- Nie, nie. Dzisiaj sam upolujesz sobie posiłek.
- Dobrze. – mruknął odkładając mysz na stertę – Ale nie jestem pewny czy moja wiedza wystarczy by coś upolować. Naucz mnie więcej.
- Zdecydowanie wystarczy by upolować jakąś starą i koślawą mysz. – zaśmiał się.
Brązowooki pokręcił głową z niesmakiem.
- Nie chce jeść koślawej myszy.
- Czasem trzeba, ale i tak, przed polowaniem poprawię twoje umiejętności. Idziesz?
- Tak.
***
- Głowa trochę wyżej – polecił mentor – i brzuch też. Nie, nie. Nie w tą stronę. Mówię, że wyżej. - Yhm…
- Rozłóż bardziej nogi, gdyż powodujesz trzęsienie ziemi, które czuje mysz.
- Już, już. – mruknął przesuwając swoją tylną lewą łapę bardziej w tył. – Tak dobrze?
- Tak.
- Teraz wysuń pazury, ale szybko i po cichu. – poradził płowy.
- Wiem. – uczeń wysunął automatycznie swoje szpony robiąc to prawie bezszelestnie.
- Właśnie tak. Teraz zaatakuj.
- Ale nie ma tu żadnej myszy, na co ja mam polować?
- Rozejrzy się.
Brązowooki zrobił to co polecił Leśny Świt. Rozejrzał się, wąchał i… nic. Nie dojrzał nawet skrawka mysiej sierści.
- Nic nie ma. – oburzył się.
- Jeszcze raz.
Rozejrzał się, wąchał i… znów nic.
- Oszukujesz! Nic nie czuję.
Wojownik złapał się łapą za głowę.
- Jesteś ślepy czy głupi? – wycedził starszy kocur cicho chichocząc. – Masz. Ją. Prawie. Pod. Brzuchem!
- Chm…? – uczeń spojrzał pod siebie. Rzeczywiście. Była tak mysz. Ale… jakąś dziwna. To było jej truchło. – A! Ona nie żyje.
Leśny Świt głośno się zaśmiał.
- N-nic nie wyczułeś! Ha ha! Chciałem sprawdzić twoją uwagę. – mruknął przez śmiech.
Liliowy wystawił język w odpowiedzi.
- Kiedy zaczniemy ‘’normalnie’’ polować? Bez żartów?
- Już. Chodźmy w głębszą część lasu. – płowy pokierował łapą Kolca w prawą stronę.
***
- Upolowałem. – młody kot był z siebie dumny. Śmiał się, ale zakrywał to łapą i udawał kamienny pysk. - No widzisz. Moje nauki dobrze działają. – zażartował zielonooki.
- Może. – mruknął chowając uśmiech.
- Możesz ją zejść, ale zaraz wracaj, trzeba upolować też coś dla starszych.
- Jasne. – Kolczasta Łapa popędził przed siebie prosto do obozu. Wolał w spokoju zjeść posiłek.
Uczniowi bardzo spodobało się to całe polowanie. Chciał więcej to powtórzyć i był pewien też, że zrobi to nie raz i nie dwa niedługo.
Zamyśleniem dotarł do obozu.
- Gratuluje! – z myśli wyrwał go głos Fasolki. Od razu się ucieszył, próbował zakryć śmiech radości na widok kociaka, ale po chwili pękał. - Widzę, że moje porady się przydały. – zaśmiała się cicho młoda kotka.
Zachichotał cicho pod nosem.
- Tak. – mruknął próbując schować uśmiech i śmiech. – Hm… Może chcesz kawałek? – zapytał.
Morskie oczy przypatrywały się martwemu zwierzątku z uwagą.
- Pewnie smaczna ta myszka. – miauknęła.
- No.
- I biedna pewnie też.
- Chyba długo ją to nie bolało, szkoda nie zjeść takie daru. To jak? Chcesz? – zapytał przyglądając się pointce.
<Fasolko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz