- Mech. - mówił przy tym, co jeszcze bardziej wpływało na niego jak płachta na byka.
Mech, mech, mech. Głupi mech! Ale jeśli w końcu nie wymieni tych posłań, to... umrze. Niech będą przeklęci! Jak on nie znosił Pstrągowej Gwiazdy i tej wojowniczki, która go wkopała! Teraz musiał się aż tak poniżyć. Skierował swoje kroki w stronę mentora, który obserwował kołysanie się liści na wietrze. Zrób to i po problemie. Dostaniesz jeść. Krew. Posiłek. Dasz radę. Nie bądź mysią strawą.
-Ekhm... - chrząknął wybudzając wojownika z transu.
Ten spojrzał na niego pytająco.
- Wyniosę ten mech, chodź - burknął i ruszył najpierw do legowiska starszych.
Wężowy Pysk jak cień, nie odstępował go na krok. Ale przynajmniej będzie miał świadka, że to zrobił! Kiedy weszli do środka, dwie urzędujące tam kotki, uniosły na nich pytające spojrzenie. Nie miał zamiaru się tłumaczyć. Już i tak ledwo znosił to upokorzenie. Chwycił w zęby mech i wyniósł go z środka, zostawiając rozmowę mentorowi. Na szczęście on, jak to on, mruknął dwa słowa. Przez chwilę miał nawet nadzieję, że wojownik mu pomoże, ale gorzko się przeliczył. Czemu miałby mu pomagać? Sam naważył tej strawy i musiał ją zjeść.
***
W końcu coś zjadł! Po tej przeklętej pracy, Wężowy Pysk pozwolił mu zjeść rybę! Jej smak był przepyszny! Już zapomniał, że kilka dni wcześniej, tak na nią narzekał! Najedzony udał się na odpoczynek. Jak dobrze, że ani Błysk ani Szkarłat nie byli świadkami jego poniżenia. Brat nie zapomniałby mu tego chyba do końca życia. Właśnie... Ciekawe jak tam jego nauka? Może ledwo daje sobie radę na treningach? Wszedł do legowiska uczniów, ciesząc się przestrzenią. W nocy ledwo co dało się spać, taki panował tam ścisk. Zanim jednak się położył do środka wszedł mentor, przypominając mu, że to dopiero jeden dzień, a miał wymieniać mech przez trzy księżyce. Zepsuło to mu ewidentnie humor, więc kiedy zobaczył brata, jego skrzywienie się powiększyło.-Co tym razem cię zirytowało, mysia strawo? - zapytał się Szkarłat, siadając na swoim mchu.
- Nic co cię powinno obchodzić. - warknął.
Nie miał zamiaru oświecać go i wylewać przed nim swoje żale. Już i tak był zazdrosny o to, że rudy dostał lepszego mentora.
- Jaki drażliwy się zrobiłeś.
- To mnie nie prowokuj - Jego sierść uniosła się. - Jak tam twój trening? Pewnie nie złapałeś jeszcze żadnej myszy, co? - zakpił.
Niech potwierdzi. Przynajmniej nie wyjdzie na to, że sam tego nie potrafi. Niech również będzie kiepski z polowania.
- A właśnie, że złapałem! - odparł z dumą.
- Taaak... a ja jestem Pstrągową Gwiazdą.
Niemożliwe! Nie! To nieprawda! Zgrywa się! Musi kłamać!
- Właśnie, że złapałem. Mój mentor może ci potwierdzić. A ty? Jak tak dopytujesz, to pochwal się sam swoimi osiągnięciami.
Zjeżył sierść bardziej. Nie powie bratu, że jego osiągnięcia są równe zeru. Musiał więc go okłamać.
- Złapałem kilka myszy, a nawet ptaka!
- Pewnie kłamiesz, bo już wcześniej byś się tym chwalił.
Czermień naburmuszył się.
- Chcesz to jakoś rozstrzygnąć?
Brat kiwnął głową wyciągając pazury. Również szykował się do walki, kiedy to jego mentor wszedł do środka.
- Żadnej walki.
Co. Niby dlaczego? I czy on nadal go pilnował? Już chciał odpyskować, ale nie dane mu było nic powiedzieć, wraz z pojawieniem się mentora Szkarłatu. O co tu chodziło? Co oni knuli?
- Postanowiliśmy, że może wykorzystamy wasz zapał do walki w inny sposób - odezwał się Sumowy Wąs.
- Niby w jaki? - prychnął czarny.
- Poprzez zdrową rywalizację.
Wężowy Pysk pokiwał głową. Rywalizację? Ale oni już rywalizowali! Walka to było właśnie coś takiego!
- Będziemy dziś ćwiczyć pływanie. Który z was pierwszy opanuje tą umiejętność, wygra.
Bracia spojrzeli po sobie.
Nie da mu wygrać!
<Szkarłat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz