Pluskająca Łapa miała dzień wolnego. Liderka była pogrążona w jakiś poważnych sprawach i nie wyściubiała nosa z legowiska. Uczennica nie zadawała pytań, jedynie zajrzała do ciotki i zapytała o trening. Gdy ta odpowiedziała jej syczeniem, uciekła szybko jak tylko mogła. Rzeczka poszła na lekcję, Łosoś był na patrolu, więc kompletnie nie miała co ze sobą zrobić. Przez chwilę chciała wybrać się do swojego ojca aby z nim zamienić parę słów, ale nie mogła go nigdzie znaleźć. ,,Pewnie też jest na lekcji" westchnęła kierując się w stronę legowiska terminatorów. Już miała do niego wejść gdy nagle wpadła na jakąś postać. Mocno uderzyła zadkiem o ziemię, w ostatniej chwili łapiąc równowagę.
- H-hej! - mruknęła unosząc pomarańczowe ślepia. Miała ochotę dodać coś jeszcze, lecz cała odwaga uszła z niej w sekundę gdy zobaczyła na kogo wpadła. Z legowiska wyłoniła się łaciata głowa, a zaraz za nią ukazało się całe ciało Uszatkowej Łapy. Jej żółte oczy przepełnione były niepokojem. W jednym susie znalazła się za młodszą uczennicą pomagając jej wstać.
- Nic ci się nie stało słonko? - zapytała troskliwie - przepraszam, to moja wina.
- N-nie...to j-ja - bąkała zestresowana szylkretka. Obecność Uszatkowej Łapy wpływała na nią przedziwnie. Czułą jak łapy trzęsą się pod nią, serce bije szybciej. Spojrzała uważniej na starszą terminatorkę, która dodała z westchnieniem:
- W każdym razie przepraszam. Jesteś pewna, że wszystko ok?
- T-tak - miauknęła Pluskająca Łapa, machając koniuszkiem ogona - dziękuję.
Miała ochotę zamienić z nią parę zdań, ale tak szybko jak łaciata się pojawiła, tak szybko odeszła otoczona innymi terminatorami z podbitego klanu. Buro-ruda kotka rzuciła jej niepewne spojrzenie przyciskając bok bliżej do koleżanki. Szylkretka westchnęła zawiedziona. Miała idealną szansę na wymienienie paru zdań, a mimo to nie zrobiła nic. ,,Weź się w garść! Co jest z tobą nie tak" fuknęła wyciągając pazury. Wbiła je głęboko w ziemię ze złością. Dopiero wzięcie paru porządnych oddechów pozwoliło jej oczyścić myśli. Porzuciła swój pomysł drzemki, zmieniając go w plan aby wybrać się na polowanie. Miała potworny refleks, o czym ciągle przypominała jej mentorka, więc stwierdziła, że idealnym pomysłem będzie wybranie się na ryby.
Kierując swoje kroki w stronę wyjścia jej uszy wyłapały jakąś rozmowę. Ciekawska natura zwyciężyła i kotka ruszyła za dźwiękiem czyiś słów.
- Taak mamo, może już będziesz szła do legowiska? - głos rudego kocurka wybrzmiał w jej uszach bardzo głośno. Rozpoznała w nim Jaskrowy Pył. Od dawna nie widziała kocura. Został wojownikiem niezwykle szybko. Do dziś pamięta jak Rzeczna Łapa przepychała się z nim w żłobku wymyślając na niego najróżniejsze wiązanki. ,,Grubas i tyle!" wybrzmiało głośno w jej uszach, a przed oczami ukazała się obrażona mordka jej siostry. Pluskająca Łapa zaśmiała się cicho tym samym przyciągając uwagę Jaskrowego. Wojownik odwrócił się wlepiając zaciekawione spojrzenie w młodą uczennicę. Futerko na karku Plusk zjeżyło się, a ona sama nie do końca wiedziała co chce powiedzieć. Nie mogła przyznać, że podsłuchiwała! Na szybko więc starała się wymyślić jakąś historyjkę, którą mogła na spokojnie wcisnąć kocurowi.
- H-hej - mruknął Jaskrowy Pył lekko się uśmiechając.
- Hej - odpowiedziała mu Pluskająca Łapa. Sytuacja była dla niej niezwykle dziwna...otóż mierzyła się wzrokiem z dorosłym kocurem. Nie musiała zadzierać pysku do góry, jak to miało miejsce przy zmarłym już Niedźwiedziu, a bardziej lekko kierowała je w dół.
- Um, muszę poćwiczyć łapanie ryb iii mama powiedziała, że możesz mi pomóc- skłamała przebierając nerwowo łapkami. Wojownik zamrugał parę razy po czym spojrzał uważniej na uczennicę i na swoje łapy. Dopiero wtedy do terminatorki doszło głupstwo jakie palnęła. Jednak dalej z udawaną pewnością siebie oczekiwała na odpowiedź. Jaskrowy Pył podniósł pysk ukazując dość kwaśną minę.
- Jesteś pewna, że twoja mama chciała, abym to ja...
- No oczywiście! Chyba znam koty w swoim klanie - odparła Pluskająca Łapa, machając kitą z udawaną frustracją - no chyba, że nie chcesz...
W jednej chwili podejście kocura się zmieniło. Przeprosił za tę chwilę zwątpienia po czym razem ruszyli ku wyjściu.
Pogoda była iście przepiękna. Wielkie drzewo zgubiło już swoje liście, odrzuciwszy nimi całą polankę. Przed nimi malowało się morze kolorowych liści, po którym sunęli. Czerwień, brąz, złoty...wszystkie te barwy mieniły się w oczach młodej kotki przyprawiając ją o zawrót głowy, ale i o zachwyt. Rozkoszowała się jeszcze ciepłymi promykami słonka, wystawiając czarną mordkę jak najdalej. Wsłuchiwała się w szelest przyrody ciesząc się, że to ona właśnie może go doświadczać. Musiała jednak zejść na dół, bo nie była na tym spacerze sama. Odwróciła pysk do zamyślonego Jaskrowego Pyłu i zapytała:
- To...jak to jest być wojownikiem, dobrze?
<<Jaskrowy? ;w;>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz