— Nie ma problemu! – miauknęła – Cieszę się, że mogłam pomóc!
Pieczarka uśmiechnęła się i opuściła legowisko medyka, widząc zbliżającą się Świergot z medykamentami w pyszczku. Bura machnęła ogonem, idąc za mentorką.
— Jakbyś czegoś potrzebowała, to mów śmiało! – zawołała jeszcze, po czym wyszła na zewnątrz.
***
— Dziękuję Ci Świergot – mruknęła, kiedy liliowa podsunęła jej pod łapy zwitek ziół.
Szamanka uśmiechnęła się, spoglądając na uczennicę z góry.
— Nie ma za co – miauknęła starsza – Następnym razem przyjdź od razu! Nie ma co się męczyć z bólem głowy.
Jeżyna skinęła głową, przesuwając dane jej lekarstwo. Smakowało okropnie. Po pożegnaniu się opuściła legowisko medyka. Rozejrzała się po obozie, szukając gdzieś Topoli. Gdzie on się podziewał? Nie widziała go od rana.
— Cześć mamo! – przywitała się z Kaczką, która właśnie zeskoczyła z drzewa wojowników – Gdzie idziesz?
— Cześć kochanie – odpowiedziała bura, trącając córkę pyszczkiem – Idę zapolować. Chcesz się wybrać ze mną?
Iskierki zabłysły w oczach uczennicy. Kolejna okazja na wyjście z obozu!
— Oczywiście że tak! – ruszyła za mamą – Gdzie chcesz iść?
Wojowniczka strzepnęła ogonem, zamyślając się na chwilę. Jeżyna dogoniła ją i stanęła u jej boku, chowając się w cieniu drzew. Jeszcze rano padał deszcz, zostawiając błotniste kałuże na ziemi. Przeskakiwała każdą z nich, nie chcąc brudzić łap.
— Zobaczymy gdzie nas poniesie – odparła w końcu – Chyba, że Ty nas gdzieś zaprowadzisz?
— Noo…. Nie wiem. Może pójdziemy do drogi dwunożnych? Ja pozbieram sobie kamyczki!
Kaczka zachichotała, ponownie ruszając z miejsca, a córka za nią. Wymachując puszystym ogonem skakała nad błotnistymi śladami wojowniczki, ślizgając się na mokrej trawie. Czekała, aż deszcze przestaną być tak częste, żeby w końcu mogła ze spokojem pozbierać kwiatki, a nie jakieś mokre trawy i liście. Drzewa zaczęły się powoli przerzedzać, a po chwili kotki wyszły na polanę. Chłodny wietrzyk zmierzwił ich futra, niosąc ze sobą wilgoć. Po chwili namysłu Jeżyna zostawiła mamę i skręciła w lewo, aby nie przeszkadzać jej w polowaniu. Kręciła się między drobnymi drzewami i krzewami, krzywiąc się, kiedy jakaś kropla wody skapnęła na jej pyszczek.
Jej uwagę przyciągnęło coś kolorowego zwisającego z jednej z niskich gałęzi. Zaciekawiona podeszła bliżej, obwąchując znalezisko. Przyjrzała się dokładnie, po czym ja olśniło. Przecież to obroża Kajzerki! Teraz już wszystko pamiętała, przecież to tu znalazła kotkę wraz z mentorką. Fioletowy materiał przyciągał uwagę, a wisząca na nim błyszczącą kuleczka wydawała ciche dźwięki na wietrze. Bura rozejrzała się. Podobało jej się to znalezisko… Czy coś by się stało, jakby je sobie zabrała?
Uznała, że obróżka już się nikomu nie przyda. Złapała ją w zęby i zaparła się łapami w ziemi, mocno ciągnąć. Po dłuższej chwili siłowania się, w końcu udało jej się ściągnąć zdobycz z wbitej w nią gałęzi. Była przerwana w połowie, ale to nie stanowiło dla niej problemu. Dzwoneczek dzwonił cicho, kiedy ruszała pyszczkiem. Zastanawiała się, gdzie może schować swój skarb. Przecież nie zabierze go do obozu, bo będzie miała problemy! Przypomniała sobie o skrytce na liście, która odstąpiła jej Sówka. To będzie idealne miejsce! Popędziła w jej kierunku, oglądając się, czy mama jej nie szuka. Nie chciała, aby złapała ją z obróżką w pysku, bo nie wiedziała, jaką by była jej reakcja. Odsunęła łapą kawałek kory przykrywający dziurę między korzeniami drzewa i wcisnęła fioletowy skarb między liście I kasztany.
***
Wzięła że stosu jakąś większą piszczkę, witając się po drodze z mentorką. Z ranka wyszły na patrol, poskakały trochę po drzewach i wróciły do obozu. Resztę dnia miała wolna od treningów, co jednak nie zwalniało jej że standardowych obowiązków. Po doniesieniu mchu na legowisko Przebiśniega wraz ze Skałką uznała, że odwiedzi kociarni i przyniesie jej rezydentom coś do jedzenia. Gdy weszła do środka, zobaczyła śpiącego Malinkę wraz z ich pociechami. Postanowiła im nie przeszkadzać, kierując się w inny kąt żłobka, gdzie leżała Kajzerka z małą Maślak u boku. Młoda koteczka wspinała się po boku matki, spadając z zaskoczenia na ziemię, kiedy uczennica podeszła do niej od tyłu.
— Przyniosłam zwierzynę – mruknęła z uśmiechem.
Nowa Owocniaczka podniosła na nią wzrok żółtych oczu.
— Dziękuję – wymruczała, pochylając się nad posiłkiem.
Jej córka popatrzyła szeroko na przyniesioną mysz, próbując ukraść ją małymi ząbkami.
— To nie dla ciebie! – zachichotała – To dla twojej mamy!
Karmicielka odsunęła kociaka od swojego obiadu, mrucząc i otulając ją ogonem.
— Jak się czujesz w Owocowym Lesie Kajzerko? – zapytała uczennica – Odnajdujesz się w tym wszystkim?
<Kajzerko?>
[702 słowa]
[przyznano 14%]
wyleczona: Jeżyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz