Kocur miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor i nie chciał, aby coś lub ktoś mu go zniszczył. Szedł spokojnie, czując niespodziewanie, jak ktoś napiera na jego bok. Utracił na moment równowagę, jednak ostatecznie nie upadł, tylko przesunął się o parę kroków.
- Wybacz - mruknął ten, który na niego wpadł. Wydawał się być zmęczony, patrząc na jego ślepia i wsłuchując się w sposób mowy. – Nie zauważyłem cię.
Niebieski spojrzał na niego początkowo z lekką złością. Nie był małym kocięciem, nietrudno go przecież zauważyć.
- Uważaj jak chodzisz - burknął jedynie, chociaż było już po fakcie. Miał zamiar odejść, ale wtedy rozpoznał w tym kocurze Zdradziecką Rybkę. Może jednak to przypadkowe spotkanie nie będzie takie złe? Słyszał o nim same złe rzeczy, ale musiał sam się przekonać, czy to prawda. Łapy przywarły mu do ziemi. Ogarnęło go jakieś dziwne przeczucie, mówiące mu o tym, aby został. Tamten uniósł czujnie uszy.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że ja i twoja siostra jesteśmy parą... – miauknął czekoladowy.
Szafirowy Blask zmarszczył brwi na to pytanie.
- Czemu mam być z tego powodu na nią zły? Niech robi to, co chce, to jej życie. Nie będę się wtrącać do waszego związku - odparł spokojnie. Dziwiło go to zapytanie. Nie był zbyt blisko ze swoją siostrą, nie rozmawiali prawie wcale i zbytnio nie obchodziło go jej życie miłosne.
- Cóż... Sądziłem, że bardziej na mnie, bo wiesz... jakie plotki o mnie krążą - westchnął. - Cieszę się jednak, że nie masz o to problemu, jak co niektórzy... Powinieneś ją odwiedzić. Niedawno urodziła, pewnie chcesz poznać siostrzeńców – dodał.
Niebieski przyglądał mu się w zdziwieniu. Nie wiedział czemu, ale ten kocur w jakiś sposób go zainteresował. Musiał porozmawiać z nim dłużej.
- Pewnie wpadnę. I tyle. Nasz kontakt prawie nie istnieje - mruknął. - Czemu miałbym mieć problem do ciebie? - Spojrzał z niesmakiem na towarzyszące mu koty. Wiedział, że rozmowa o tym, że popiera działania kocura, skończyłaby się dla niego nie zbyt dobrze.
- Bo jestem uznawany za zdrajcę. Cały klan przecież dobrze o tym wie - rzekł, machając niezadowolony ogonem. - Nawet moja córka mnie z tego powodu nienawidzi.
- Przykre, że własna rodzina cię nienawidzi- westchnął cicho. - Jestem jednak przekonany, że znajdziesz tu sojusznika. - Uśmiechnął się lekko w jego stronę. Spodziewał się po plotkach, że ten cały zdrajca będzie o wiele gorszy. Jednak zaczynał go już powoli lubić.
Zdradziecka Rybka wydawał się zaskoczony jego słowami i pokiwał lekko głową.
- Miło to słyszeć. Akurat moja córka... cóż... bierze przykład z Kruczej Gwiazdy. Ta wariatka próbuje zniszczyć mi bardziej życie - prychnął. - Szkoda, że Niezapominajkowa Gwiazda nie jest obecny. On by do tego wszystkiego nie dopuścił
Kocur spojrzał przelotnie na dwójkę kotów, które cały czas stały za Zdradziecką Rybką. Zmrużył oczy. Nie podobało mu się ten nadzór, wolał rozmawiać z nim na osobności, z dala od jakichkolwiek słuchaczy.
- Współczuję. Kto wie, może kiedyś da się coś temu zaradzić - rzucił cicho.
Spojrzał za jego wzrokiem, po czym również ściszył głos.
- Co tak naprawdę myślisz o naszej liderce? Nie martw się, mają mnie pilnować, ale nie są zbyt dobrzy w podsłuchiwaniu.
Pręgowany lekko spiął się na to pytanie. Bał się jednak, że ktoś usłyszy ich rozmowę i będzie miał potem problemy.
- Szczerze? Nie podobają mi się jej rządy, wolałem Niezapominajkową Gwiazdę na tym stanowisku – odparł spokojnie, patrząc z nieufnością na koty pilnujące jego nowego znajomego.
- To się obaj w tym zgadzamy. Wiele kotów jej nie popiera. Dziwię się, że mimo to nic nikt nie robi - westchnął. - Ja niestety mam związane łapy. Jak coś odwale, to mnie wygna albo zamorduje, wariatka - syknął cicho pod nosem.
- Zapewne boją się o swoje życie, dlatego nikt nie stara się nawet odciągnąć jej od władzy - stwierdził z żalem w głosie. Rozmyślał intensywnie, co mógłby zrobić, aby poprawić sytuację w Klanie. - Może ty nie możesz nic zrobić, ale ja już coś mógłbym zadziałać...
Zainteresowany nadstawił uszy. - Jeżeli cię to zainteresuje, to Rudzikowy Śpiew mógłby ci pomóc. Nie lubi naszej liderki. Wygryzła go w końcu z posady zastępcy.
- Popytam go potem. Miejmy nadzieję, że razem coś wymyślimy, by w końcu lider był normalny - westchnął, lekko się uśmiechając. - Wierzę, że nastaną lepsze czasy dla Klanu Nocy. A ty znów będziesz uważany za prawdziwego wojownika.
- Cieszę się to słyszeć. Wszyscy obwiniają mnie za słowa, ale nikt nie wie, ile z nimi walczyłem. Normalny kot, by dawno pękł, skazując na śmierć, lecz ja was ostrzegłem przez moich siostrzeńców o niebezpieczeństwie. Bohaterowie jednak nie istnieją w tym świecie... - mruknął pod nosem.
Kocur uniósł zaskoczony brwi.
- Czemu uważasz, że bohaterowie nie istnieją? - Zaciekawiła go ta kwestia. Chciał zrozumieć, dlaczego tak sądzi. - Według mnie są dobrzy i źli. Chociaż tych drugich jest na pewno o wiele więcej - miauknął.
- Usłyszałem to od mojego oprawcy. Mówił, że gdy wrócę do Klanu Nocy osądzą mnie jak zdrajcę. Że nie uznają za bohatera, który ich ocalił... I miał rację. - Położył po sobie uszy.
- Dla mnie jesteś bohaterem. Zapamiętaj to sobie. - odparł, wpatrując mu się prosto w oczy, chcąc w ten sposób dodać mu otuchy. Nawet lekko się do niego uśmiechnął. A mało jakie koty darzył swoim uśmiechem.
Widział, jak czekoladowy spogląda na niego z ogromnym zdziwieniem.
- To... aż trudno mi w to uwierzyć. Dziękuję - miauknął, uśmiechając się lekko.
- Nie ma za co. Odzyskasz swoje dobre imię, dopilnuje tego - odparł zdeterminowany. Chciał już działać, aby pomóc kocurowi z tym, z czym musi się mierzyć. Nie miał pojęcia, jak to osiągnie, ale spełni swój cel. Za wszelką cenę.
- Bądź tylko ostrożny. Krucza Gwiazda nie może się dowiedzieć o tym, co zamierzasz, bo inaczej skończysz jak ja, a może i gorzej. - ostrzegł go, a niebieski kiwnął głową na znak zgody.
- Będę uważać. Wiemy, do czego jest zdolna, a wolałbym jeszcze sobie trochę pożyć - mruknął. Teraz jego celem była rozmowa z Rudzikowym Śpiewem. Miał nadzieje, że rudy kocur pomoże im w planie obalenia lidera. Wiedział, że nie może nikomu szczerze ufać.
- W takim razie... Oby do następnej rozmowy. Jakbyś chciał mnie złapać, to po południu będę odwiedzać twoją siostrę i maluchy- poinformował go, a Szafirowy Blask widział, jak opiekunowie Rybki się kręcą, by im przerwać i pogonić kocura na kolejne tortury.
- Trzymaj się i nie daj im się. – rzucił na pożegnanie, spoglądając, jak żółtooki zostaje wręcz zmuszony do pójścia z nimi. Było mu go żal. Poświęcił się dla dobra klanu, a został tak okrutnie ukarany.
- Wybacz - mruknął ten, który na niego wpadł. Wydawał się być zmęczony, patrząc na jego ślepia i wsłuchując się w sposób mowy. – Nie zauważyłem cię.
Niebieski spojrzał na niego początkowo z lekką złością. Nie był małym kocięciem, nietrudno go przecież zauważyć.
- Uważaj jak chodzisz - burknął jedynie, chociaż było już po fakcie. Miał zamiar odejść, ale wtedy rozpoznał w tym kocurze Zdradziecką Rybkę. Może jednak to przypadkowe spotkanie nie będzie takie złe? Słyszał o nim same złe rzeczy, ale musiał sam się przekonać, czy to prawda. Łapy przywarły mu do ziemi. Ogarnęło go jakieś dziwne przeczucie, mówiące mu o tym, aby został. Tamten uniósł czujnie uszy.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że ja i twoja siostra jesteśmy parą... – miauknął czekoladowy.
Szafirowy Blask zmarszczył brwi na to pytanie.
- Czemu mam być z tego powodu na nią zły? Niech robi to, co chce, to jej życie. Nie będę się wtrącać do waszego związku - odparł spokojnie. Dziwiło go to zapytanie. Nie był zbyt blisko ze swoją siostrą, nie rozmawiali prawie wcale i zbytnio nie obchodziło go jej życie miłosne.
- Cóż... Sądziłem, że bardziej na mnie, bo wiesz... jakie plotki o mnie krążą - westchnął. - Cieszę się jednak, że nie masz o to problemu, jak co niektórzy... Powinieneś ją odwiedzić. Niedawno urodziła, pewnie chcesz poznać siostrzeńców – dodał.
Niebieski przyglądał mu się w zdziwieniu. Nie wiedział czemu, ale ten kocur w jakiś sposób go zainteresował. Musiał porozmawiać z nim dłużej.
- Pewnie wpadnę. I tyle. Nasz kontakt prawie nie istnieje - mruknął. - Czemu miałbym mieć problem do ciebie? - Spojrzał z niesmakiem na towarzyszące mu koty. Wiedział, że rozmowa o tym, że popiera działania kocura, skończyłaby się dla niego nie zbyt dobrze.
- Bo jestem uznawany za zdrajcę. Cały klan przecież dobrze o tym wie - rzekł, machając niezadowolony ogonem. - Nawet moja córka mnie z tego powodu nienawidzi.
- Przykre, że własna rodzina cię nienawidzi- westchnął cicho. - Jestem jednak przekonany, że znajdziesz tu sojusznika. - Uśmiechnął się lekko w jego stronę. Spodziewał się po plotkach, że ten cały zdrajca będzie o wiele gorszy. Jednak zaczynał go już powoli lubić.
Zdradziecka Rybka wydawał się zaskoczony jego słowami i pokiwał lekko głową.
- Miło to słyszeć. Akurat moja córka... cóż... bierze przykład z Kruczej Gwiazdy. Ta wariatka próbuje zniszczyć mi bardziej życie - prychnął. - Szkoda, że Niezapominajkowa Gwiazda nie jest obecny. On by do tego wszystkiego nie dopuścił
Kocur spojrzał przelotnie na dwójkę kotów, które cały czas stały za Zdradziecką Rybką. Zmrużył oczy. Nie podobało mu się ten nadzór, wolał rozmawiać z nim na osobności, z dala od jakichkolwiek słuchaczy.
- Współczuję. Kto wie, może kiedyś da się coś temu zaradzić - rzucił cicho.
Spojrzał za jego wzrokiem, po czym również ściszył głos.
- Co tak naprawdę myślisz o naszej liderce? Nie martw się, mają mnie pilnować, ale nie są zbyt dobrzy w podsłuchiwaniu.
Pręgowany lekko spiął się na to pytanie. Bał się jednak, że ktoś usłyszy ich rozmowę i będzie miał potem problemy.
- Szczerze? Nie podobają mi się jej rządy, wolałem Niezapominajkową Gwiazdę na tym stanowisku – odparł spokojnie, patrząc z nieufnością na koty pilnujące jego nowego znajomego.
- To się obaj w tym zgadzamy. Wiele kotów jej nie popiera. Dziwię się, że mimo to nic nikt nie robi - westchnął. - Ja niestety mam związane łapy. Jak coś odwale, to mnie wygna albo zamorduje, wariatka - syknął cicho pod nosem.
- Zapewne boją się o swoje życie, dlatego nikt nie stara się nawet odciągnąć jej od władzy - stwierdził z żalem w głosie. Rozmyślał intensywnie, co mógłby zrobić, aby poprawić sytuację w Klanie. - Może ty nie możesz nic zrobić, ale ja już coś mógłbym zadziałać...
Zainteresowany nadstawił uszy. - Jeżeli cię to zainteresuje, to Rudzikowy Śpiew mógłby ci pomóc. Nie lubi naszej liderki. Wygryzła go w końcu z posady zastępcy.
- Popytam go potem. Miejmy nadzieję, że razem coś wymyślimy, by w końcu lider był normalny - westchnął, lekko się uśmiechając. - Wierzę, że nastaną lepsze czasy dla Klanu Nocy. A ty znów będziesz uważany za prawdziwego wojownika.
- Cieszę się to słyszeć. Wszyscy obwiniają mnie za słowa, ale nikt nie wie, ile z nimi walczyłem. Normalny kot, by dawno pękł, skazując na śmierć, lecz ja was ostrzegłem przez moich siostrzeńców o niebezpieczeństwie. Bohaterowie jednak nie istnieją w tym świecie... - mruknął pod nosem.
Kocur uniósł zaskoczony brwi.
- Czemu uważasz, że bohaterowie nie istnieją? - Zaciekawiła go ta kwestia. Chciał zrozumieć, dlaczego tak sądzi. - Według mnie są dobrzy i źli. Chociaż tych drugich jest na pewno o wiele więcej - miauknął.
- Usłyszałem to od mojego oprawcy. Mówił, że gdy wrócę do Klanu Nocy osądzą mnie jak zdrajcę. Że nie uznają za bohatera, który ich ocalił... I miał rację. - Położył po sobie uszy.
- Dla mnie jesteś bohaterem. Zapamiętaj to sobie. - odparł, wpatrując mu się prosto w oczy, chcąc w ten sposób dodać mu otuchy. Nawet lekko się do niego uśmiechnął. A mało jakie koty darzył swoim uśmiechem.
Widział, jak czekoladowy spogląda na niego z ogromnym zdziwieniem.
- To... aż trudno mi w to uwierzyć. Dziękuję - miauknął, uśmiechając się lekko.
- Nie ma za co. Odzyskasz swoje dobre imię, dopilnuje tego - odparł zdeterminowany. Chciał już działać, aby pomóc kocurowi z tym, z czym musi się mierzyć. Nie miał pojęcia, jak to osiągnie, ale spełni swój cel. Za wszelką cenę.
- Bądź tylko ostrożny. Krucza Gwiazda nie może się dowiedzieć o tym, co zamierzasz, bo inaczej skończysz jak ja, a może i gorzej. - ostrzegł go, a niebieski kiwnął głową na znak zgody.
- Będę uważać. Wiemy, do czego jest zdolna, a wolałbym jeszcze sobie trochę pożyć - mruknął. Teraz jego celem była rozmowa z Rudzikowym Śpiewem. Miał nadzieje, że rudy kocur pomoże im w planie obalenia lidera. Wiedział, że nie może nikomu szczerze ufać.
- W takim razie... Oby do następnej rozmowy. Jakbyś chciał mnie złapać, to po południu będę odwiedzać twoją siostrę i maluchy- poinformował go, a Szafirowy Blask widział, jak opiekunowie Rybki się kręcą, by im przerwać i pogonić kocura na kolejne tortury.
- Trzymaj się i nie daj im się. – rzucił na pożegnanie, spoglądając, jak żółtooki zostaje wręcz zmuszony do pójścia z nimi. Było mu go żal. Poświęcił się dla dobra klanu, a został tak okrutnie ukarany.
<Rybko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz