Chociaż nie należało to do łatwych zadań, bowiem każdy lisiak musiał mu to utrudniać. Bocian dość zirytowany, stawiał kolejne kroki na suchej ziemi, podążając przez obóz. Czujnie się rozglądał, strzygąc uszami i w duchu zastanawiając, co może zrobić. Wojownik zatrzymał się dopiero na widok Konopi, która pędziła w jego kierunku, z Piorunem u boku. No nie, czego ten dzieciak się jej tak uczepił?
- Bocianie, chcesz wyjść z nami na polowanie?
Biały przekrzywił głowę. No tak, Konopia otrzymała pierwszego ucznia. Bocian zmierzył wzrokiem Pioruna. Ich charaktery były jak woda i ogień, ale przyjaciółka na pewno da kocurkowi popalić i w miarę dobrze go wyszkoli. Czas oczywiście pokaże. Jak zwykle z resztą.
- Niech będzie. - zmrużył oczy.
Koniuszek jego ogona poruszył się. Niezbyt mu się chciało, ale to lepsze niż nic nie robienie. Słońca nie było, zatem nie odpocznie w jego promieniach, a jakoś nie spieszyło mu się do ponownej wspinaczki na jabłoń. Konopia wyglądała na zadowoloną z jego odpowiedzi. Ogłosiła radośnie, że pora wyruszać. Całą trójką opuścili obóz, zapuszczając się głębiej w teren Owocowego Lasu.
Bocian cały czas czuł na sobie przestraszony wzrok Pioruna. Gdy raz na niego spojrzał, kocurek skulił się i czmychnął bliżej mentorki, idącej z dumnie uniesionym ogonem. Bocian uśmiechnął się szyderczo. Cóż, przynajmniej kolejny kot się go bał. To było satysfakcjonujące.
- Dobrze, Piorunie. Pokaż co umiesz. - miauknęła Konopia.
Biały i szylkretka usiedli obok siebie w cieniu rzucanym przez drzewo czereśniowe. Piorun został sam z wieloma mocnymi zapachami zwierzyny. Bocian pomyślał, że polowanie w tej części terytorium, jest aż zbyt łatwe. Warto byłoby je ulepszyć.
<Piorun?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz