Położył po sobie uszy, nagle wybity z rytmu rozmowy. U niego i Gęsi? Czy przypadkiem nie mówiła, że to nie jej interes i nawet nie chcę wiedzieć?
- A co tak nagle zmieniłaś zdanie? Zazdrościsz? - mruknął, mrużąc oczy.
- Oczywiście że nie, nie mam nawet czego! Pytam z ciekawości, poza tym jestem twoją siostrą i chyba mogę wiedzieć takie rzeczy? - fuknęła oburzona.
Jak to nie ma czego zazdrościć? Przecież Gęsia Łapa był cudownym kocurem! Skrzywił się na tą jawną obrazę swojego chłopaka, ale jego siostra już taka była. Niestety. Musiała pozazdrościć, że mu życie się zaczęło układać.
- Prawda. Może i warto byś to wiedziała. To mój... chłopak. Jesteśmy razem. Ojciec wie i nie ma nic przeciwko temu - miauknął, tyle ile uważał za stosowne. Przecież nie powie jej więcej! Nie było nawet takiej opcji!
- No to się cieszę. - wzruszyła ramionami, w tych słowach nie był słychać żadnej radości. - Nie żeby coś, ale jestem tolerancyjna, a ty o tym nawet nie wiesz.
Nie wiedział? No to go zaskoczyła, bo akurat doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dała niezły pokaz na zgromadzeniu, podchodząc do ich dwójki, gdy spędzali miłe chwile i nie robiąc sobie nic a nic z faktu, że Gęsia Łapa go całował.
- Wiem. Gdyby było inaczej, to byś mnie okrzyczała już podczas zgromadzenia, ale tego nie zrobiłaś. - Uśmiechnął się do niej cwaniacko, mając nadzieję, że zaskoczył siostrę.
Nie doceniała go, a szkoda. Akurat nie był takim mysim móżdżkiem jak uważała.
Mimo niechęci odwzajemniła uśmiech.
- Cieszę się, że się rozumiemy.
- Przydałby ci się partner - stwierdził, patrząc na nią. - Może roztopiłby lub roztopiła twoje lodowate serce. - zagrał taktycznie, bo nie miał pojęcia jakie preferencje miała kotka.
Wojowniczka spojrzała na niego jak na totalnego debila.
- Może znajdzie się kot, co podoła moim wdziękom. - stwierdziła dumnie.
Słysząc to wybuchnął śmiechem. Pochylił aż głowę, próbując się uspokoić. Co to za określenie? Nigdy nie patrzył na siostrę w taki sposób, więc nie miał pojęcia, gdzie ona widziała te swoje wdzięki. To, że myła swoje futro kilka razy dziennie, nic nie znaczyło.
- Wybacz - Wziął głęboki oddech. - Mogłem się po tobie tego spodziewać.
Wydała z siebie żałosne westchnięcie.
- Goń się Chłód. - prychnęła.
- Sama się goń, Łasico - Trącił ją barkiem. - Słyszałem, że masz ucznia. - zmienił temat, by ją już nie irytować. - Swojego imiennika. Już byłaś z nim na treningu?
Ujrzał jak się wzdrygnęła. Och, nie przepadała za nim? Kiedyś czułby ogromną zazdrość za fakt, że siostra jako pierwsza dostała pod swoją opiekę kocię. Teraz jednak nie miał tego ojcu za złe. Nie był jeszcze gotowy, by móc wziąć na barki taką odpowiedzialność. No i dzieci Słodkiej Myszki były... dziwne. Bardzo dziwne, jak nie podejrzane. Nie lubił ich, wręcz czuł niechęć. Nic więc dziwnego, że śmierć Grada spłynęła po nim jak woda po kaczce. Właściwie to nie zastanawiał się jak zginął, słyszał tylko plotki, że dokonał żywota.
- Ten mysi bobek? Błagam cię... Tego się uczniem nazwać nie da. Liczę tylko na to, że nie skończy treningu.
- Nie zależy ci na wyszkoleniu dobrego wojownika? Wolisz się z nim męczyć przez wiele księżyców? Wtedy wyjdzie, że jesteś beznadziejną mentorką.
Te słowa bardzo go zdziwiły. Akurat po Łasiczym Skowycie spodziewał się, że zrobi wszystko, by pokazać jaką dobrą jest mentorką, a przy tym i wojowniczką. Bądź co bądź, zostanie mentorem to zaszczyt.
- Mam to gdzieś! Ten bachor to wronia strawa. - splunęła. - Nie zasługuje na nic.
W sumie to się zgadzał z tym stwierdzeniem. Nic po takiej matce, nie mogło wyjść normalne.
- To teraz pomyśl o naszym rodzeństwie, które urodziła Słodka Myszka - Przewrócił oczami. - Są też z nimi spokrewnieni. To ich przyrodni bracia.
- I co z tego? Żaden z tych bękartów nie zasługuje na to by żyć. Stary narobił kociąt i ma je gdzieś, ja nie zamierzam tego niańczyć.
- Niańczy z tego co wiem Wiśniowy Świt. Ale racja. Zgadzam się z tobą. Przesadził. Teraz pół klanu to nasza rodzina. - westchnął.
Musieli nałożyć jakieś ograniczenia na starego. Rozhulał się na starość. I to bardzo... Wątpił jednak czy dałoby się w jakiś sposób go kontrolować, skoro Łasica bała się go tak bardzo, że spełniała jego prośby wręcz machinalnie. Już nawet słyszał ten jego głos mówiący: "To nie wasz interes".
- Nawet nie wiem kiedy to się stało. - przyznała.
- No cóż... Lubi sobie pofiglować. Raz spotkałem go z jakąś starszą samotniczką o imieniu Bylica. Zalecali się do siebie - zdradził siostrze.
Niech lepiej wie, że z Mrocznej Gwiazdy taki casanova, który lubi starsze kotki. Nadal na wspomnienie spotkania z samotniczką, czuł odruch wymiotny.
- Nie wiedziałam, że upadł już tak nisko, żeby ze staruchą flirtować. Jakby tak się zastanowić jest to obrzydliwe. - powiedziała wojowniczka.
- Co nie? Jeszcze kazał mi na to patrzeć, gdy chciałem sobie pójść. A ta stara wiewióra, zrobiła coś takiego - Musnął ją ogonem pod brodą. - Gdybyś widziała jaki był zadowolony. Jak nic miał na nią chrapkę. Ble...
- Dobra, bez szczegółów, bo zaraz zwrócę tego samotnika co go jadłam na obiad. - roześmiała się.
Również się zaśmiał.
- Weź, ja nawet nie znam szczegółów. Odgoniłem ją skutecznie. Nie był z tego zadowolony, ale przynajmniej się nie puścił ponownie. Mielibyśmy tylko kolejne rodzeństwo.
- Aż mnie ściska na samą myśl. Brudna krew samotników w naszym klanie... - miauknęła.
- Ej, ojciec był kiedyś samotnikiem. A nasza matka była klifiaczką. Nie zgrywaj czystej krwi, bo nawet nie podchodzimy z tego klanu - wytknął jej to, bo zauważył, że siostrze włącza się tryb wyższości.
<Łasica?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz