Na jej nos spadło coś dziwnego, zimnego i białego. Podniosła głowę i spojrzała na zasnute chmurami niebo. Coraz więcej białych płatków spadało na ziemię oraz futro szylkretki. Porozumiewawczym ruchem wybudziła Kaczorka ze snu. Musiała mu to pokazać.
Rudzielec ziewnął.
- Co się dzieje? Śniłem o mleku - miauknął zaspany kocurek, spoglądając mimo wszystko serdecznie na siostrę.
- Atakuje nas coś białego! - powiedziała zbyt głośno czekoladowa, ponieważ wybudziła ze snu Jesionowy Wicher, który tej nocy spał wraz z własną rodziną w żłobku. - Ups... Przepraszam, tatusiu - dodała, już nieco cichszym tonem głosu.
Niebieskooki przysunął się bliżej własnych pociech. Kaczorek zasnął praktycznie od razu po usłyszeniu i dziwnym, białym "czymś", spadającym z nieba. Poprzedniej nocy Malinka wraz z bratem bawili się z mamą w chowanego do późnej nocy, więc po części szylkretka zrozumiała zmęczenie kochanego braciszka.
- Córciu... Zaśnij, kochanie - szepnął czekoladowy, delikatnie liżąc jedyną córkę po uchu. - To śnieg. Pojawia się podczas Pory Nagich Drzew, a potem znika na długie księżyce. Nie zrobi wam nic złego.
- Obiecujesz? - zapytała się kotka, chociaż nie odczuwała strachu przed tym śniegiem. O wiele bardziej obawiała się ciemnych nór oraz małych przestrzeni. Wtedy paraliżował ją strach, dolna część ciała stawała się ciężka jak kamienie, a futro puszyło się, nadając karłowatemu kociakowi objętości.
- Tak, skarbie - miauknął Jesionowy Wicher, przytulając się do córki.
Malinka, wraz z ojcem, zasnęła, nie mogąc doczekać się zabaw na śniegu.
Kilka godzin później pedziła przez śnieżną pierzynę z Kaczorkiem. Od razu spodobał jej się biały puch, oprócz jednej, drobnej wady - zimna. Gdy kotka dotknęła swoim narządem węchu śniegu, od razu odskoczyła, ponieważ poczuła przeraźliwy chłód. Od razu wytarła nos w gęste futerko, próbując zapomnieć o zimnie.
Poza tym skrywała się wśród bieli, kopała w niej. W końcu mogła wykorzystać całą swoją energię do ciekawych zabaw. Przedarcie się przez grubą pierzynę wymagało od niej większego wysiłku, dzięki któremu kotka czuła każdy mięsień kończyn przed snem. Cieszyło ją to. Odziedziczyła po ojcu energię, więc w jakiś sposób musiała ją spożytkować.
Zauważyła leżącą w kącie Zarazę. Niebieska kotka wydawała się wystraszona jak nigdy dotąd. Malinka na chwilę odepchnęła od siebie skaczącsgo Kaczorka, który proponował kolejne ryzykowne zabawy. Dla szylkretki brzmiało to niesamowicie ciekawie, ale na moment musiała zignorować wesołego rudzielca. Ostatnio rodzice narzekali, że duet chaosu spędzał za dużo czasu ze sobą, a za mało z kuzynostwem, a właściwie przybranym rodzeństwem. Ciocia Lodowy Szpon zwyczajnie nie chciała zająć się własnymi gówniakami, dlatego rolę rodzicielską przejęli Jesionowy Wicher i Brzoskwiniowa Bryza. Przez pierwsze dni Malince nie podobała się obecność Zarazy. Niebieska bała się wszystkiego, co szylkretka robiła. Zwykłe spojrzenie wywoływało falę drgawek u młodszej o księżyc córki Lodu. Potomkini Jesionka za nic nie potrafiła zrozumieć takiego zachowania.
Z czasem... Zaczęła współczuć kotce? Nie potrafiła nazwać tego uczucia. Zaraza traciła życie na siedzenie w kącie, podczas gdy Malinka i Kaczorek szaleli, korzystając z całego obozu jako ogromnego placu zabaw. Pozostaną im w głowach miłe wspomnienia, a takiej niebieskiej? Kompletnie nic i trauma.
Przynajmniej tak twierdził Jesionowy Wicher.
Malinka wolała, aby mała w końcu wzięła się w garść i pokazała, jaka siła w niej tkwi. Ze słuchu kojarzyła, że Aroniowy Podmuch nieco gardzi płcią kobiecą, co bardzo nie spodobało się szylkretce. Udowodni nocniakom prawdziwą siłę kobiecego pazura.
Dotknęła łapą głowę Zarazy.
- Hej, hej, hej, hej, spójrz na mnie! To ja! Malinka! - powiedziała głośno, aby do uszu niebieskiej dotarły jej słowa. - Spadł śnieg i chcę wystraszyć Kaczorka. Podejdziemy do niego od tyłu i krzykniemy BUUU! Chodź. Zabaw się! - mówiła. Wolała nie dostawać od taty bury, że po raz kolejny zignorowała kotkę.
Rudzielec ziewnął.
- Co się dzieje? Śniłem o mleku - miauknął zaspany kocurek, spoglądając mimo wszystko serdecznie na siostrę.
- Atakuje nas coś białego! - powiedziała zbyt głośno czekoladowa, ponieważ wybudziła ze snu Jesionowy Wicher, który tej nocy spał wraz z własną rodziną w żłobku. - Ups... Przepraszam, tatusiu - dodała, już nieco cichszym tonem głosu.
Niebieskooki przysunął się bliżej własnych pociech. Kaczorek zasnął praktycznie od razu po usłyszeniu i dziwnym, białym "czymś", spadającym z nieba. Poprzedniej nocy Malinka wraz z bratem bawili się z mamą w chowanego do późnej nocy, więc po części szylkretka zrozumiała zmęczenie kochanego braciszka.
- Córciu... Zaśnij, kochanie - szepnął czekoladowy, delikatnie liżąc jedyną córkę po uchu. - To śnieg. Pojawia się podczas Pory Nagich Drzew, a potem znika na długie księżyce. Nie zrobi wam nic złego.
- Obiecujesz? - zapytała się kotka, chociaż nie odczuwała strachu przed tym śniegiem. O wiele bardziej obawiała się ciemnych nór oraz małych przestrzeni. Wtedy paraliżował ją strach, dolna część ciała stawała się ciężka jak kamienie, a futro puszyło się, nadając karłowatemu kociakowi objętości.
- Tak, skarbie - miauknął Jesionowy Wicher, przytulając się do córki.
Malinka, wraz z ojcem, zasnęła, nie mogąc doczekać się zabaw na śniegu.
Kilka godzin później pedziła przez śnieżną pierzynę z Kaczorkiem. Od razu spodobał jej się biały puch, oprócz jednej, drobnej wady - zimna. Gdy kotka dotknęła swoim narządem węchu śniegu, od razu odskoczyła, ponieważ poczuła przeraźliwy chłód. Od razu wytarła nos w gęste futerko, próbując zapomnieć o zimnie.
Poza tym skrywała się wśród bieli, kopała w niej. W końcu mogła wykorzystać całą swoją energię do ciekawych zabaw. Przedarcie się przez grubą pierzynę wymagało od niej większego wysiłku, dzięki któremu kotka czuła każdy mięsień kończyn przed snem. Cieszyło ją to. Odziedziczyła po ojcu energię, więc w jakiś sposób musiała ją spożytkować.
Zauważyła leżącą w kącie Zarazę. Niebieska kotka wydawała się wystraszona jak nigdy dotąd. Malinka na chwilę odepchnęła od siebie skaczącsgo Kaczorka, który proponował kolejne ryzykowne zabawy. Dla szylkretki brzmiało to niesamowicie ciekawie, ale na moment musiała zignorować wesołego rudzielca. Ostatnio rodzice narzekali, że duet chaosu spędzał za dużo czasu ze sobą, a za mało z kuzynostwem, a właściwie przybranym rodzeństwem. Ciocia Lodowy Szpon zwyczajnie nie chciała zająć się własnymi gówniakami, dlatego rolę rodzicielską przejęli Jesionowy Wicher i Brzoskwiniowa Bryza. Przez pierwsze dni Malince nie podobała się obecność Zarazy. Niebieska bała się wszystkiego, co szylkretka robiła. Zwykłe spojrzenie wywoływało falę drgawek u młodszej o księżyc córki Lodu. Potomkini Jesionka za nic nie potrafiła zrozumieć takiego zachowania.
Z czasem... Zaczęła współczuć kotce? Nie potrafiła nazwać tego uczucia. Zaraza traciła życie na siedzenie w kącie, podczas gdy Malinka i Kaczorek szaleli, korzystając z całego obozu jako ogromnego placu zabaw. Pozostaną im w głowach miłe wspomnienia, a takiej niebieskiej? Kompletnie nic i trauma.
Przynajmniej tak twierdził Jesionowy Wicher.
Malinka wolała, aby mała w końcu wzięła się w garść i pokazała, jaka siła w niej tkwi. Ze słuchu kojarzyła, że Aroniowy Podmuch nieco gardzi płcią kobiecą, co bardzo nie spodobało się szylkretce. Udowodni nocniakom prawdziwą siłę kobiecego pazura.
Dotknęła łapą głowę Zarazy.
- Hej, hej, hej, hej, spójrz na mnie! To ja! Malinka! - powiedziała głośno, aby do uszu niebieskiej dotarły jej słowa. - Spadł śnieg i chcę wystraszyć Kaczorka. Podejdziemy do niego od tyłu i krzykniemy BUUU! Chodź. Zabaw się! - mówiła. Wolała nie dostawać od taty bury, że po raz kolejny zignorowała kotkę.
<Zarazo?>
Co..
OdpowiedzUsuń