Jeden sen zadecydował o opuszczeniu obozu, mimo tego, że od kilku dni Konwaliowe Serce nie przychodziła na miejsce spotkania.
Chodź, Świtusiu. Sam. Bez świadków. Chciałbym zobaczyć twój słodki pyszczek - zwrócił się do niego głos we śnie.
Świtająca Maska obudził się od razu po usłyszeniu tej prośby i skrzywił się. Wolał spać, jedynym plusem braków spotkań z ukochaną okazało się wyspanie. W końcu nadrobił niedobory snu. Gdy powrócą codzienne potajemne schadzki przy granicy, będzie musiał ponownie się przyzwyczaić do krótszego spoczynku.
Myślał, czy narażać się i wyjść tylko dla ponownego ataku szału. Wyobraźnia się z nim bawiła, a on posłusznie jej słuchał. Potrójny Krok od razu zająłby się leczeniem kuzyna, może po drodze instruując Fasolkę, prawdopodobnie kolejną klanową medyczkę. Cóż mu przyszło oceniać, córka Iglastej Gwiazdy była za młoda na rozpoczęcie jakiegokolwiek trenignu.
Spojrzał na rozgwieżdżone niebo. Może gwiezdni w końcu się ujawnią? Może tatulek mignie jako spadający srebrny punkt z nieba i rzeknie, że jego syn to dziwak? Próbował uwierzyć, lecz powoli przestawał. Po śmierci i tak nie zdobędzie drugiej świadomości. Spotka się tylko z ciemnością i czernią.
Postanowił wyjść, chociaż na chwilę, by rozprostować kości. Wyszedł z legowiska, nie budząc nikogo. Skontrolował, czy nikt z medyków bądź kociąt nie wychylało głów poza miejsce swojego snu. Kuzyn raz go zobaczył, więc znacznie bardziej uważał.
Opuścił klan wilka, pozostawiając po sobie tylko pęczek jasnej sierści.
Szedł przed siebie, wiedziony instynktem, który kierował jego kroki w nieznane.
Doszedł do małej polany, skrytej wśród drzew. W centrum znajdowała się kałuża.
Czas nadszedł. Przyjrzyj się swojemu odbiciu, a zobaczysz mnie.
Lynx podszedł z nutą wachania. Pochylił się nad wodą i spojrzał na siebie samego. Przez chwilę widział siebie, płowego wojownika o morskich oczach. Wydarzyła się rzecz niemożliwa, odbicie uśmiechnęło się krzywo, prezentując kocie kły, ostrzejsze niż zwykłego kocura.
Witaj, Świtająca Masko. Nareszcie mogę cię zobaczyć - miauknęło odbicie. Tak, głos z głowy okazał się nim samym.
Wojownik pacnął wodę łapą. Halucynacja! Odsunął się od kałuży. Więc tak pogrywają gwiezdni, chcą odwieść go od pomysłu pogrywania z zasadami, tak? Regułami wymyślonymi przez starców, wierzących w nikłe, stare ideologie, zamkniętych na postęp myślowy.
- Zgadzam się z tobą, masz całkowitą rację. Nie rozumieją twoich uczuć i bawią się z tobą, zsyłając mnie, chociaż sam w nich nigdy nie wierzyłem - usłyszał swój własny głos, ale z oddali. Lynx spojrzał w tamtym kierunku.
Zobaczył postać wychodzącą z cienia, o morskich oczach. Identycznym odcieniu, co on miał. Ciemność schodziła płatami z ciała obcego stworzenia, które okazało się bliźniaczo podobne do Świtającej Maski.
Stał przed swoim sobowtórem. Różnice między nimi były tylko w wyglądzie pyska. Pysk obcego wydawał się dzikszy i znacznie bardziej wyrazisty, niż u Świtu.
- To ty? Nie żartuj! Nie możesz wygadać jak ja - oburzył się Świtająca Maska, czując rozczarowanie. Tyle czekał na ujrzenie właściciela głosu, a on okazał się jego kopią?!
- Oj, daj mi dojść do głosu, kochanieńki. Uwierz mi, polubimy się jak bracia, ale tacy prawdziwi - rzekł obcy patrząc nieco obłąkanym spojrzeniem prosto w oczy Świtającej Maski. - Ciężki Krok jest... Nieodpowiedni dla naszej inteligencji i poczucia własnej wartości... Skoro mi tak nie wierzysz... Byłem każdym znanym ci głosem. Sam zobacz! Umiem się zmieniać! Mogę mieć każdy rodzaj futra, bawię się genami. - Ciało obcego pokrył cień, a gdy opadł, przybysz był kropla w kroplę podobny do Sójczego Gniazda. - Synku, malcu kochany... Czy mogę iść z tobą na patrol? Czy może wolisz, żebym dał ci jedzenie? - Chwilę potem klon wilczaka przybrał postać Potrójnego Kroku, zielonookiego liliowego. - Jesteś głupcem. Klan Gwiazdy istnieje, a ja... Zostaw Tkacza! Pomóż mi szukać pająków. - Zaraz potem Świtająca Maska zobaczył przed sobą Leszczynową Bryzę, z wielkimi, smutnymi oczami. - M-masko... O-od dzi-dzisiaj j-je-jesteśmy p-przyjaciółmi.
- Wystarczy! I tak nie istniejesz. Ja sam nigdy nie będę w stanie zmieniać się w inne koty. Nawet tego nie chcę! Nie jestem tobą - przerwał zabawę obcego Świtająca Maska. Potrząsnął łbem, nie mogąc uwierzyć, że właśnie mówił sak do siebie. Cieszył się z przybycia na polanę samemu. Przynajmniej nikt z klanu nie uzna go za dziwaka i szaleńca.
Właściciel głosu w głowie ponownie stał się klonem Świtu. Na jego pysku widniało znudzenie i lekkie rozczaowanie.
- Chciałem się dużej pobawić, nie pozbawiaj mnie radości, malcu. - Obcy zbliżył się do lynxa i pacnął go łapą w głowę. Świtająca Maska to poczuł, jak realne uderzenie od kogoś znajomego. Syknął.
- Jeśli nadam ci imię, pójdziesz sobie? Już dość się ma siebie... Znaczy ciebie nagapiłem. Jest noc, o tej porze się śpi - rzekł wilczak, chcąc wrócić do obozu. Po raz pierwszy wolał siedzieć w legowisko niż na własnym terytorium.
- Tak szybko się mnie pozbywasz? Szkoda, że przy naszej kochanej Konwalii tak nie biegniesz do domu. Hmmm - zastanowił się teatralnie, z zamyśleniem na pysku halucynacyjny kot. - No dobrze, nadając mi imię, przywiążesz się do mnie. Nie pozbędziesz się tak szybko. Staniesz się moją własnością, a ja twoją. Będziemy przyjaciółmi! W końcu przestanę być samotny! - Obcy podskoczył radośnie.
- Gorzej niż kotka przed porodem - powiedział pod nosem Świtająca Maska.
- Coś ty powiedział?!
- Nic. Mamy ładne futro, nie dziękuj... Hm... Będziesz się zwał... Słoneczko?
- Zbyt naiwne.
- Burza?
- Zbyt jednoznaczne.
- Wilk?
- Jak ten dawny zastępca? W życiu.
- Strumień?
- Czy ty nie umiesz wymyślać imion?!
- To bądź Ciernikiem! - miauknął pozbawiony chęci do dalszej rozmowy Świtająca Maska.
- Hmmm.. Hmmm... Idealne. Od dzisiaj nie nazywaj mnie głosem czy halucynacją - mówił towarzysz. Zbliżył się do Świtu. Przybrał cienistą postać. - Od dzisiaj jestem Ciernik, razem staliśmy się jednym.
Wniknął w ciało Świtającej Maski. Lynxa przeszedł dreszcz.
Został sam. Zniknęła kałuża, w której widział własne odbicie.
Wrócił do legowiska, próbując pogodzić się z tym, co zaszło.
Chodź, Świtusiu. Sam. Bez świadków. Chciałbym zobaczyć twój słodki pyszczek - zwrócił się do niego głos we śnie.
Świtająca Maska obudził się od razu po usłyszeniu tej prośby i skrzywił się. Wolał spać, jedynym plusem braków spotkań z ukochaną okazało się wyspanie. W końcu nadrobił niedobory snu. Gdy powrócą codzienne potajemne schadzki przy granicy, będzie musiał ponownie się przyzwyczaić do krótszego spoczynku.
Myślał, czy narażać się i wyjść tylko dla ponownego ataku szału. Wyobraźnia się z nim bawiła, a on posłusznie jej słuchał. Potrójny Krok od razu zająłby się leczeniem kuzyna, może po drodze instruując Fasolkę, prawdopodobnie kolejną klanową medyczkę. Cóż mu przyszło oceniać, córka Iglastej Gwiazdy była za młoda na rozpoczęcie jakiegokolwiek trenignu.
Spojrzał na rozgwieżdżone niebo. Może gwiezdni w końcu się ujawnią? Może tatulek mignie jako spadający srebrny punkt z nieba i rzeknie, że jego syn to dziwak? Próbował uwierzyć, lecz powoli przestawał. Po śmierci i tak nie zdobędzie drugiej świadomości. Spotka się tylko z ciemnością i czernią.
Postanowił wyjść, chociaż na chwilę, by rozprostować kości. Wyszedł z legowiska, nie budząc nikogo. Skontrolował, czy nikt z medyków bądź kociąt nie wychylało głów poza miejsce swojego snu. Kuzyn raz go zobaczył, więc znacznie bardziej uważał.
Opuścił klan wilka, pozostawiając po sobie tylko pęczek jasnej sierści.
Szedł przed siebie, wiedziony instynktem, który kierował jego kroki w nieznane.
Doszedł do małej polany, skrytej wśród drzew. W centrum znajdowała się kałuża.
Czas nadszedł. Przyjrzyj się swojemu odbiciu, a zobaczysz mnie.
Lynx podszedł z nutą wachania. Pochylił się nad wodą i spojrzał na siebie samego. Przez chwilę widział siebie, płowego wojownika o morskich oczach. Wydarzyła się rzecz niemożliwa, odbicie uśmiechnęło się krzywo, prezentując kocie kły, ostrzejsze niż zwykłego kocura.
Witaj, Świtająca Masko. Nareszcie mogę cię zobaczyć - miauknęło odbicie. Tak, głos z głowy okazał się nim samym.
Wojownik pacnął wodę łapą. Halucynacja! Odsunął się od kałuży. Więc tak pogrywają gwiezdni, chcą odwieść go od pomysłu pogrywania z zasadami, tak? Regułami wymyślonymi przez starców, wierzących w nikłe, stare ideologie, zamkniętych na postęp myślowy.
- Zgadzam się z tobą, masz całkowitą rację. Nie rozumieją twoich uczuć i bawią się z tobą, zsyłając mnie, chociaż sam w nich nigdy nie wierzyłem - usłyszał swój własny głos, ale z oddali. Lynx spojrzał w tamtym kierunku.
Zobaczył postać wychodzącą z cienia, o morskich oczach. Identycznym odcieniu, co on miał. Ciemność schodziła płatami z ciała obcego stworzenia, które okazało się bliźniaczo podobne do Świtającej Maski.
Stał przed swoim sobowtórem. Różnice między nimi były tylko w wyglądzie pyska. Pysk obcego wydawał się dzikszy i znacznie bardziej wyrazisty, niż u Świtu.
- To ty? Nie żartuj! Nie możesz wygadać jak ja - oburzył się Świtająca Maska, czując rozczarowanie. Tyle czekał na ujrzenie właściciela głosu, a on okazał się jego kopią?!
- Oj, daj mi dojść do głosu, kochanieńki. Uwierz mi, polubimy się jak bracia, ale tacy prawdziwi - rzekł obcy patrząc nieco obłąkanym spojrzeniem prosto w oczy Świtającej Maski. - Ciężki Krok jest... Nieodpowiedni dla naszej inteligencji i poczucia własnej wartości... Skoro mi tak nie wierzysz... Byłem każdym znanym ci głosem. Sam zobacz! Umiem się zmieniać! Mogę mieć każdy rodzaj futra, bawię się genami. - Ciało obcego pokrył cień, a gdy opadł, przybysz był kropla w kroplę podobny do Sójczego Gniazda. - Synku, malcu kochany... Czy mogę iść z tobą na patrol? Czy może wolisz, żebym dał ci jedzenie? - Chwilę potem klon wilczaka przybrał postać Potrójnego Kroku, zielonookiego liliowego. - Jesteś głupcem. Klan Gwiazdy istnieje, a ja... Zostaw Tkacza! Pomóż mi szukać pająków. - Zaraz potem Świtająca Maska zobaczył przed sobą Leszczynową Bryzę, z wielkimi, smutnymi oczami. - M-masko... O-od dzi-dzisiaj j-je-jesteśmy p-przyjaciółmi.
- Wystarczy! I tak nie istniejesz. Ja sam nigdy nie będę w stanie zmieniać się w inne koty. Nawet tego nie chcę! Nie jestem tobą - przerwał zabawę obcego Świtająca Maska. Potrząsnął łbem, nie mogąc uwierzyć, że właśnie mówił sak do siebie. Cieszył się z przybycia na polanę samemu. Przynajmniej nikt z klanu nie uzna go za dziwaka i szaleńca.
Właściciel głosu w głowie ponownie stał się klonem Świtu. Na jego pysku widniało znudzenie i lekkie rozczaowanie.
- Chciałem się dużej pobawić, nie pozbawiaj mnie radości, malcu. - Obcy zbliżył się do lynxa i pacnął go łapą w głowę. Świtająca Maska to poczuł, jak realne uderzenie od kogoś znajomego. Syknął.
- Jeśli nadam ci imię, pójdziesz sobie? Już dość się ma siebie... Znaczy ciebie nagapiłem. Jest noc, o tej porze się śpi - rzekł wilczak, chcąc wrócić do obozu. Po raz pierwszy wolał siedzieć w legowisko niż na własnym terytorium.
- Tak szybko się mnie pozbywasz? Szkoda, że przy naszej kochanej Konwalii tak nie biegniesz do domu. Hmmm - zastanowił się teatralnie, z zamyśleniem na pysku halucynacyjny kot. - No dobrze, nadając mi imię, przywiążesz się do mnie. Nie pozbędziesz się tak szybko. Staniesz się moją własnością, a ja twoją. Będziemy przyjaciółmi! W końcu przestanę być samotny! - Obcy podskoczył radośnie.
- Gorzej niż kotka przed porodem - powiedział pod nosem Świtająca Maska.
- Coś ty powiedział?!
- Nic. Mamy ładne futro, nie dziękuj... Hm... Będziesz się zwał... Słoneczko?
- Zbyt naiwne.
- Burza?
- Zbyt jednoznaczne.
- Wilk?
- Jak ten dawny zastępca? W życiu.
- Strumień?
- Czy ty nie umiesz wymyślać imion?!
- To bądź Ciernikiem! - miauknął pozbawiony chęci do dalszej rozmowy Świtająca Maska.
- Hmmm.. Hmmm... Idealne. Od dzisiaj nie nazywaj mnie głosem czy halucynacją - mówił towarzysz. Zbliżył się do Świtu. Przybrał cienistą postać. - Od dzisiaj jestem Ciernik, razem staliśmy się jednym.
Wniknął w ciało Świtającej Maski. Lynxa przeszedł dreszcz.
Został sam. Zniknęła kałuża, w której widział własne odbicie.
Wrócił do legowiska, próbując pogodzić się z tym, co zaszło.
Co tu się–
OdpowiedzUsuńa ja wiem
UsuńCzy ktoś mi w końcu wyjaśni co się odpierdala
OdpowiedzUsuńTo się nazywa schizofrenia
Usuńczyżby kara od Klanu Gwiazdy?
Usuńto jakaś tulpa czy co
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co z tego wyjdzie :') (Tak się tylko zastanawiam, czy o takich akcjach nie trzeba najpierw napisać admie)
OdpowiedzUsuń