— M-mgiełka chciałaby cię poznać — miauknął cicho. Mgiełka była w szoku. Pstrągowa Gwiazda, ta znienawidzona przez nią wredna liderka to jej prababcia! A w dodatku ten jegomość, który nareszcie ją zaprowadził do tej budzącej grozę, liderki okazał się bratem jej taty! Słysząc słowa wypowiedziane przez towarzysza, nie wiedziała jak zareagować. Jeszcze nie dotarło do niej, że to jej rodzina. Czyli ona też miała w sobie tą groźną i wredną krew? Czyli też była zdolna do takich czynów? Ale jak? Jak można być tak okropnym?! Mgiełka popatrzyła na zirytowaną już liderkę i na zdezorientowanego Pigwowego Kła. Co miała robić? Była przerażona i do tego w niemałym szoku.
-J-ja... - niepewnie zaczęła. Czemu inne koty tak się jej bały? Czy zapytać ją wprost, czy może zaraz sama się dowie? Przełknęła gulę w gardle. Jedno mogła już przyznać liderce, strach to ona budziła, ale Mgiełka nie mogła się bać! Była tutaj w imieniu sprawiedliwości! Gdy sobie to uświadomiła, od razu wróciła do niej cała mini odwaga. - Czy ty naprawdę jesteś moją prababcią? - liderka wydawała się zaskoczona pytaniem, ale od czegoś czarno-biała musiała zacząć.
- Tak. - W tym momencie Mgiełkę dopadła wściekłość. Spodziewała się tej odpowiedzi i być może dlatego właśnie zadała to pytanie? By wzbudzić w sobie ten gniew, którego w tej chwili tak bardzo potrzebowała. Było jej wstyd za prababcię, czemu pozwoliła tylu kotom cierpieć? I jeszcze skaziła jej krew i przez to też Mgiełka w przyszłości może być taką samą jędzą! Dlaczego? Dlaczego zniszczyła jej życie? A jeśli cień to tak naprawdę jeden z genów tej okropnej liderki, która o dziwo była jej prababcią?! Mgiełka nie chciała dłużej czekać, musiała coś zrobić.
- Za mamę i cały klan lisa! - wrzasnęła i rzuciła się w stronę zaskoczonej liderki. Czy była zdziwiona, że ktoś jej się przeciwstawił, czy może nie dotarło jeszcze do niej co się właściwie dzieje? Nieważne. Ważne, że Mgiełka mogła nareszcie wyrzucić z siebie całą swoją złość, nagromadzoną przez te wszystkie kocięce księżyce pełne piętnowania w sobie nienawiści do liderki. Nie była też pewna, co się stanie, jeśli wymówiła nazwę poległego klanu wraz z atakiem na przywódczynię własnego. Nie chciała teraz przejmować się konsekwencjami. Co będzie, to będzie i już. Liderka okazała się jednak zbyt wysoka dla drobnego kociaka, więc Mgiełka nie mogła rzucić się na jej grzbiet. Niestety. Wybrała więc ogon. Leżał swobodnie na ziemi, a liderkę powinno zaboleć, gdy mała wbije w niego swoje jeszcze małe ząbki. Może wtedy i ona coś straci? Tak! Mgiełka odgryzie jej ogon! Niech ma! A co, będzie się powstrzymywać? No chyba nie! Była pchana przez swoją własną furię i nienawiść do Pstrągowej Gwiazdy. Bez zastanowienia skoczyła na ogon liderki i w mgnieniu oka wgryzła się, jak najgłębiej mogła w futro tegoż narządu. Poczuła, że jeszcze za mało dała jej popalić, więc poprawiła się w tym samym miejscu, już do upadłego wiercąc małymi igiełkami w ogonie liderki. A co! Niech ma! Nareszcie poczuła niejaką satysfakcję! Jednak to nie potrwało długo, gdyż Pstrągowa Gwiazda jednym ruchem łapy z pazurami odepchnęła kociaka, przy przeraźliwym krzyku bólu. Mgiełka wylądowała niedaleko przerażonego chyba tą całą sytuacją wojownika. Trudno, jak chce, niech idzie, już Mgiełka dopełni porachunków z przywódczynią! Obolała upadkiem, wstała i otrzepała się. Nawet nie zdążyła spojrzeć na kotkę, a już napuszyła się i zaczęła syczeć przeraźliwie głośno, ostrzegając przed kolejnym atakiem. Nikt jej nie powstrzyma! Nawet wściekle patrząca na nią Pstrągowa Gwiazda, przed którą wszyscy tchórze tego klanu trzęśli zadami! Ona się nie bała! I to czyniło ją silną, według niej, ale również pominęła, że w tym akcie głupoty nie była ani trochę silna, co potwierdzała, chociażby chęć zemsty. Głupotą otóż było przeciwstawianie się groźnej liderce, jednak kociak zwany Mgiełką miał w sobie co do rodziny, ogromne poczucie sprawiedliwości. A otóż ta osobniczka, patrząca na nią wzrokiem „lepiej się nie zbliżaj, bo nie zawaham się potraktowania ciebie jeszcze gorzej” właśnie skrzywdziła jej mamę! Tak nie można! Mgiełka jeszcze raz syknęła, a wtedy rozległ się głos przywódczyni.
– Czy ja ci coś kiedyś zrobiłam kociaku? Nikt ciebie nie wychował jak należy? Co za bark poszanowania kotów z wyższej rangi i ty chcesz zostać medyczką? Spójrz jak ty wyglądasz! – Mgiełka nieco poczuła się zmieszana. Nie wiedziała jak ma zareagować, więc po prostu lekko się skuliła. Czuła, że wyparowała z niej złość, ale za to pojawiła się niejaka nienawiść do siebie. Jak ona mogła? Co ona zrobiła? Dlaczego tak postąpiła? Przecież teraz zniżyła się do poziomu liderki! – Pigwowy Kle proszę zabierz ją do rodziców, niech dadzą jej odpowiednią karę. – powiedziała już spokojniej, po czym polizała sobie ogon miejscu wygryzienia czarno-białej i udała się w tylko sobie znanym kierunku. Mgiełka natomiast słysząc słowo „kara” czuła jak krew odpływa jej z głowy. Zaczęło jej się robić słabo. Co powie mama na taką agresję ze strony córki? Nie chciała się dowiedzieć. Byłaby przerażona, a Mgiełka przecież chciała tylko oddać liderce za skrzywdzenie mamy! Zaczęła nerwowo machać ogonkiem i spojrzała na wojownika zbliżającego się do niej. Nie, nie, nie… to się nie mogło tak skończyć. Nie myśląc długo zdecydowała uciec. Trudno jakoś sobie poradzi, ale nie spojrzy ponownie w oczy mamy po tym wszystkim. Jej łapki same się ruszyły i poniosły ja w nieznanym kierunku. Starała się biec szybko, ale jak na kociaka przystało jej kończyny nie były za długie. Jednak mimo to się nie poddawała i miała nadzieje na uniknięcie kary…
<Pigwowy Kle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz