Zimno otaczało go ze wszystkich stron. Mroźny wicher zdawał się ciągnąć kocie na zewnątrz, a Kawka podążał za nim zaciekawiony. Chłód był czymś nowym. Nieznanym. Dotychczas kociak jedynie znał przytłaczające ciepło matki i brata. Zapach mleka i mchu. Lecz teraz z każdym krokiem małej grubej łapki czuł coraz więcej. Nieznane wonie uderzały w jego nosek. Każda zdawała się inna, ale podobna. Kawka zastanawiał się jak duży jest ich klan. Wiedział, że prócz niego, mamy i brata są inne koty, ale jak dużo mogło ich być? Nim jednak zdążył postawić kolejny krok łapa matki zagrodziła mu drogę. Niezadowolony zmarszczył brwi.
— A ty gdzie się wybierasz? - mruknęła kotka, chwytając go za kark i unosząc.
Kawka pisnął zły. Nie znosił być noszony. Było coś w tym upokarzającego. Odniesiony na legowisko jakby nic nie ważył nie zamierzał iść grzecznie spać. Buntowniczo usiadł. Nie ulegnie matce. Karmicielka westchnęła, siadając obok. Otoczyła synów swym miękkim ogonem i przyciągnęła bliżej siebie.
— Dawno temu, choć jeszcze nie tak dawno w Klanie Wilka żył bardzo dzielny kot — zaczęła opowiadać bajkę kotka, licząc, że tym utuli synów do snu.
Kawka zadarł nosa do góry, spoglądając na matkę z politowaniem. Znów opowiadała o tym całym Wilczym Sercu. Niemal, że mistycznym ojcu. Kawka nie wierzył, że ktoś uratowałby życie jakieś starej zrzędzie dobrowolnie. To ona powinna zostać pożarta przez wilka nie on. Przez egoistyczne pragnienie bycia bohaterem kocura teraz Kawka miał niepełną rodzinę.
— Kot ten choć wyróżniał się z tłumu nietypową sierścią był lubiany przez swych pobratymców...
Kociak wywrócił ślipiami.
— Mamo opowiedz o kimś innym niż tacie — burknął Kawka, wbijając pełne niezadowolenia ślipia w mamę. — Ciągle tylko o nim mówisz — dodał.
Kawka nie wierzył, że cały świat kończy się na jego ojcu. Przecież na pewno inne koty też dokonały jakiś wspaniałych czynów. Wilcze Serce nie mógł zagarnąć całej chwały.
— Mamo, ja chętnie posłucham o tacie — miauknął Maluszek.
Kawka zmarszczył brwi. Lizus znów obudził się do życia. Obrażony na cały świat pomaszerował na swych krótkich łapkach na koniec posłania.
— ...i wtedy Wilcze Serce pomógł liderowi i wspólnie... — mimo wszystko słyszał strzępki opowieści mamy.
Zły wpakował sobie mech w uszy. Wciąż słyszał jakieś szmery, lecz łatwiej było je zignorować. Machnął niezadowolony swym krótkim ogonkiem. Chciał już być uczniem i wyrwać się z tej kociarni.
Dzień dobry, braciszku xD
OdpowiedzUsuń