Wrócił z czarną kotką do legowiska, myśląc cały czas nad tym, co Konwaliowe Serce napadło, aby wymykać się z obozu. Sam chciał udać się na patrol i nacieszyć się wiatrem, muskającym mu sierść, ale ciągle mieli karę. Gdyby Morka Gwiazda zauważył medyczkę, od razu przedłużyłby ograniczenie wolności i na dłużej zostaliby uczniami, a to nie uśmiechało się Orlikowemu Szeptowi na dłuższą metę.
- J-ja naprawdę przepraszam - miauknęła cicho kotka, odkładając na bok mech. - P-po prostu... Tak wyszło i... - Z oka medyczki wypłynęła łza, drobna i mała, ale widoczna.
- Nie przepraszaj mnie za nic. Postąpiłaś wbrew karze. Sama ze sobą musisz to przeżyć. To był twój czyn, którego jesteś świadoma. Sam długo czułem się winny śmierci Ciernistej Łapy, bo biegła za mną, zamiast za Cętkowanym Kwiatem. Z czasem mi przeszło, ponieważ nie miałem nad tym kontroli. Zginąłbym albo ja, albo ona - miauknął biały, nie chcąc widzieć płaczącej kotki. Starał się być wobec niej szczery i był, chociaż czasami nadal we śnie słyszał echo krzyku córki Czaplego Potoku, odbijający się wśród jego myśli.
- No... Jakbyś mnie nie zauważył to... I... I tak bym wróciła i... I czuła się winna... - jąkała się kotka.
- Idźmy lepiej spać. Nie dojdziemy do niczego, stojąc tu i rozmawiając po nocy - skończył krótką rozmowę Orlikowy Szept, widząc zakłopotanie na pysku przyjaciółki.
Czarna kiwnęła głową i weszła do legowiska medyków, a biały powrócił do siebie. Ciągle zastanawiał się nad tym, co ukrywała Konwaliowe Serce. Coś musiała... Nie zamierzała się przyznać. Prędzej czy później dowie się prawdy.
następny dzień
Po dzieleniu się językami z Cętkowanym Kwiatem, Orlikowy Szept udał się na poszukiwania Konwaliowego Serca. Mimo kary i wczorajszsgo spotkania w dziwnych okolicznościach nadal uczył się od niej podstaw medycyny. Ostatnio trochę zaniedbali naukę, dlatego biały sam ze sobą powtarzał nabytą wiedzę. Wyliczał za każdym krokiem nazwy ziół, które zdołał poznać do tej pory.
Zajrzał do legowiska, szukając wzrokiem znajomej sobie osobniczki, lecz nigdzie nie zdołał jej dojrzeć.
- Jeśli szukasz Konwaliowego Serca, to poszła do żłobka, do dzieci Chabrowej Bryzy - rzucił w progu Jeżowa Ścieżka, krzątając się po ograniczonej przestrzeni.
- Oh... Dzięki za informację - odpowiedział Orlikowy Szept i skierował swoje kroki w nowym kierunku.
Zauważył ją w kącie obozu. Podszedł bez przeszkód do Konwaliowego Serca.
- Witaj, jak się czujesz? - zapytał się. Nie uzyskał odpowiedzi. Dziwne, czarna zawsze odpowiadała od razu, z optymizmem w oczach i zainresowaniem na pyszczku. W tamtej chwili milczała i nie zdołała wydać nawet najmniejszego dźwięku. - K-konwalio?
- Nie... - usłyszał szept czarnej. Pełen strachu i obawy.
- Nie co? - zapytał, odsuwając się z obawą. Nie podobał mu się ton głosu medyczki. Jeden ruch i mogła zrobić coś niespodziewanego.
- J-ja naprawdę przepraszam - miauknęła cicho kotka, odkładając na bok mech. - P-po prostu... Tak wyszło i... - Z oka medyczki wypłynęła łza, drobna i mała, ale widoczna.
- Nie przepraszaj mnie za nic. Postąpiłaś wbrew karze. Sama ze sobą musisz to przeżyć. To był twój czyn, którego jesteś świadoma. Sam długo czułem się winny śmierci Ciernistej Łapy, bo biegła za mną, zamiast za Cętkowanym Kwiatem. Z czasem mi przeszło, ponieważ nie miałem nad tym kontroli. Zginąłbym albo ja, albo ona - miauknął biały, nie chcąc widzieć płaczącej kotki. Starał się być wobec niej szczery i był, chociaż czasami nadal we śnie słyszał echo krzyku córki Czaplego Potoku, odbijający się wśród jego myśli.
- No... Jakbyś mnie nie zauważył to... I... I tak bym wróciła i... I czuła się winna... - jąkała się kotka.
- Idźmy lepiej spać. Nie dojdziemy do niczego, stojąc tu i rozmawiając po nocy - skończył krótką rozmowę Orlikowy Szept, widząc zakłopotanie na pysku przyjaciółki.
Czarna kiwnęła głową i weszła do legowiska medyków, a biały powrócił do siebie. Ciągle zastanawiał się nad tym, co ukrywała Konwaliowe Serce. Coś musiała... Nie zamierzała się przyznać. Prędzej czy później dowie się prawdy.
następny dzień
Po dzieleniu się językami z Cętkowanym Kwiatem, Orlikowy Szept udał się na poszukiwania Konwaliowego Serca. Mimo kary i wczorajszsgo spotkania w dziwnych okolicznościach nadal uczył się od niej podstaw medycyny. Ostatnio trochę zaniedbali naukę, dlatego biały sam ze sobą powtarzał nabytą wiedzę. Wyliczał za każdym krokiem nazwy ziół, które zdołał poznać do tej pory.
Zajrzał do legowiska, szukając wzrokiem znajomej sobie osobniczki, lecz nigdzie nie zdołał jej dojrzeć.
- Jeśli szukasz Konwaliowego Serca, to poszła do żłobka, do dzieci Chabrowej Bryzy - rzucił w progu Jeżowa Ścieżka, krzątając się po ograniczonej przestrzeni.
- Oh... Dzięki za informację - odpowiedział Orlikowy Szept i skierował swoje kroki w nowym kierunku.
Zauważył ją w kącie obozu. Podszedł bez przeszkód do Konwaliowego Serca.
- Witaj, jak się czujesz? - zapytał się. Nie uzyskał odpowiedzi. Dziwne, czarna zawsze odpowiadała od razu, z optymizmem w oczach i zainresowaniem na pyszczku. W tamtej chwili milczała i nie zdołała wydać nawet najmniejszego dźwięku. - K-konwalio?
- Nie... - usłyszał szept czarnej. Pełen strachu i obawy.
- Nie co? - zapytał, odsuwając się z obawą. Nie podobał mu się ton głosu medyczki. Jeden ruch i mogła zrobić coś niespodziewanego.
<Konwaliowe Serce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz