— Naprawdę ci to odpowiada? — zapytała spokojnie pręgowana. Calico z entuzjazmem pokiwała głową, a z serca Ciernia spadł ogromny ciężar. Przynajmniej Fiołkowa Łapa nie czuje się oszpecona. Oby tylko nie miała żadnych problemów z innymi kotami przez jej aktualny wygląd. Oby nikt jej z tego powodu nie skrzywdził. Wystarczająco już krwi, potu i łez straciła w całej tej aferze. Oni wszyscy stracili ich wystarczająco dużo.
— Skoro tak, to nam również to nie przeszkadza — powiedziała czule Brzoskwiniowa Gałązka, podchodząc do swej latorośli i liżąc ją w policzek — najważniejsze jest to, abyś czuła się dobrze, kochanie. Nic innego się teraz nie liczy.
— Czuję się świetnie, naprawdę! — zawołała koteczka z zadowoleniem, — Bo... no, wiecie, teraz jestem nie do podrobienia! I mogę straszyć natarczywe kociaki. Wypas.
Ciernista Łodyga nie mogła się już powstrzymać. Słysząc radość uczennicy, wybuchnęła szczerym, serdecznym śmiechem. Och, Fiołek zdecydowanie wdała się w nią i to pełną parą. Świadomość tego faktu z jednej strony napełniała ją przerażeniem, a z drugiej, wprawiała w błogi spokój. Jeśli jej córka jest taka jak ona, będzie mieć hardo przesrane, to fakt.
Ale da sobie radę.
Zawsze.
Kocica podeszła żwawym krokiem do pozostałej dwójki i liznęła oboje.
— Tak — mruknęła z zadowoleniem — wypas, co nie, kochanie?
Biedna Brzoskwiniowa Gałązka musiała pokiwać główką, widząc satysfakcję tych dwóch wariatek, jakie przyszło jej kochać.
<Fiołek? Wybacz, że takie krótkie uwu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz