— Przewróciłem się tylko. — zamruczał Smark, cofając głowę od pyska Zarazy, obdarzając ją przepraszającym uśmiechem. Młodsza o parę minut kotka pokręciła łbem, wzdychając ciężko. Za każdym razem, gdy Smark wychodził, zawsze wracał tak samo - zamieniony w śnieżnego kota. Czy jego śnieżno-białe futro musiało aż tak przyciągać ten mokry puch?
— Musimy się tego pozbyć, inaczej się rozchorujesz. — miauknęła z troską w głosie Zaraza, zabierając się do wylizywania sierści braciszka. Smark na początku marudził chwilę, jednak zaraz przyjął miły gest i nawet sam zaczął niezdarnie oczyszczać się z śniegu. Niedługo potem futerko brata było już prawie całkowicie czyste, a język Zarazy odmarzał. Kotka wypluwając pojedyncze włoski białej sierści z pyska nagle zauważyła cień pojawiający się na ziemi żłobka przy wejściu. Smark szybko się odwrócił, zaciekawiony, kto tym razem przyszedł do nich, a Zaraza szybkim ruchem ukryła się za bratem. W końcu, w wejściu pojawiła się kremowo-biała sylwetka o długich nóżkach i brązowych oczach.
— Hej Jesiotr! — zawołał Smark, posyłając kuzynowi jasny uśmiech. Kocurek widocznie odetchnął z ulgą, po czym przysiadł przy wejściu.
— Przyszedłem tylko sprawdzić, czy Smark ma się dobrze po wywrotce. — miauknął przyjacielsko Jesiotr, na co Zaraza uniosła brew. Z całego kuzynostwa Jesiotr wydawał się najspokojniejszy. Może nie będzie tak źle się z nim pozadawać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz