Usłyszał ciche podziękowanie sisotry, przez co na jego pysku wykwitł szczery uśmiech. Brał spokojnie oddechy, aby głową Fasolki nie unosiła się za szybko na jego ciele. Kochał ją i właśnie udało mu się ją uszczęśliwić. Niestety jutro ponownie się zasmuci, ponieważ sytuacja w klanie wilka nie polepszyła się ani trochę, a do jutra nic raczej się nie zmieni.
Ułożył się przy brzuchu Miedzianej Iskry, patrząc w gwiazdy. Zmarłe koty patrzyły na czyny żywych. Dlaczego im nie pomogą? Dlaczego nie powiedzą, żeby źli się uspokoili i wsadzili nosy we własne zadki? Od razu czmychnęliby, gdzie pieprz rośnie.
Zamknął oczy i zasnął. Spał spokojny sen, dopóki nie zaczęło świtać. Słońce świeciło centralnie w jego mordkę, przez co Piórko obudził się. Zasłonił łapami oczy. Nic nie pomogło, nadal pod powiekami widział jasność, a nie upragnioną ciemność.
Spojrzał kątem oka na sierść Fasolki i Kaczuszki. Siostry spały blisko siebie, dotykając się nawzajem ogonami. Ten widok rozczulił serce Piórka. W sumie... Wyglądał bardzo podobnie do swoich siostrzyczek. Pachniał podobnie do nich. Potrafił znaleźć dużo takich samych cech, które łączyły go z rodzeństwem. Coraz częściej miał wrażenie, że nie jest kocurkiem, a kotką. Trudno mu było w to uwierzyć, ale w głębi siebie czuł się oszukany. Ciągle nazywany chłopcem, kocurkiem czy synem. A prawda wydawała się być inna.
Wstał cichutko, żeby podejść do swoich kwiatków. Wsunął nos w płatki jednej z roślin i wziął głęboki wdech. Do jego nosa dostał się pył, przez co kichnął dźwięcznie. Potarł narząd węchu i prychnął. A więc tak odwdzięcza się przyroda za gram troski? Wszedł w grządkę i położył się na ziemi, może teraz uda mu się zasnąć.
Usłyszał czyjeś kroki. Skrył się bardziej w kwietnej gęstwinie, aby ukryć się przed obcym przybyszem. Powinien ochraniać kwiatki, walczyć za nie, użyć tych pazurków, ale... Pobrudziłby się tylko. A brudne futerko, to okropna rzecz. Musiałby obudzić Miedzianą Iskrę, pogrążoną w głębokim śnie.
- Piórko? Gdzie jesteś? - Do jego uszu doszło miauknięcie Fasolki. Uff, więc to tylko ona. Ulga zalała ciało liliowego ciepłą falą. Siostra mogła mieć dostęp do jego kwiatków.
Wychylił głowę z zarośli i wydał cichy pomruk, aby zwrócić na siebie uwagę pointki.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał się zdziwiony.
- Sam mnie obudziłeś. Byłeś strasznie głośny - miauknęła nieco zirytowana siostra. Skąd miał wiedzieć, że ona nie spała?
- Słońce świeciło mi w oczy... Poczekaj, poszukam pana kasztana. On tym bardziej nie mógł zasnąć - dodał liliowy, idąc w kierunku wyjścia ze żłobka i mijając śpiące koty. Nigdzie nie zauważył wczorajszego kompana zabaw. Sierść na ogonie zjeżyła się, a wibrysy drgnęły niespokojnie. - Nie ma go. Zniknął! Musimy go poszukać, bo nasz kolega poczuje się samotny.
Ułożył się przy brzuchu Miedzianej Iskry, patrząc w gwiazdy. Zmarłe koty patrzyły na czyny żywych. Dlaczego im nie pomogą? Dlaczego nie powiedzą, żeby źli się uspokoili i wsadzili nosy we własne zadki? Od razu czmychnęliby, gdzie pieprz rośnie.
Zamknął oczy i zasnął. Spał spokojny sen, dopóki nie zaczęło świtać. Słońce świeciło centralnie w jego mordkę, przez co Piórko obudził się. Zasłonił łapami oczy. Nic nie pomogło, nadal pod powiekami widział jasność, a nie upragnioną ciemność.
Spojrzał kątem oka na sierść Fasolki i Kaczuszki. Siostry spały blisko siebie, dotykając się nawzajem ogonami. Ten widok rozczulił serce Piórka. W sumie... Wyglądał bardzo podobnie do swoich siostrzyczek. Pachniał podobnie do nich. Potrafił znaleźć dużo takich samych cech, które łączyły go z rodzeństwem. Coraz częściej miał wrażenie, że nie jest kocurkiem, a kotką. Trudno mu było w to uwierzyć, ale w głębi siebie czuł się oszukany. Ciągle nazywany chłopcem, kocurkiem czy synem. A prawda wydawała się być inna.
Wstał cichutko, żeby podejść do swoich kwiatków. Wsunął nos w płatki jednej z roślin i wziął głęboki wdech. Do jego nosa dostał się pył, przez co kichnął dźwięcznie. Potarł narząd węchu i prychnął. A więc tak odwdzięcza się przyroda za gram troski? Wszedł w grządkę i położył się na ziemi, może teraz uda mu się zasnąć.
Usłyszał czyjeś kroki. Skrył się bardziej w kwietnej gęstwinie, aby ukryć się przed obcym przybyszem. Powinien ochraniać kwiatki, walczyć za nie, użyć tych pazurków, ale... Pobrudziłby się tylko. A brudne futerko, to okropna rzecz. Musiałby obudzić Miedzianą Iskrę, pogrążoną w głębokim śnie.
- Piórko? Gdzie jesteś? - Do jego uszu doszło miauknięcie Fasolki. Uff, więc to tylko ona. Ulga zalała ciało liliowego ciepłą falą. Siostra mogła mieć dostęp do jego kwiatków.
Wychylił głowę z zarośli i wydał cichy pomruk, aby zwrócić na siebie uwagę pointki.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał się zdziwiony.
- Sam mnie obudziłeś. Byłeś strasznie głośny - miauknęła nieco zirytowana siostra. Skąd miał wiedzieć, że ona nie spała?
- Słońce świeciło mi w oczy... Poczekaj, poszukam pana kasztana. On tym bardziej nie mógł zasnąć - dodał liliowy, idąc w kierunku wyjścia ze żłobka i mijając śpiące koty. Nigdzie nie zauważył wczorajszego kompana zabaw. Sierść na ogonie zjeżyła się, a wibrysy drgnęły niespokojnie. - Nie ma go. Zniknął! Musimy go poszukać, bo nasz kolega poczuje się samotny.
<Fasolko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz