Czuł się strasznie upokorzony. Wbijał wzrok we własne łapy, zły na cały świat. Słowa kotki tym bardziej nie pomogły pozbyć się tego zażenowania. Nie chciał tu skończyć, ani robić za jej kociaka. Był do licha dorosły!
- Wrobiły mnie. Wrobiły przed Kamienną Gwiazdą, a ona w to uwierzyła. To się stało. Nie zasłużyłem na to - mruknął chowając pysk w łapach. - Nie nazywaj mnie tak, to okropne. - dodał jeszcze, skręcając się na samo wspomnienie tego imienia.
Skinęła głową ze zrozumieniem.
- A możesz mi powiedzieć, jak było naprawdę? I w co cię wyrobiły? - spytała. - Proszę, Żar. Będę tak do ciebie mówić, ale musisz mi obiecać, że będziesz ze mną współpracował.
Słysząc to, nieco napięcie go opuściło. Jak dobrze, że nie zamierzała się słuchać tych durnych poleceń czarnej liderki! Musiał przyznać, że jego szacunek nieco wzrósł do rudej, mimo tego że ta nadal starała się go nawrócić na dobrą stronę. Nie zamierzał jednak z nią walczyć. Miło było poczuć, że ktoś chcę wysłuchać jego przebiegu wydarzeń, biorąc je za wersję prawdziwą. Ten mały gest zaufania, wiele dla niego znaczył. Oby tylko się nie zawiódł...
- Byliśmy na polowaniu z Kwiat i Głazem. Wbiegł we mnie Rudzikowy Śpiew. Chciałem go przegonić, ale Głazowy Sus wdała się z nim w dyskusje. Obgadywali mnie przy mnie, a potem... Głaz zdradziła mu, że mam dzieci. Nigdy nie miał się o tym dowiedzieć. To była moja prywatna i osobista sprawa, a ona to zrobiła. Drwiła jeszcze później ze mnie i po prostu nie wytrzymałem. Zaatakowałem ją, ale nie chciałem jej zabić ani nic. A ona poszła na skargę do Kamień. Skłamała, że zrobiłem to bez powodu, bo miałem dość tego, że mnie pilnują. Druga potwierdziła jej słowa i mnie wrobiły. Kamień się wściekła, a kare nadała mi Głaz. I właśnie dlatego tu jestem. - wyjaśnił. - Tak... obiecuje. Będę grzeczny, tylko nie mów tak do mnie, bo jeszcze chwila i wbije sobie patyk w gardło...
Był w stanie sobie to zrobić, gdyby naprawdę nie miał innego wyboru na poradzenie sobie z tym problemem. Babcia jednak mogłaby poczuć się... bardzo źle, gdyby nagle pojawił się w Mrocznej Puszczy.
- Przestań - poprosiła, spoglądając kątem oka na drzemiące dzieci. - Tu są kociaki, one nie powinny słyszeć takich słów - stwierdziła. - Nie wiem niestety, na ile mogę ci wierzyć, ale jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś przeinaczyłby odrobinę prawdę, aby ci dopiec. Mimo wszystko, nawet, jeśli miałeś motywy, nie powinieneś posuwać się do przemocy. Nigdy nie wiesz, czy nie użyjesz za dużo siły i kogoś nie zabijesz. A jak się zaczynasz nakręcać, to jesteś nie do powstrzymania.
No tak... wybrała bezpieczną strategię, gdzie nikt nie ma racji lub ma ją po części. Od dawna nie czuł się w stanie, by aż tak nakręcić się, by siać chaos. Rozstanie z Rudzikiem mocno na niego wpłynęło, a liderowanie Kamień, tylko wzmocniło jego niechęć do wszystkiego.
- Już i tak za późno. Nie cofnę czasu. Musisz mnie teraz znosić. Ale nie będę tu siedział wieczność, bo muszę kopać dalej tunele i pomagać w obozie - miauknął. - No i nie jestem kociakiem, więc tym bardziej nie musisz zwracać na mnie uwagi. Zajmę się sobą sam.
Przekrzywiła głowę, patrząc na niego z niepokojem.
- Kociakiem może i nie, ale bardzo skrzywdzonym i zepsutym psychicznie kotem już tak - mruknęła. - Chciałabym ci pomóc Żar. Chcę, byś wrócił do normalnego życia, do bycia normalnym wojownikiem. Prędzej czy później to i tak nastąpi, ale chciałabym pomóc ci, aby stało się to jak najszybciej.
- Dobrze wiemy, że koniec nie nastąpi. Kamień jasno podkreśliła, że póki nie wyrzeknę się babci, nie cofnie mojej kary. To teraz zamiast wiecznego ucznia, będę wiecznym kocięciem, wspaniałe życie. Żeby zmieniła zdanie, potrzeba cudu. Nawet gdybym jej pokazał, że się zmieniłem, nie nagrodzi mnie nijak. Mści się za wszystko, co kiedyś ja i inni jej zrobiliśmy.
Właśnie tak to widział. To była forma zemsty. Musiał się na nią godzić dla własnego dobra. Wizja zostania samotnikiem nie była zbyt optymistyczna. Skończyłby wtedy jak swój stary, który pewnie już dawno gryzł ziemię. Nie zamierzał iść jego śladami.
- Nie mogę powiedzieć, że za to akurat nie zasłużyłeś na karę, bo należało ci się - mruknęła. - I ja rozumiem, że twoja babcia była dla ciebie... Ważna - wymamrotała niechętnie. - Nie jest jednak ona kimś, kto zasługuje na twoje oddanie. Powinieneś być wierny klanowi i dbać o dobro wspólne, jej już nie ma i nie będzie.
Uśmiechnął się pod nosem, bo wiedział coś czego nie wiedziała. Jego babcia żyła i zawsze przy nim była. Przetarł łapą pysk i spojrzał na nią zmęczony.
- Jestem wierny i oddany klanowi. Nie sprzedaje informacji Klanowi Nocy jak Głazowy Sus. - prychnął pod nosem. Jego zdaniem to ona powinna zostać ukarana. Musiał jednak odpuścić to kotce, bo nijak nie istniała sprawiedliwość w tym klanie.
- Cóż, rzeczywiście nieładnie z jej strony, jeśli rzeczywiście za dużo powiedziała. Ciężko jest jednak uwierzyć na słowo jednemu, który znany jest ze zła, niż dwójce kotek, które sprawiają wrażenie dobrych. Nie zostało ci nic innego, jak udowodnić, że zależy ci na życiu tutaj. Nie każe ci się uśmiechać, ale spróbuj raz mieć lepsze nastawienie do Kamiennej Gwiazdy. - powiedziała.
Lepsze do niej nastawienie? I tak bardzo się starał, by ją szanować, nie wyzywać i nie knuć jej obalenia. To już chyba oznaczało, że udowadniał chęć zmiany.
- Mh... Jak mam mieć lepsze nastawienie, jak wiem, że będzie ze mnie drwić? Wiem, że sprawiało jej to satysfakcję.
- Nie będzie - zapewniła. - Nawet jeśli nie wierzy w twoją przemianę, to jest dorosłą kotką, a nie niewychowanym młodzieńcem. Powinna podejść do sprawy poważnie.
Cóż... z tym się nie zgadzał, patrząc w jaki sposób ta rządziła klanem. Niby zniknęły podziały, niby jest pięknie i kolorowo, lecz każdy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Kamień będzie tak czy siak uprzedzona. Właściwie miał w tym też swoją winę, więc może rzeczywiście zasłużył na karę, ale miał nadzieję, że ta niesprawiedliwość nie dotknie jego dzieci.
- Gdyby podeszła do sprawy poważnie, nie pozwoliłaby by mi nadano takie upokarzające imię. - miauknął. - Za bardzo w nią wierzysz.
- Wierzę w nią tak samo mocno jak i w ciebie - odparła delikatnie. - Maleństwo nie brzmi aż tak źle, zawsze mogłeś się nazywać gorzej - stwierdziła pocieszająco.
Słysząc to, aż mu żyłka zapulsowała na czole.
- Nie brzmi źle?! - Wziął aż oddech. - Brzmi okropnie! Tak upokarzająco! Spójrz na mnie! Czy ja ci wyglądam na maleństwo? Jestem dorosłym kocurem, a nie kociakiem! - warknął zły.
Nienawidził tego imienia, nienawidził Kamiennej Gwiazdy, nienawidził jej cholernych rządów. A najbardziej nienawidził siebie za to, że nie mógł nic z tym zrobić. Nic a nic. Poczucie braku kontroli nad sobą i życiem, było koszmarne. A ta jeszcze starała się go pocieszyć? Że nie jest wcale tak źle? Ah, czekał na moment, aż liderka zdechnie. Zobaczymy czy wtedy Tygrysia Smuga lepiej rządziłaby tym całym syfem od niej. Bo w sumie jak na razie, to ruda przemawiała do niego bardziej, nawet głosząc miłość i tęczę niż ten zapchlony nierudy plebs.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz