Wokół niej czuć było przyjemne podmuchy delikatnego wiatru, który niósł za sobą zapach fiołków i lawend. Widziała w oddali te kwiaty, ale nie podeszła do nich. Siedziała z zamkniętymi oczyma, czując jakąś błogość. Miała wrażenie, jakby świat wirował, jakby wszystko tutaj było takie idealne i nie było potrzeby się martwić. Czasami śniła o matce, dlatego wyczekiwała, aż znowu przypomni sobie jej głos... ale jej nie było. Zamiast tego czuła pewną odległość, jakby jej mama nie mogła już nawet jej się przyśnić. Gdzie właściwie była? Czy koty z Plemienia Wiecznych Łowów były na nią złe? Nigdy nie była pewna co do tego, aby faktycznie takowe plemię istniało, a w dodatku, aby naprawdę dusza jej matki ją nawiedzała, ale teraz czuła mętlik w głowie. Nie mogła jednak już dłużej rozkoszować się tym pięknym snem, gdyż nagle poczuła szarpnięcie wiatru. Gwałtownie wciągnęła powietrze, prawie się nim zachłystując. Otworzyła szybko oczy, wybudzając się. Nie było nikogo w pobliżu, w takim razie była bezpieczna. Odetchnęła z ulgą, ale zaraz poczuła, jak jej jelita grają marsz. No tak, była strasznie głodna.
Wokół niej panowała ciemna noc. Jedna z tych nocy, kiedy nie widzisz nawet najjaśniejszej gwiazdy na niebie, a księżyc zdaje się być za chmurami. Najcieplejsza pora powoli się kończyła, a co za tym idzie, z oddali czuć już było pojedyncze, zimniejsze podmuchy. Pyłek pociągnęła nosem, jednak już nie ze swojego uczulenia, a ze smutku. Miała być wielką wojowniczką, a gdzie skończyła? Pozostawiona i zmieszana z błotem. Co prawda ziemia była sucha, ale przecież każdy rozumie metaforę. Jak bardzo jej plemię musiało być w trudnej sytuacji, skoro nie przyjmowało już nawet do wiadomości faktu, że zielone oczy to coś normalnego, a te niezwykle błękitne oczy to już był prędzej wybryk natury? Była przecież jeszcze tylko kociakiem, nie rozumiała spraw dorosłych, a sama za samodzielną podawać się nie mogła. Przeżyła tutaj już trochę, ale wtedy podążała za tymi z jej plemienia, a teraz nie miała już jak przeżyć. Nic nie przemyślała. Odeszła z plemienia na pewną śmierć głodową, o ile nie zachoruje lub wcześniej nic jej nie zje. Przecież tyle razy starsi wspominali o jastrzębiach porywających słabiej wyglądające koty. Obroniłaby się?
Pyłek wydała z siebie jęk, przypominający piszczenie kociątek. Nie chciała, aby jastrząb ją namierzył, ale nie mogła już powstrzymać płaczu. Zacisnęła mocniej powieki i zaraz wzięła głęboki wdech. Czuła na tych terenach zapachy jakichś kotów, jeżeli jej się uda to, chociaż wyliże kości pozostawione przez nich. To stwarzało ryzyko spotkania, ale nie mogła tak po prostu siedzieć i czekać na nie wiadomo co. Dopóki jest suche powietrze i wszystko czuć...
- Uh? - Wydała z siebie mruknięcie zdziwienia, widząc, jak spada na jej nos pojedyncza kropelka, która była na tyle mała, że nawet jej nie poczuła. Wtem jednak na jej grzbiet spadło ponownie kilka kropli wody, których częstotliwość po chwili nasiliła się. Mimo że były ciepłe i na swój sposób przyjemne dla jej małego, obolałego ciałka, ale zarazem zaprzepaszczały jej szansę na wywęszenie czegokolwiek. Super.
Pyłek zakręciła się w miejscu, potrząsając głową, która swoją drogą bolała niemiłosiernie z głodu, podobnie jak jej brzuch, który zaburczał mocno, wywracając jej jelita. Ostatnio jadła jedynie resztki jakiegoś królika. Udało jej się wykopać jednego, małego zajęcowatego, którego znalazła w okolicy. Z pewnością podkradła komuś jedzenie, ale czy miała wybór? Chciała uciec stąd jak najszybciej, ale nie miała gdzie. Nie chciała spotkać się z tymi kotami, po tym, co zrobiła oko w oko, bała się, że coś jej zrobią. Zresztą mieli prawo. Tak jak jej rówieśnicy z plemienia, którzy powtarzali "Możemy na tobie ćwiczyć, bo jesteś słaba i sama nie będziesz nigdy wojowniczką". Sama wtedy zaczynała wątpić, czy chodziło tylko o jej oczy. Była owocem romansu jej matki, która jednak nie chciała źle, a tym bardziej to Pyłek nie powinna przez to cierpieć. Odstawała od reszty, ale przecież gdyby mieli w sobie, chociaż gram zrozumienia, to nigdy by do takiej sytuacji nie doszło. Czy wszystkie koty tak jak jej rodzina, były przesiąknięte taką goryczą i niezrozumieniem?
- Hej, a ty co tutaj robisz, co? - Usłyszała jakiś głos, przez co momentalnie się wzdrygnęła i odwróciła w jego kierunku. Stał tam wielki, masywny kot, w którego orzechowych oczach odbijało się światło księżyca. Kiedy tak stał przed nią wyprostowany, a Pyłek siedziała skulona na ziemi, mógł być dwa lub nawet trzy razy większy od niej. Jej oczy rozszerzyły się z przerażenia, przez co cofnęła się o krok czy dwa, a następnie spłaszczyła się jeszcze bardziej. Chciał ją ukarać za podkradanie zwierzyny? Wiedział, czy to ona? Jej matka zawsze wiedziała, kiedy to ona coś przeskrobała, ale ona nigdy jej nic nie zrobiła. Kończyło się jedynie delikatną naganą. Czy on też chciał ją jedynie zganić, czy zabić za wtargnięcie na te tereny? Do kogo właściwie należały? Tyle pytań kłębiło się w jej głowie, ale na razie niemożliwe byłoby dostać odpowiedź, bo łaciatej kotce zawiązał się język na widok nieznajomego. Nie potrafiła wykrztusić ani słowa - Nie bój się. Jak masz na imię? Ja jestem Czapli Potok.
Kocur zmrużył przyjaźnie oczy i przysiadł, wlepiając swój wzrok w zielonooką. Zapanowała cisza, słychać było jedynie w oddali już o wiele rzadsze uderzanie kropel deszczu o ziemię. Jego oczy lśniły łagodnością, przez co miała wrażenie, jakby zobaczyła matkę. Jej obraz zamigotał przed oczami Pyłka, a do jej oczu przypłynęły łzy. Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Tutaj nie ma mamy i jej nie będzie, dlatego musi być silna. Tylko jaką szansę miałaby, gdyby przyszła reszta kotów, która tutaj mieszka? "Jeśli odpowiem na jego pytanie, to może zrozumie, dlaczego zjadłam tamtego królika?" - pomyślała nagle i mocniej przylgnęła do ziemi.
- P--Pyłek. - Wyszeptała trzęsącym się głośnikiem, ale starając się mówić na tyle głośno, aby kocur usłyszał. "Nie bój się, nie bój się". Wzięła szybki, płytki oddech i wymamrotała - Przepraszam.
- Co?
Brązowooki najwyraźniej nie do końca zrozumiał, o co chodziło kotce, dlatego zamknął oczy, jakby myśląc nad tym, co musi dalej robić. Normalny kot wytłumaczyłby, co miał na myśli, ale ona jedynie się trzęsła. W końcu jednak ponownie je otworzył i uśmiechnął się, a następnie powiedział:
- Jesteś roztrzęsiona. Chodź za mną, Pyłek.
Zamrugała kilkakrotnie zdziwiona, a następnie podniosła się powoli. Nadal nie była co do tego pewna. A co jak jest kanibalem i uśmiecha się tak na myśl o nowym jedzeniu? Zresztą to nie był najczarniejszy scenariusz pojawiający się w jej głowie. Musiała jednak iść. Była jeszcze mała i zdawała sobie z tego sprawę, że albo za nim pójdzie, albo jej dalsze losy będą już wiadome.
Nadal roztrzęsiona zaczęła stawiać małe kroczki za Czaplim Potokiem, który starał się dostosować chód do jej powolnego, niepewnego truchtu. Co chwila się potykała, ale mimo wszystko starała się iść szybko i w miarę dalekiej odległości od pręgowanego. Mżawka już całkowicie ucichła, a niebo delikatnie się rozjaśniło. Słońce nadal jednak nie wzeszło ponad horyzont, przez co pozostawało ciemno i ledwo było widać jakieś wgłębienie przed nimi. W końcu doszli do jakiegoś miejsca, okalanego ostro krzewami i jagodami. Czapli Potok wszedł pierwszy, dlatego Pyłek szła zaraz za nim. Po jej nosku przejechał listek, przez co kichnęła parokrotnie, za co zganiła się w myślach. Mimo tego, że trzęsła się jak osika, to niepowinna być taka nieostrożna. Wtedy ten Czapli Potok też uzna ją za ciamajdę. Nie chciała tego.
W końcu weszli, a ona zobaczyła miejsce pełne tuneli i kotów, które z nich wychodziły. Słychać też było równomierne oddech wskazujące na to, że jest tu jeszcze więcej, więcej i więcej kotów niż teraz chodzi w centrum. Większość spojrzała w ich stronę, kiedy ją spotrzegli. Pułapka? Cofnęła się przerażona swoją naiwnością, ale wtedy wpadła na jakiegoś kota i odskoczyła z powrotem. Nie zauważyła nawet pilnujących tego miejsca kotów. Co teraz?!
<Czapli Potok?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Jeszcze podczas szczególnie upalnej Pory Zielonych Liści, na patrol napada para lisów. Podczas zaciekłej walki ginie aż trójka wojowników - Skacząca Cyranka, która przez brak łapy nie była się w stanie samodzielnie się obronić, a także dwoje jej rodziców - Poranny Ferwor i Księżycowy Blask. Sytuacja ta jedynie przyspiesza budowę ziołowego "ogrodu", umiejscowionego na jednej z pobliskich wysp, którego budowę zarządziła sama księżniczka, Różana Woń. Klan Nocy szykuje się powoli do zemsty na krwiożerczych bestiach. Życie jednak nie stoi w miejscu - do klanu dołącza tajemnicza samotniczka, Zroszona Łapa, owiana mgłą niewiadomej, o której informacje są bardzo ograniczone. Niektórym jednak zdaje się być ona dziwnie znajoma, lecz na razie przymykają na to oko. Świat żywych opuszcza emerytka, Pszczela Duma. Miejsce jej jednak nie pozostaje długo puste, gdyż do obozu nocniaków trafiają dwie zguby - Czereśnia oraz Kuna. Obie wprowadzają się do żłobka, gdzie już wkrótce, za sprawą pęczniejącego brzucha księżniczki Mandarynkowe Pióro, może się zrobić bardzo tłoczno...W Klanie Wilka
Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz