- Już, już, się nie rozerwę, przecież. - miauknęłam i ziewnęłam ogromnie. Przeciągnęłam się i wyszłam z ciepłego legowiska. - Mniam! To ja idę zjeść śniadanie i wrócę!
- Nie, upolujesz sama sobie pokarm. - rzekł, mój mentor rzucając mi uśmiech. Przewróciłam oczami. No tak... Będę musiała sama sobie zapolować na jedzenie.
- No dobrze..., a co jeśli nic nie upoluję?
- To... Na pewno ci się uda, Tupot! - pozytywnie mruknął Tańcząca Zorza. - Chodźmy już, mamy dużo do zrobienia.
- Jasne.
***
- Wytęż bardziej zmysł węchu, na pewno coś wyczujesz. - nakazał mi nauczyciel, pokazując, jak to się robi. Kiwnęłam głową, aż chciało mi się walnąć jakiś żart. - I...?
- Taki sobie ten zapach, lekki, trochę pachnie jak te myszy ze st-
- Wspaniale! - krzyknął wojownik. - To jest mysz, pamiętaj, mysz wyczuje, jak idziesz przez trzęsienie ziemi, a królik usłyszy. Dlatego musisz być bardzo cicha i ostrożna. Rozsuń łapy na boki i idź jak najwolniej, aż wreszcie... Skocz na swoją ofiarę i ją zabij!
Kiwnęłam głową. Zrobię to, musi się udać! Zaczęłam moje niezbyt zgrabne skradanie się. Krok po kroku, robiąc wszystko, co kazał mi mentor. I wtedy nadszedł moment kiedy miałam pierwszy raz uśmiercić jakieś zwierzę. No i... Nie udało mi się, niestety! Nadepnęłam na głupi patyk i piszczka uciekła, ach! Spuściłam uszy.
- Nie martw się. - pocieszył mnie Kocur. - Było całkiem dobrze, następnym razem pójdzie ci lepiej.
- Badziewny badyl! Wszystko zniszczył. - aż tupnęłam łapką, zauważyłam, że zawsze to robiłam gdy byłam zła.
- Spokojnie, nie złość się. Spróbuj jeszcze raz.
Zrobiłam to samo co przedtem, wytężyłam wszystkie zmysły, a w szczególności zapach i w końcu wyczułam zająca, nawet go zobaczyłam. Gdzieś w wysokich trawach wystawały jego wielkie uszy!
- Zając... - szepnęłam, by nie wystraszyć zwierzaka.
Zaczęło się, stawałam prawie na paluszkach, żeby nie usłyszał mnie. Starałam się jak najbardziej podnieść mój brzuch, by nie szurać nim o ziemię. Trzy... Dwa... Jeden! Skoczyłam na niego i wgryzłam się w jego szyję, od razu popłynęła krew. Bardzo zacny okaz, bardzo zacny...
- Widzisz! - zawyłam, przybiegając z zającem, którego trzymałam za jedno ucho. - Huh, to nie aż takie trudne...
- Brawo ty!
- Brawo ja! (Gdy reklamy plusa wejdą za mocno xDD)
- Jest pora nagich drzew, a tutaj taki piękny futrzak, no, no, postarałaś się! - stwierdził syn Rysiego Warkotu, widać było, że był ze mnie zadowolony. Sama też byłam z siebie dumna!
- Miauknąć ci jakiś żart? - spytałam się, skacząc z radością i się szczerząc.
- Jasne! - Pająk do pająka: Ale sieć uplotłem, mucha nie siada. - zachichotałam, Kocur również.
- Hahahaha, dobre. - stwierdził.
Zamruczałam w podziękowaniu i uśmiecham się szeroko.
***
- Proszę, Tupot, powiedz mi zasadę trzynastą kodeksu wojownika. - rzekł mój mentor wyczekując na odpowiedź.
- Em... To... Nie wiem... - miauknęłam cicho nic nie wiedząc. Nie lubię wkuwać.
- Słowo lidera klanu stanowi kodeks. - Niestety... - szepnęłam pod nosem.
- Co mówiłaś? - spytał się Taniec podejrzliwym wzrokiem, unosząc jedną brew.
- Nic, nic.
- No dobra, to może jeszcze raz. Jaka jest trzynasta zasada?
- Słowo lidera klanu stanowi kodeks. Bla bla bla...
Kiwnął głową bez marudzenia na moje ''bla bla bla''.
***
Wreszcie koniec na dziś treningu. Z entuzjazmem oraz zmęczeniem popędziła do legowiska uczniów. Padłam na mech dychając ciężko.
- Trening daje nieźle w kość, co nie? - miauknęła Burzowa Łapa.
- Niestety tak...
Przewróciłam się na drugi bok zamykając oczy. Wreszcie nadszedł błogi sen.
Żart, który powiedziała Tupot z jeja.pl przesłane przez lezio
:)
Żałosne i żenujące.
OdpowiedzUsuńWoah jaka szkoda, że nikogo to nie obchodzi.
UsuńOjć, bardzo przepraszam, tam miało być inne słowo
OdpowiedzUsuńJuż poprawiłam, wybaczcie
Usuń