- Czego? Sama dotknęłaś, nic nie zrobiłem.- odpowiedział pewnie Potrójny Krok, odsuwając ogonem kawałek kory z pokrzywą. - Musisz się nauczyć, żeby nie dotykać cudzych rzeczy bez pytania.
- A-ale! Przecież pokazałeś mi, że mogę! Oszust jesteś! - krzyknęła z wyrzutem, spoglądając na poduszki swoich łap.
- To również kara za to, że zwracasz się do mnie moim kocięcym imieniem. Zresztą... Moje gesty oznaczały, żebyś tego nie dotykała. To że ty tak je zinterpretowałaś jako zachętę, to nie moja sprawa. - powiedział wstając. - Trochę cię poboli, ale niedługo przestanie - Zaniósł korę z rośliną z powrotem do magazynu.
Teraz powinna sobie pójść. Po takim czymś był przekonany, że da mu spokój. Niestety... Przeliczył się.
- Ała - jęknęła mała, co wywabiło z ukrycia Strzyżykową Pręgę.
- Co się stało, skarbie? - zapytała rozpoczynając wywiad środowiskowy.
Wspaniale. Medyczka na pewno każe tej małej trochę tu zostać, aby wyleczyć jej bolącą łapkę. Musiał się stąd jak najszybciej zmyć pod jakimś pretekstem.
- Poparzyłam się pokrzywą. - wyjaśniła mała.
- Potrójny Kroku? Przyniesiesz mi Szczaw? Zrobię jej okład.
No nie. Szybko poszedł po roślinę i podał ją medyczce. Teraz była chyba odpowiednia pora na plan B.
- Pójdę pozbierać trochę ziół - powiedział idąc w stronę wyjścia.
- Ale jest pora nagich drzew... - zdziwiła się jego decyzją starsza kotka.
- Chodziło mi o korę drzew. Potrzebuję jej trochę nazbierać. - powiedział opuszczając towarzystwo.
Nie wierzył, że doszło już do tego, że we własnym kącie nie mógł liczyć na chwilę spokoju.
***
Wrócił do legowiska medyków po jakimś czasie, ciągnąc kawałek kory po ziemi. Było to nieco trudne, ale dawał radę. W końcu się nie spieszył. Kiedy przekroczył próg, zaczął rozglądać się za Fasolką. Nie dostrzegł jej. Chyba wróciła do matki. Westchnął z ulgą i położył się na posłaniu. Musiał odpocząć.
- Wróciłeś! - odezwała się Strzyżykowa Pręga, prowadząc... JĄ w jego kierunku.
- Co? - Uniósł głowę zaskoczony. - Co ona tu robi?
- Poopowiadałam jej trochę o ziołach. Bardzo ją fascynują. Przypomina mi ciebie, kiedy przychodziłeś do mnie wypytywać o różne kwestie. - powiedziała.
Skrzywił się. Czemu go porównywała do tej małej? Był jedyny w swoim rodzaju. Wątpił, że Fasolka była aż tak niezwykła. Jak najbardziej wyglądała na zwykłe kocię.
- Pomyślałam, że mogłaby ci pomóc w rozcieraniu tych zasuszonych kwiatów, z którymi się tak męczysz - mówiła dalej.
Westchnął. Los go mocno pokarał.
- Jest za mała - stwierdził tylko obracając się na drugi bok.
- Ale pojętna! I pomogła ci zbudować gniazdo! - nawijała dalej.
- Jestem zmęczony. Niech przyjdzie jutro. - powiedział mając nadzieję, że w ten sposób pobędzie się ich obydwu.
<Fasolko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz