- Eh...- rzekł, gdy spojrzał na wymizerniałą wiewiórkę u swych stóp.
- Pamiętaj, jesteśmy z dala od jakiejkolwiek wody, więc nie dziw się, że zwierzęta są takie a nie inne. Niedawno przeżyliśmy suszę. A poza tym zbliża się pora nagich drzew.
- Już?- spytał z niedowierzaniem.- Jak to? Przecież tak niedawno liście zaczęły opadać!
- Spójrz na te drzewo- wskazała łapą mały dąb.- Już prawie nie ma liści. To oznacza, że za niedługo woda zamarznie, zwierzyna się pochowa, nadejdzie okres chorób co zwłaszcza będzie zagrażać kociętom Chabrowej Bryzy...- i wyliczała tak jeszcze, jednak Jałowcowa Łapa już nie słuchał. Rzeczywiście- wszystkie liście, niegdyś zielone i wielkie, leżały pod dębem. W ogóle nie przypominały tych z pory nowych liści. Straciły jaskrawy odcień, zmatowiały, stały się kruche oraz przybrały odcienie brązu. Jednak jego zdaniem, takie były lepsze. Bo kto za dzieciństwa nie lubił ganiać za latającymi listkami, bawić się nimi, wskakiwać na nie... Zabaw mnóstwo. Jak kociak, ruszył w stronę większego zbiorowiska liści i chwycił garść w zęby. Nie zważając na ciągłe tłumaczenie co to pora nagich drzew, rzucił w swoją mentorkę liśćmi. Zaskoczona odwróciła się.
- Co ty robisz, ty rozlazły ślimaku!- syknęła zdenerwowana. Lekko przestraszony skulił łepek.- Jesteśmy na treningu, przecież nie jesteś kociakiem!
- Przepraszam- mruknął i ruszył za rozdrażnioną Krowią Łatą. Postanowił więcej nie denerwować nauczycielki. Jednak wiedział kto będzie się chciał z nim pobawić... W głowie zakiełkował mu pomysł. Szybko ruszył za mentorką. Już powoli miał dość treningów. Miał nadzieję, że dziś będzie ciekawiej. Chociaż był od jakiegoś czasu uczniem, wciąż nie mógł się przyzwyczaić do porannego wstawania, męczącego i niezbyt fajnego treningu i dopiero wieczornym spaniu, co teraz kolidowało się z spotkaniami jego i Skowronkowej Łapy. Cóż jednak miał na to poradzić-może prędzej czy później zacznie mu odpowiadać taki tryb życia i codzienna rutyna nie będzie dla niego wyzwaniem.
- To czas na ćwiczenia z walki.- oznajmiła Krowia Łata, gdy dotarli na wrzosowisko. Wiatr smagał ich futra i kuszący zapach królików, pewnie nie w lepszym stanie niż żylasta wiewiórka zakopana dalej. Przynajmniej wie, z czego jestem najsłabszy!- pomyślał zastanawiając się nad wyborem mentorki.
- No to dobrze, pokaż co umiesz.- powiedziała nauczycielka i nie czekając na odpowiedź skoczyła na niego i kopnęła w brzuch także że wylądował kilka lisich długości dalej. Stęknął głucho, gdy opadł z łoskotem na twardą ziemię. Wiedząc, że musi pokonać Krowią Łatę, skoczył na nią i chwycił zębami jej kark. Mentorką przeraźliwie krzyknęła i po chwili zrzuciła kocurka na suchą trawę. Jałowcowa Łapa natychmiast rzucił się na nią, ale teraz zaatakował jej brzuch - drugie najbardziej wrażliwe miejsce podczas walki ( przynajmniej po lekcjach tak sądził ;) sam nie wie czy to całkowita prawda). Z sykiem wyciągnął pazury, i wbił lekko w skórę Krowiej Łaty. Z rany sączyła się lekką strużką krew, tą jednak pewnie tego aż tak mocno nie poczuła i przewróciła się na bok, tak by móc wstać. Otrzepała się z kurzu i popędziła na kocurka. Nie wiedząc co zrobić, Jałowcowa Łapa odsunął się na bok tak, że łapy mentorki ledwo dotknęły jego futra. Kotka nie zdążyła wyhamować i runęła na skałę obok.
- Nic ci nie jest?- spytał zatroskany patrząc na Krowią Łatę.
- Nic mi nie jest rozlazły ślimaku- warknęła i nie czekając na reakcję ucznia, szybko chwyciła jego kark w zęby.
- D-d-ość- wychrypiał kotek. Ta jednak nie dosłyszała i miotała nim we wszystkie strony. Ostre kły zaciskały się na jego grzbiecie, a łapy zwisały bezwładnie. W końcu zebrał wszystkie siły, i wreszcie wyrwał się spod pyska. Przetoczył się trochę dalej, ale skoczył na równe nogi i ruszył na mentorkę. Skoczył na jej plecy i przewrócił z trudem na plecy. Ta jednak odrzuciła kotka, który przewrócił się i upadł. Ostatkami sił uderzył tylnymi nogami w nauczycielkę. Ta jednak nawet nie drgnęła.
- Niezbyt dobrze ci to idzie- tylko skomentowała.- Koniec na dziś.
- M-mó-g-głby-ym n-astęp-pnym raz-zem wal-cz-y-yć z-z ki-m-mś ró-w-wnem-mu sob-bie?- wydyszał.
- Może. Jeżeli jakiś mentor będzie chciał zrobić rozgrzewkę dla swojego ucznia, to jak najbardziej- rzuciła kpiąco. Kotek tylko prychnął. Nie miał przecież szans z tą kupą tłuszczu! Jednak nie mógł tego mówić na głos, nie wypadało tak. Powłócząc nogami poszedł za Krowią Łatą w stronę obozu.
* * *
Wypoczęty po długiej drzemce, Jałowcowa Łapa cicho wszedł do żłobka. Grzecznie przywitał się z karmicielkami, a Pląsającą Sójkę dodatkowo liznął w ucho. Jego plan z rana mógł się udać... Ostrożnie podszedł do małych kupek futra obok Chabrowej Bryzy, które przekomarzały się lub spały.
- Chce się ktoś pobawić?- zapytał, na co małe główki odwróciły się w jego stronę. Na pyszczkach miały wymalowane zdziwienie- bo kto normalny wchodzi ot tak do ich zakątku? Kociaki jednak raczej by nie odmówiły zabawy... Więc teraz tylko czekał aż jakiś maluch zaakceptuje jego propozycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz