szepty, przepychania między kotami, że to kara od klanu gwiazdy. Czuła na sobie kilka nienawistnych spojrzeń.
A co jeśli... to ona była wszystkiemu winna?
Jej wzrok z ciała przeniósł się na Szczawiowego Liścia, który wpatrywał się w zmarłą z nieodgadnionym wyrazem pyska. Zaraz później zapadła decyzja - cała kociarnia miała kwarantannę. Nikomu nie można było tam wchodzić ani wychodzić. Najgorsze było w tym wszystkim to, że Rubinka nawet nie wykazywała oznak choroby. Czerwony kaszel wywołał u niej jeden, silny atak...
Uczennica załkała, trzęsąc się z przerażenia. Nie chciała umierać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz