Młoda była przytulona do brata, a Brzoskwiniowa Bryza otuliła ich swoim długim ogonem pokrytym gęstą, miękką sierścią. Gdyby nie to, że Kaczorek i Malinka - dwa najgłośniejsze kociaki w żłobku byli zaraz obok, to nawet byłoby miło. Niestety, jej sen przerwał czyiś delikatny ruch. Nie należał on do Smarka, a więc jedynym, co mógł się poruszyć był syn Jesionowego Wichru - Kaczorek. Koteczka próbowała się niezauważenie odsunąć, jednak reakcja karzełka potwierdzała niepowodzenie jej akcji. Spojrzała na niego wielkimi ślepiami, mają nadzieję, że jej dzień nie zacznie się piskiem malucha.
— Cego pchlasu? — syknął, strosząc futerko. Chociaż młoda niekoniecznie zrozumiała słowo "pchlas", to z mowy ciała kocurka odczytała, że raczej nie był to komplement czy jakieś powitanie. Zaraza skuliła się delikatnie, wpadając głębiej w futro na brzuchu Brzoskwiniowej Bryzy, widząc jego wysunięte pazurki i bojową pozycję. Przecież nawet nic mu jeszcze nie zrobiła! Nic mu nigdy nie zrobiła, więc czemu maluch był tak okropnie do niej nastawiony? Kaczorek widząc, że niebieska koteczka próbuje się schować w futrze jego matki, otworzył nagle pysk z którego wydobyło się głośne ja na kociaka fuknięcie.
— Ić sobie! — zawołał, a jego oczy zabłysły gniewnie. — Zostaf moją mame, pasozycie jeden!
Zaraza nie wiedziała, co ma zrobić. Przecież jeśli się odsunie, będzie jej zimno, a jak zostanie narazi się na gniew kuzyna. Teraz młodej pozostawało pytanie, co będzie niebezpieczniejsze. Może Kaczorek sobie żartuje i zaraz powie, że jednak nic się nie stało? Albo jeśli by się trochę wyprostowała, tak, żeby mieć pyszczek nad głową rudzielca to by uznał, że jednak jest starsza i pójdzie się bawić? Zaraza po odczekaniu dłuższej chwili zrezygnowała z pomysłu, że Kaczorek płata jej figle, a perspektywa narażenia się na chłód też nie malowała się w jej oczach zbyt pięknie. Młoda jednak zrezygnowała też z drugiego planu i postanowiła spróbować zawrzeć pokój z Kaczorem. Tylko co takie Kaczorki lubią? Spać? Bawić się? Krzyczeć?
— Ces se pobawic? — zapytała w końcu nieśmiało, kładąc po sobie uszy. Miała szczerą nadzieję, że chociaż to wypali i w końcu relacje z nieprzyjaźnie nastawionym do niej kocurekim się poprawią.
< Kaczorku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz