— Dzień dobry! — miauknął, uśmiechając się promiennie.
— Dzien dobly. — zasepleniła koteczka, naśladując burego kocurka. Młoda widząc jego uśmiech i szczęśliwe oczy sama się radośnie uśmiechnęła. Nie spędzała aż tyle czasu z Wróbelkiem jak na spaniu czy jedzeniu, jednak uwadze małej nie uszło to, że cokolwiek by się nie działo, to pręgowany zawsze był taki pozytywny, co udzielało się reszcie maluchów. Koteczka podpełzła do jego łapki, po czym położyła na niej swoją. Zadzierając główkę wysoko do góry (bo jednak kocurek był od niej wyższy), zamruczała wesoło.
— Ceść, Blubelku! — zawołała jeszcze raz powitanie. — Cemu nie spisz?
— Tak jakoś zawsze wychodzi. — wymruczał starszy, zniżając łepek do poziomu Fasolki. — Mama mówi, że jestem rannym ptaszkiem.
— Ale przeciez to imie dla wo-wo-wojonika, a ty jesteś Blubelek nie lanny ptasek. — koteczka przekręciła główkę, nie rozumiejąc, o co chodzi kocurkowi. Wróbelek zaśmiał się pod nosem, słysząc jej rozterki i zdziwoną minkę.
— Nie, nie, ranny ptaszek to kot, który zawsze wstaje wcześnie rano. — wytłumaczył spokojnie, cały czas obserwując reakcję kotki, która powoli zaczęła się zmieniać z zmieszanej na oświeconą.
— A, a cy ja tez moge być lannym ptaskiem? — zapytała koteczka.
— Czemu nie! — uśmiechnął się kocur. — Możemy się zawsze rano bawić razem!
— Tak! — młodej kotce zaświeciły się oczy na ten pomysł. Był cudowny!
***
Dużo się zadziało w ostatnim czasie. Konflikt dwóch stron Klanu Wilka, napad wielkiej bestii na obóz, śmierci klanowiczów i ciężka atmosfera. A z dobrych rzeczy? Może ceremonia mianowania prawie wszystkich kociaków w żłobku na uczniów? Chociaż dla Fasolki sprawa nie przedstawiała się tak kolorowo. No dobrze, fajnie, że się uczą, ale żeby tak ich samych z nudą pozostawić? Przecież jak to będzie w kociarni bez Wróbelka?
Krótko mówiąc - w kociarni bez reszty ferajny wiało nudą. Na szczęście Wróblowa Łapa, Kolczasta Łapa i pozostali często ich odwiedzali by rozruszać leniwą atmosferę w żłobku i pobawić się z młodymi.
Fasolka rano wstała i nie czekając, aż Miedź się obudzi zaczęła czyścić swoje liliowo-białe futerko różowym i szorstkim językiem. Kotka już w oddali widziała zbliżającego się do kociarni burego kocura, jednak wciąż postanowiła udawać zajętą i zaskoczoną przybyciem znajomego. Wróblowa Łapa wszedł cicho do żłobka i zanim nawet otworzył pysk, Fasolka nie wytrzymała i podbiegła do niego z uśmiechem. Młoda zauważyła, że ten wygląda inaczej, mniej pozytywnie niż kiedyś, ale rozumiała go. Po tym wszystkim każdy potrzebował czasu żeby się pogodzić z obecną sytuacją. Tym razem to jej zadaniem było przelać na burasa pozytywną energię, by ten znów mógł promieniować szczęściem.
— Dzień dobry, Wróbelku! — zamruczała najradośniejszym i najśpiewniejszym tonem, jaki umiała wydobyć z kocięcego gardła.
< Wróblowa Łapo? Sry, że tak długo >
— Ceść, Blubelku! — zawołała jeszcze raz powitanie. — Cemu nie spisz?
— Tak jakoś zawsze wychodzi. — wymruczał starszy, zniżając łepek do poziomu Fasolki. — Mama mówi, że jestem rannym ptaszkiem.
— Ale przeciez to imie dla wo-wo-wojonika, a ty jesteś Blubelek nie lanny ptasek. — koteczka przekręciła główkę, nie rozumiejąc, o co chodzi kocurkowi. Wróbelek zaśmiał się pod nosem, słysząc jej rozterki i zdziwoną minkę.
— Nie, nie, ranny ptaszek to kot, który zawsze wstaje wcześnie rano. — wytłumaczył spokojnie, cały czas obserwując reakcję kotki, która powoli zaczęła się zmieniać z zmieszanej na oświeconą.
— A, a cy ja tez moge być lannym ptaskiem? — zapytała koteczka.
— Czemu nie! — uśmiechnął się kocur. — Możemy się zawsze rano bawić razem!
— Tak! — młodej kotce zaświeciły się oczy na ten pomysł. Był cudowny!
***
Dużo się zadziało w ostatnim czasie. Konflikt dwóch stron Klanu Wilka, napad wielkiej bestii na obóz, śmierci klanowiczów i ciężka atmosfera. A z dobrych rzeczy? Może ceremonia mianowania prawie wszystkich kociaków w żłobku na uczniów? Chociaż dla Fasolki sprawa nie przedstawiała się tak kolorowo. No dobrze, fajnie, że się uczą, ale żeby tak ich samych z nudą pozostawić? Przecież jak to będzie w kociarni bez Wróbelka?
Krótko mówiąc - w kociarni bez reszty ferajny wiało nudą. Na szczęście Wróblowa Łapa, Kolczasta Łapa i pozostali często ich odwiedzali by rozruszać leniwą atmosferę w żłobku i pobawić się z młodymi.
Fasolka rano wstała i nie czekając, aż Miedź się obudzi zaczęła czyścić swoje liliowo-białe futerko różowym i szorstkim językiem. Kotka już w oddali widziała zbliżającego się do kociarni burego kocura, jednak wciąż postanowiła udawać zajętą i zaskoczoną przybyciem znajomego. Wróblowa Łapa wszedł cicho do żłobka i zanim nawet otworzył pysk, Fasolka nie wytrzymała i podbiegła do niego z uśmiechem. Młoda zauważyła, że ten wygląda inaczej, mniej pozytywnie niż kiedyś, ale rozumiała go. Po tym wszystkim każdy potrzebował czasu żeby się pogodzić z obecną sytuacją. Tym razem to jej zadaniem było przelać na burasa pozytywną energię, by ten znów mógł promieniować szczęściem.
— Dzień dobry, Wróbelku! — zamruczała najradośniejszym i najśpiewniejszym tonem, jaki umiała wydobyć z kocięcego gardła.
< Wróblowa Łapo? Sry, że tak długo >
Aww, kochana :3
OdpowiedzUsuń