Zresztą, miał teraz ważniejsze cele do zrealizowania, niż przestawienie się na jedzenie mięsa. I właśnie teraz nastał czas, by spełnić jeden z tych celów, skulił się więc trochę i cicho zaczął skradać w kierunku Gąski. Skoczył i przewrócił ją, ale sam również się wywrócił i przeturlał po ziemi. Szybko jednak znów stanął na łapy i przywarł nisko do ziemi, szczerząc do niej małe kiełki. Machał ogonem nerwowo, przygotowując się do kolejnego ataku. Ale Gąska tylko usiadła i ziewnęła.
- Nie teraz, daj mi spać - powiedziała po czym położyła się.
- Ta! Akurat! - krzyknął Falek i znów zaatakował.
Ku uciesze brata koteczka widząc, że na sen nie ma szans, dała wciągnąć się do zabawy. Walczyły zażarcie, choć po chwili kocurek zaczął wyraźnie wygrywać. Jeszcze jeden atak i...
- Są takie rozbrykane, że aż ciężko uwierzyć, że mają ledwo jeden księżyc.
Falek od raz przerwał atak, obrywając tym samym od Gąski i aż drgnął na widok wielkiego, obcego pyska oraz ogromnych, wpatrzonych w niego ślepi. Szybko czmychnął w kierunku matki, by schować się w jej futrze. Jednak wielki kot wcale nie odszedł, ba!, do kociarni za nim wchodziło jeszcze parę kolejnych, aż w końcu było ich tak wiele, że ledwo było czym oddychać.
Wszyscy patrzyli na niego, Gąskę i Płomienia i zachwycali się nad nimi, a Falek zastanawiał się, czy cały klan właśnie przyszedł do kociarni. Próbował schować się za rodzeństwem i nie skupiał się na słowach kotów. Dopiero gdy usłyszał swoje imię zaczął wychwytywać pojedyncze zdania.
- ...Falek to ten?...
- ...wszystkie są takie puchate...
- ...naprawdę wygląda jak mniejsza wersja Płonącego Grzbietu!
- ...ma oczy po matce...
- ...idealne imię wybraliście, Szepczący Wietrze...
Nie podobały mu się te wszystkie spojrzenia i głosy. Spróbował schować się za matką, ale ta na to liźnięciem znów przesunęła go w kierunku rodzeństwa. Usiadł wiec skulony za nimi, w duchu ciesząc się, że jego brat jest taki duży. Cały czas był spięty i rozluźnił się dopiero, gdy koty w końcu zaczęły powoli odchodzić. Poczuł ulgę, gdy ostatni z nich odwrócił się i odszedł od nich.
- Co, boisz się tłumów? - odezwała się nagle Gąska uśmiechając się złośliwie.
- Co?! - Falek krzyknął oburzony, ale po chwili odwrócił pyszczek zmieszany, próbując zachować pewny siebie wyraz. - Ja-jasne, że nie! Po prostu nie lubię, gdy tak wszyscy nagle się na nas gapią i przeszkadzają nam w zabawie...
Gąska wybuchnęła nagłym śmiechem. Nawet od strony Płomienia było słychać nie do końca dobrze stłumione prychnięcie.
- Ej! - warknął kocurek i pacnął siostrę łapą. Chciał też uderzyć Płomienia, ale Gąska oddała mu zanim zdążył podnieść łapę. Chciał rzucić się na nią, ale nim zdążył to zrobić zobaczył kolejny, wielki, padający na nich cień. Skulił się i wycofał parę kroków marszcząc z gniewem nosek. Kolejny gość! Czy kiedyś przestaną ich nawiedzać i przeszkadzać?!
- Cześć, jestem Spopielona Paproć - odezwała się wielka kocica.
- Ja jestem Płomień - odpowiedział rudy kocurek.
- A ja Gąska! - koteczka odwróciła głowę i spojrzała na czekoladowego brata. Ten odwzajemnił spojrzenie, ale nic nie powiedział, zbyt zajęty zaciskaniem z gniewu zębów i prośbami do Klanu Gwiazd, by ta kocica sobie poszła. Matka opowiadała im, że Gwiezdny Klan czuwa nad kotami i pomaga im, najwidoczniej jednak nie chciał chronić kociąt przed wścibskimi wojownikami. Jak można się domyślać, narazili się tym na jakże wielkie oburzenie małego kocurka. Gąska przewróciła oczami i zwróciła się do Spopielonej Paproci. - A ten tutaj to Falek.
<Gąska? Płomień? Spopielona Paproć?>
- Nie teraz, daj mi spać - powiedziała po czym położyła się.
- Ta! Akurat! - krzyknął Falek i znów zaatakował.
Ku uciesze brata koteczka widząc, że na sen nie ma szans, dała wciągnąć się do zabawy. Walczyły zażarcie, choć po chwili kocurek zaczął wyraźnie wygrywać. Jeszcze jeden atak i...
- Są takie rozbrykane, że aż ciężko uwierzyć, że mają ledwo jeden księżyc.
Falek od raz przerwał atak, obrywając tym samym od Gąski i aż drgnął na widok wielkiego, obcego pyska oraz ogromnych, wpatrzonych w niego ślepi. Szybko czmychnął w kierunku matki, by schować się w jej futrze. Jednak wielki kot wcale nie odszedł, ba!, do kociarni za nim wchodziło jeszcze parę kolejnych, aż w końcu było ich tak wiele, że ledwo było czym oddychać.
Wszyscy patrzyli na niego, Gąskę i Płomienia i zachwycali się nad nimi, a Falek zastanawiał się, czy cały klan właśnie przyszedł do kociarni. Próbował schować się za rodzeństwem i nie skupiał się na słowach kotów. Dopiero gdy usłyszał swoje imię zaczął wychwytywać pojedyncze zdania.
- ...Falek to ten?...
- ...wszystkie są takie puchate...
- ...naprawdę wygląda jak mniejsza wersja Płonącego Grzbietu!
- ...ma oczy po matce...
- ...idealne imię wybraliście, Szepczący Wietrze...
Nie podobały mu się te wszystkie spojrzenia i głosy. Spróbował schować się za matką, ale ta na to liźnięciem znów przesunęła go w kierunku rodzeństwa. Usiadł wiec skulony za nimi, w duchu ciesząc się, że jego brat jest taki duży. Cały czas był spięty i rozluźnił się dopiero, gdy koty w końcu zaczęły powoli odchodzić. Poczuł ulgę, gdy ostatni z nich odwrócił się i odszedł od nich.
- Co, boisz się tłumów? - odezwała się nagle Gąska uśmiechając się złośliwie.
- Co?! - Falek krzyknął oburzony, ale po chwili odwrócił pyszczek zmieszany, próbując zachować pewny siebie wyraz. - Ja-jasne, że nie! Po prostu nie lubię, gdy tak wszyscy nagle się na nas gapią i przeszkadzają nam w zabawie...
Gąska wybuchnęła nagłym śmiechem. Nawet od strony Płomienia było słychać nie do końca dobrze stłumione prychnięcie.
- Ej! - warknął kocurek i pacnął siostrę łapą. Chciał też uderzyć Płomienia, ale Gąska oddała mu zanim zdążył podnieść łapę. Chciał rzucić się na nią, ale nim zdążył to zrobić zobaczył kolejny, wielki, padający na nich cień. Skulił się i wycofał parę kroków marszcząc z gniewem nosek. Kolejny gość! Czy kiedyś przestaną ich nawiedzać i przeszkadzać?!
- Cześć, jestem Spopielona Paproć - odezwała się wielka kocica.
- Ja jestem Płomień - odpowiedział rudy kocurek.
- A ja Gąska! - koteczka odwróciła głowę i spojrzała na czekoladowego brata. Ten odwzajemnił spojrzenie, ale nic nie powiedział, zbyt zajęty zaciskaniem z gniewu zębów i prośbami do Klanu Gwiazd, by ta kocica sobie poszła. Matka opowiadała im, że Gwiezdny Klan czuwa nad kotami i pomaga im, najwidoczniej jednak nie chciał chronić kociąt przed wścibskimi wojownikami. Jak można się domyślać, narazili się tym na jakże wielkie oburzenie małego kocurka. Gąska przewróciła oczami i zwróciła się do Spopielonej Paproci. - A ten tutaj to Falek.
<Gąska? Płomień? Spopielona Paproć?>
Biedne dziecko, sterroryzowane przez dorosłych.
OdpowiedzUsuń